Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 27 listopada 2024 16:41
Reklama KD Market

Puchar Polski - sensacyjny awans Błękitnych Stargard Szczeciński



Drugoligowi Błękitni Stargard Szczeciński awansowali do półfinału piłkarskiego Pucharu Polski. W rewanżowym meczu ćwierćfinałowym pokonali na wyjeździe Cracovię Kraków 2:0 (1:0). Pierwsze spotkanie także wygrali 2:0.

Sensacja w rozgrywkach Pucharu Polski stała się faktem. Cracovia, dla której dwumecz z Błękitnymi miał być spacerkiem w drodze do pojedynków półfinałowych, nie zagra już w tych rozgrywkach w obecnym sezonie. Drugoligowcy pokazali, ile w polskim futbolu można zrobić grając ambitnie i nie popełniając rażących błędów w defensywie (jak rywale).

Zawodnicy ze Stargardu Szczecińskiego przyjechali do stolicy Małopolski mając w zapasie dwie bramki. W Krakowie spodziewano się, że z tego powodu od pierwszych minut ograniczą się oni tylko do murowania własnej bramki. Tymczasem podopieczni Krzysztofa Kapuścińskiego owszem bardzo uważali na to co robią w defensywie, ale także sami od czasu do czasu groźnie atakowali. Gdyby w szóstej minucie Robert Gajda, w polu karnym rywala dobrze przyjął piłkę, to zapewne już wtedy byłoby 0:1.

W 17. min blisko zdobycia gola był Paweł Jaroszyński, ale piłka po jego "główce" odbiła się od słupka.

Gdy minęło pół godziny gry, powody do szczęścia miała dość spora grupa fanów Błękitnych, którzy przyjechali na ten mecz. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Ariela Wawszczyka piłkę z pola karnego tak wybijał Bartosz Rymaniak, że ta trafiła od nogi Radosława Wiśniewskiego. Jego strzał okazał się nie od obrony dla Krystiana Stępniowskiego. "Hańba", "wstyd", to najłagodniejsze określenia, jakimi komentowali grę swoich pupili fani "Pasów".

Okrzyki kibiców nie wpłynęły mobilizująco na krakowskich graczy. W 36. min. po strzale z rzutu wolnego Łukasza Kosakiewicza piłka odbiła się od słupka.

Na cztery minuty przed przerwą w końcu postanowił zareagować na postawę swoich podopiecznych trener Cracovii Robert Podoliński. Wpuścił na plac gry jednego z nielicznych graczy "Pasów", którzy ostatnio nie zawodzi, Miroslava Covilo.

Od tego momentu mecz toczył się pod dyktando gospodarzy. Nie zdołali oni jednak nawet zdobyć wyrównującej bramki.

W drugiej połowie na palcach jednej ręki można było policzyć akcje drugoligowca, ale to on zdobył gola. Strata bramki była konsekwencją kolejnego kompromitującego błędu podopiecznych Podolińskiego; w tym przypadku fatalnego podania Adama Marciniaka do bramkarza.

W półfinale Błękitni zagrają ze zwycięzca rywalizacji Lech Poznań - Znicz Pruszków.

(PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama