Może polska społeczność nie ma dobrej frekwencji wyborczej, ale w przypadku zaciętego i wyrównanego wyścigu − a taki właśnie jest pojedynek Pat Quinn kontra Bruce Rauner − na wagę złota jest nawet pojedynczy wyborca i nowego znaczenia nabiera slogan – każdy głos się liczy.
W tym tygodniu kandydaci na gubernatora złożyli wizytę w chicagowskiej siedzibie Związku Narodowego Polskiego, gdzie spotkali się z przedstawicielami polonijnych organizacji i mediów. Ubiegający się o reelekcję demokratyczny gubernator Pat Quinn odwiedził ZNP w miniony wtorek, a w środę – republikanin Bruce Rauner, w towarzystwie małżonki Diany. Gości przedstawił zgromadzonym Frank Spula, prezes Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej, który też pełnił honory gospodarza.
Obydwaj politycy deklarowali swoją przyjaźń dla Polonii oraz wyrażali uznanie dla jej dorobku społecznego i kulturalnego w Stanach Zjednoczonych, a szczególnie w Illinois i Chicago, a także dla chlubnej historii Rzeczypospolitej i postępu, jaki się w niej dokonał w ostatnich dziesięcioleciach.
Również większość obietnic złożonych Polonii przez Quinna i Raunera brzmiała podobnie: ścisła współpraca z polonijną społecznością, zatrudnienie w administracji stanu wykwalifikowanych osób rekomendowanych przez liderów środowisk polonijnych, zorganizowanie stanowej delegacji handlowej do Polski i rozwinięcie relacji − biznesowych, turystycznych i kulturalnych − z krajem nad Wisłą.
Pat Quinn z wizytą w siedzibie ZNP:
Politycy mówili też o przyszłości Illinois. Quinn zapewniał, że pod jego przywództwem stan jest na drodze do odnowy gospodarczej. Przedstawił optymistyczny obraz Illinois: maleją wskaźniki bezrobocia, przedsiębiorstwa tworzą nowe miejsca pracy, a nawet przeprowadzają się do naszego stanu, zakładając w nim swoje siedziby, a wkrótce tysiącom mieszkańców poprawi się stopa życiowa dzięki planowanej podwyżce minimalnej stawki wynagrodzenia. Aktem odwagi i odpowiedzialności fiskalnej nazwał swoje poparcie dla utrzymania w mocy podwyżki stanowego podatku od dochodu, która miała być tymczasowa.
Natomiast w czarnych kolorach malował aktualną sytuację gospodarczą w naszym stanie Rauner, biznesmen, inwestor, miliarder, który sam finansuje swoją kampanię wyborczą. Według niego Illinois to stan, z którego uciekają przedsiębiorcy i wyprowadzają się mieszkańcy, nieprzyjazny dla prywatnych firm, mający najwyższe na Środkowym Zachodzie wskaźniki bezrobocia i ogromne problemy finansowe. Republikanin stwierdził, że zdecydował się wysunąć swoją kandydaturę w trosce o przyszłość Illinois i jeśli wygra wybory, zrezygnuje z gubernatorskiego wynagrodzenia i świadczeń.
Rauner liczy na swoje doświadczenie biznesowe i umiejętności na polu kierowania wielkimi firmami. Uważa, iż jego kwalifikacje w dziedzinie przedsiębiorczości będą przydatne w zarządzaniu Illinois, a także w rugowaniu z administracji stanu biurokracji i korupcji.
Rauner w przeciwieństwie do Quinna nie odpowiedział na pytania uczestników spotkania w siedzibie ZNP. Spieszył się na spotkanie z amerykańskimi weteranami. Nie można więc go było zapytać np. o porażki biznesowe i bankructwa, czy o wydatki na kampanię wyborczą, które szacowane są przez niektóre źródła na 75 mln dolarów.
Natomiast Quinn spędził więcej czasu niż Rauner z przedstawicielami Polonii, angażował się w dyskusję i odpowiadał wyczerpująco na pytania.
W wyścigu o urząd gubernatora jest jeszcze trzeci kandydat, prawie nieznany polsko-amerykańskim wyborcom – libertarianin Chad Grimm, menedżer klubu fitness, zwolennik posiadania broni palnej oraz małżeństw osób tej samej płci i przeciwnik aborcji.
Z ostatnich sondaży wynika, że udział Grimma w wyścigu może mieć znaczny wpływ na ostateczny wynik wyborów. Zdaniem ekspertów Grimm odciągnie głosy raczej od Raunera niż Quinna.
Alicja Otap
Zdjęcia: Dariusz Lachowski
Bruce Rauner i jego żona Diana z wizytą w siedzibie ZNP: