Służby imigracyjne czeka jedno z największych wyzwań w historii. Urząd imigracyjny (U.S. Citizenship and Immigration Services, USCIS) kończy przygotowania i oczekuje na falę wniosków od milionów osób chcących uzyskać ochronę przed deportacją i pracować w USA legalnie – dzięki rozporządzeniu prezydenta Baracka Obamy mającemu pomóc nieudokumentowanym imigrantom.
DACA na zakąskę
Już 18 lutego rozpocznie się zbieranie podań od osób kwalifikujących się do rozszerzonej wersji programu Deferred Action for Childhood Arrivals. Kwalifikować się będą do niego osoby, które w chwili przyjazdu do USA nie przekroczyły 16. roku życia i są niekarane. Będą miały prawo do pracy w USA przez okres trzech lat i numer Social Security. Szacuje się, że z programu skorzysta około 300–400 tys. nowych imigrantów i około 400 tys. osób, które już skorzystały z DACA i przedłużą sobie okres legalnego zatrudnienia. W porównaniu z poprzednimi przepisami z 2012 roku dotyczącymi DACA zachodzą dwie zmiany – moment przybycia do USA przesunął się z 2007 na 2010 rok, a wnioskodawca nie musi już mieć mniej niż 31 lat, aby móc wystąpić o zawieszenie deportacji.
Danie główne: DAPA
Największą rewolucją będzie jednak dużo większy program, który ruszy trzy miesiące później – Deferred Action for Parents of Americans (DAPA). Szacuje się, że może objąć nawet cztery miliony osób. Kryteria, jakie muszą spełnić nieudokumentowani imigranci, to: nieprzerwany pobyt w USA co najmniej od 1 stycznia 2010 roku, niekaralność oraz posiadanie dziecka, które albo jest obywatelem USA, albo może się wylegitymować zieloną kartą.
USCIS szacuje, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy począwszy od połowy maja do urzędów imigracyjnych zgłosi się 1,3 miliona osób. Tylko w ciągu pierwszych 90 dni urząd spodziewa się napływu 800 tys. podań. Będzie to ogromnym, dodatkowym obciążeniem dla tej instytucji, która już teraz musi przerobić około 6,3 miliona różnych podań rocznie.
Rachunek za usługę
Koszt wprowadzenia w życie rozporządzeń wykonawczych Obamy oszacowano na 324–484 miliony dolarów w ciągu najbliższych trzech lat. Finansowanie mają zapewnić opłaty samych imigrantów. Ma to i dobre, i złe strony. Dobre, bo administracja nie musi prosić Kongresu o przyznanie pieniędzy na realizację programu. Wiadomo, że w obu izbach większość mają obecnie republikanie, którzy są przeciwni decyzjom Obamy. Drugą, gorszą stroną medalu będą słone koszty dla imigrantów. W przypadku DAPA wniosek o przyznanie ochrony przed deportacją będzie kosztował 465 dolarów. Dla administracji jedynym finansowym problemem będzie więc wygospodarowanie pieniędzy na wstępny rozruch programu, do momentu, kiedy zaczną spływać pieniądze od wnioskodawców.
Z papierem szybciej
Analitycy sceny politycznej, zarówno z prawej, jak i lewej strony podkreślają, że margines błędu, na jaki może sobie pozwolić obecna administracja, jest bardzo wąski. Amerykanie doskonale pamiętają fatalny początek Obamacare w 2013 roku. Nieudolnie zrobiona strona internetowa skompromitowała program na samym starcie. Cena polityczna za kolejną wpadkę może być bardzo wysoka. I chodzi tu nie tylko o nieudokumentowanych imigrantów, którzy mogą bardzo długo czekać na pozwolenia na pracę, ale chociażby o osoby, które przez zasypanie USCIS podaniami później otrzymają obywatelstwo. A republikanie wykorzystają każdy pretekst, aby zdezawuować program.
