Prezes PZLA Jerzy Skucha uważa, że halowe mistrzostwa Europy w Pradze można uznać za udane w wykonaniu 45-osobowej reprezentacj. - Trzeba się cieszyć tym, co jest, ale należy dostrzegać też braki – zaznaczył. Biało-czerwoni do kraju wrócą z siedmioma medalami.
- Jestem bardzo zadowolony z występu ekipy. Mówiłem już wcześniej, że przy sześciu medalach będą udane. Widać teraz, że mogło być ich więcej – powiedział Skucha.
Wspomniał przy tej okazji o biegu na 800 m Joanny Jóźwik (AZS AWF Warszawa), która przyjechała do Pragi z drugim wynikiem w Europie i była czwarta oraz nieobecnym z powodu infekcji Adamie Kszczocie (RKS Łódź). W siedmioboju Paweł Wiesiołek "szedł na medal", ale przy skoku o tyczce na 4,60 doznał urazu i nie ukończył rywalizacji.
- Asia nie pobiegła tak jak trzeba po medal, a nawet po zwycięstwo. Trzeba pamiętać, że został w domu chory Kszczot; on też walczyłby o podium. Oczywiście trzeba się cieszyć z tego, co jest, ale trzeba dostrzegać także braki - zaznaczył.
Zawiodła go także brązowa w Pradze skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko (Podlasie Białystok)
- Jest w tym roku najlepszą zawodniczką na świecie, a wywalczyła tylko brązowy medal i to z najsłabszym swoim wynikiem w tym sezonie. Może faktycznie przyczyną był zły rozbieg – zastanawiał się prezes.
Powodem do radości są za to występy młodych zawodników. 17-letniego Konrada Bukowieckiego (PKS Gwardia Szczytno), który był szósty w konkursie pchnięciu kulą i jego rówieśniczki sprinterki Ewy Swobody (UKS Czwórka Żory) – ósmej na 60 m. Oboje poprawili rekordy Europy juniorów.
- Dwaj młodzi zawodnicy już są w finałach mistrzostw Europy seniorów. To jest bardzo istotne. Walczyli jak równi z równymi. To wielka rzecz – podkreślił Skucha.
Mimo wszystko nie chce przyspieszać ich karier. Uważa, że powinni na spokojnie i normalnie przygotowywać się do sezonu letniego.
- Jeśli po takich przygotowaniach uda im się uzyskać wskaźnik PZLA na seniorskie mistrzostwa świata w Pekinie, to wtedy oczywiście powinni pojechać. Chociażby w kontekście przyszłorocznych igrzysk olimpijskich, dobrze jest zaliczyć taką imprezę po drodze – ocenił.
Skucha przypomniał, że pod dachem nie rywalizują młociarze i dyskobole, a w tych konkurencjach Polacy zdobywają od lat regularnie medale. Także w sierpniu w Pekinie powinni się liczyć.
Prezes związku pochwalił męską sztafetę 4x400 m, która o 0,04 s poprawiła rekord Polski sprzed 16 lat z halowych mistrzostw świata w japońskiej miejscowości Maebashi. Był to także do tej pory rekord Europy.
- Od tego momentu nikt się nie zbliżył do tego wyniku, a teraz aż dwie sztafety były lepsze. Szkoda oczywiście, że przegraliśmy złoto z Belgami, ale trzeba polskich chłopaków pochwalić. Bardzo dobrze pobiegli – zaznaczył.
Z praskich mistrzostw polska ekipa wróci z siedmioma medalami. W niedzielę cztery zdobyli: złoty Marcin Lewandowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL) na 800 m, srebrny Angelika Cichocka (ULKS Talex Borzytuchom) na 1500 m, brązowy sztafeta kobiet 4x400 m - Joanna Linkiewicz (AZS AWF Wrocław), Małgorzata Hołub (Bałtyk Koszalin), Monika Szczęsna i Justyna Święty (obie AZS AWF Katowice) - oraz na zakończenie imprezy srebrny zespół mężczyzn.
W sobotę trzy brązowe medale wywalczyli: Kamila Lićwinko (KS Podlasie Białystok) w skoku wzwyż, Rafał Omelko (AZS AWF Wrocław) w biegu na 400 m i Piotr Lisek (OSOT Szczecin) w skoku o tyczce.
(PAP)
Reklama