Mistrz świata w 2014 roku Brytyjczyk Lewis Hamilton z zespołu Mercedes GP wygrał wyścig Formuły 1 o Grand Prix Australii rozegrany na torze w Melbourne, pierwszą rundę tegorocznych mistrzostw globu.
Hamilton, który dzień wcześniej wywalczył pole position, prowadził od startu do mety. Drugie miejsce zajął jego partner z teamu Niemiec Nico Rosberg, a trzecie Niemiec Sebastian Vettel z Ferrari.
Obaj kierowcy Mercedesa uzyskali ogromną przewagę nad rywalami, czterokrotny mistrz świata Vettel stracił do Hamiltona ponad 30 sekund.
Wyścig ukończyło jedenastu kierowców, a na starcie stanęło tylko piętnastu. Trzech odpadło jeszcze przed zapalaniem się na torze zielonego światła.
Fin Valtteri Bottas z Williamsa po serii badań nie został dopuszczony do startu przez delegata medycznego FIA. Wcześniej kierowca spędził całą noc w szpitalu Alfred Hospital w Melbourne, ma na tyle poważne problemy z kręgosłupem, że po zakończeniu kwalifikacji nie mógł samodzielnie wyjść z bolidu, pomagali mu mechanicy.
Dwaj inni kierowcy nie wystartowali z powodu awarii technicznych. W bolidzie Duńczyka Kevina Magnussena (McLaren), który zastąpił kontuzjowanego Hiszpana Fernando Alonso, podczas wyjazdu na pole startowe eksplodował silnik Hondy, natomiast Rosjanin Daniił Kwiat (Red Bull) miał problemy ze skrzynią biegów, nie mógł wybierać czwartego i piątego biegu.
Tak niska frekwencja miała miejsce po raz pierwszy od 2005 roku, gdy do wyścigu na torze Indianapolis w USA wystartowało sześć samochodów. Tam jednak powodem był bojkot, a nie awarie.
W Melbourne okazało się, że Mercedes może także w tym roku dominować na torach. Silnik niemieckiego teamu, tak samo jak rok temu, jest zdecydowanie najlepszy, osiągami przewyższa jednostki napędowe innych teamów. Hamilton uzyskał najlepszy czas przejazdu jednego okrążenia; na 50. kółku, gdy już w bolidzie nie było dużo paliwa, "wykręcił" 1.30,945.
Największą niespodzianką in minus sezonu jest McLaren i silnik Hondy. Jednostka, z którą były już ogromne problemy podczas testów, nadal jest zawodna. Magnussen nie zdołał nawet dojechać na start, a Button stracił do zwycięzców aż dwa okrążenia.
Ale problemy z silnikiem mają także teamy używające jednostek Renault. Australijczyk Daniel Ricciardo z Red Bulla, trzeci kierowca poprzedniego sezonu zarzucił francuskiemu producentowi, że w okresie przerwy nic nie poprawił, że nawet nie reaguje na uwagi, jakie kierowcy wielokrotnie zgłaszali.
- To jest taki sam motor, jak rok temu. Nie ma żadnej poprawy, nawet jest gorzej. Jeżeli nie dostaniemy jednostki konkurencyjnej z Mercedesem, nie będzie żadnych szans na nawiązanie z nimi walki - mówił rozgoryczony Ricciardo, który jako jedyny kierowca w stawce w sezonie 2014 trzy razy wygrał z Hamiltonem i Rosbergiem.
Uliczny tor Albert Park nie był szczęśliwy dla Wenezuelczyka Pastora Maldonado z Lotusa, który już na pierwszym okrążeniu po kolizji zakończył jazdę. Na 42. okrążeniu wyścig zakończył także Fin Kimi Raikkonen z Ferrari, w którego bolidzie podczas zmiany opon źle zostało dokręcone tylne, lewe koło.
"Ice Man" zbyt szybko wyjechał z serwisu na tor, nie zwrócił uwagi, że mechanik zmieniający koło nie dał mu jeszcze sygnału do ruszenia.
Sporym zaskoczeniem była postawa debiutanta Brazylijczyka Felipe Nasra z zespołu Sauber. Agresywnie jeżdżący stosunkowo młody kierowca zajął wysokie piąte miejsce, zdobył pierwsze punkty dla swojego teamu. Na dziewiątej pozycji uplasował się syn dwukrotnego rajdowego mistrza świata Hiszpan Carlos Sainz Jr. z Toro Rosso. Jego wynik mógł być nawet lepszy, ale drugi zdobywający punkty debiutant w F1 miał pecha, podczas zmiany opon stracił kilkanaście sekund, gdy mechanicy nie mogli odkręcić tylnego, lewego koła w jego bolidzie.
Na mecie Hamiltonowi zwycięstwa gratulował gość honorowy, znany amerykański aktor Arnold Schwarzenegger.
- Jestem twoim wielkim fanem. Dziękuję, że przyszedłeś - powiedział Hamilton. - Sądziłem, że jesteś wyższy... - dodał kierowca.
- Nie założyłem moich szpilek - odpowiedział z uśmiechem aktor, fan sportów motorowych.
(PAP)
Reklama