Na szczęście rozszerzenie DACA i uruchomienie DAPA nie będzie się musiało wiązać z koniecznością budowy skomplikowanego portalu internetowego, tak jak to miało w przypadku Obamacare. Większość procedur USCIS prowadzonych jest metodami z epoki króla Ćwieczka, czyli na papierze. USCIS zapłacił co prawda miliard dolarów za elektroniczny system gromadzenia podań ELIS, ale ma on ciągle tyle wad, że nie będzie w tym przypadku użyty. Okazało się bowiem, że papierowe formularze wciąż rozpatrywane są dwa razy szybciej od elektronicznych.
Wszystkie ręce na pokład
Jednak sam zalew wniosków i formularzy wysyłanych pocztą będzie nie lada wyzwaniem. Podania będą trafiać do kompleksu USCIS pod Waszyngtonem, gdzie zatrudniono dodatkowo tysiąc pracowników. USCIS podpisał już umowę o leasingu 12-kondygnacyjnego budynku, którego utrzymanie, wraz z wypłatami dla pracowników, będzie kosztować około 40 milionów dolarów rocznie. DACA i DAPA zapewnią także tysiąc kolejnych miejsc pracy prywatnym podwykonawcom. „To z pewnością największy program imigracyjny, jaki kiedykolwiek wprowadzano w życie” – twierdzi Frank Sharry, dyrektor proimigracyjnej organizacji America's Voice. Jego zdaniem dodatkowym wyzwaniem będzie fakt, że dotyczyć będzie ludzi, którzy do tej pory jak ognia unikali kontaktu za jakimikolwiek władzami.
Pewne ścieżki zostały już przetarte. Procedury DAPA i rozszerzonego programu DACA będą wzorowane na prowadzonym przez rząd od 2012 roku pierwszym programie Deferred Action for Childhood Arrivals, z którego skorzystało już około 860 tysięcy młodych osób. Wprowadzanie go w życie wiązało się z pewnymi opóźnieniami, ale nie przyniosło poważniejszych problemów. W przypadku DAPA znalezienie i przeszkolenie dodatkowych pracowników nie będzie jednak rzeczą łatwą. Istnieją obawy, że USCIS będzie musiał skierować do tej pracy pracowników innych działów. A to może spowodować opóźnienia przy rozpatrywaniu podań o zielone karty, czy wniosków o naturalizację. Przyznał to nawet ostatnio rzecznik urzędu imigracyjnego Chris Bentley, choć jednocześnie zapewniał, że problem może dotyczyć tylko pierwszych dni, kiedy spodziewany jest zalew wniosków. USCIS zapowiada jednak oficjalnie, że do maja urząd będzie gotowy pod względem logistycznym.
Wątpliwości zostały
Prawnicy urzędu imigracyjnego muszą jeszcze rozstrzygnąć kilka ważnych problemów związanych z DAPA. Najważniejszy – to jak zdefiniować termin „rodzic” (parent) w przypadku osób, które mogą kwalifikować się do programu. Nie wiemy jeszcze, czy ojczymowie i macochy wychowujące młodych obywateli lub legalnych rezydentów USA będą się kwalifikować do odroczenia deportacji. Jakie będą procedury w przypadku osób rozwiedzionych niewychowujących dzieci? Co w przypadku konkubinatów? Na ostateczną interpretację przepisów trzeba będzie poczekać.
Drugim problemem będzie konieczność udowodnienia nieprzerwanego pobytu w USA przez miliony osób, które robiły wszystko, aby zacierać za sobą wszystkie ślady. Losy wielu osób mogą zależeć od tego, na jakim poziomie USCIS ustali standardy dowodów, jakie trzeba będzie przedstawić.
Miecz Damoklesa
Nad całym programem wiszą ciągle czarne polityczne chmury. Republikanie głośno mówią o łamaniu konstytucji i grożą zablokowaniem budżetu całego Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, w skład którego wchodzi USCIS. W sądzie federalnym w Teksasie rozpatrywany jest także pozew 26 stanów (głównie rządzonych przez republikańskich gubernatorów) przeciwko administracji, kwestionujący konstytucyjność działań prezydenta. Choć większość ekspertów od prawa konstytucyjnego uważa, że Biały Dom nie przekroczył obowiązujących ram prawnych, sprawy te będą wisieć nad DACA i DAPA jak przysłowiowy miecz Damoklesa.
Jolanta Telega
[email protected]
fot.Gerald Nino/CPB/Wikipedia
Reklama