Krzysztof Włodarczyk stracił tytuł bokserskiego mistrza świata WBC w wadze junior ciężkiej. Przegrał w sobotę w Moskwie jednogłośnie na punkty z Rosjaninem Grigorijem Drozdem. Polak był czempionem tej federacji od 2010 roku.
Przed walką Włodarczyk był optymistą, przypomniał, że rok temu w rosyjskiej stolicy poradził sobie z mistrzem olimpijskim z Pekinu Rachimem Czakijewem, i zapewniał, że nie da szans również Drozdowi. Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Polski pięściarz był tłem dla dobrze dysponowanego przeciwnika, a sędziowie nie mieli wątpliwości - punktowali 118:109, 119:108, 119:108 na korzyść pretendenta.
- To spełnienie marzeń z dzieciństwa, jeszcze do mnie nie dociera, że się udało - powiedział chwilę po ogłoszeniu werdyktu Drozd. W wieku 35 lat po raz pierwszy został mistrzem świata, ale jego przewaga w Pałacu Sportu Dynamo w dzielnicy Kryłatskoje była bezdyskusyjna. Najlepiej świadczą o niej statystyki ciosów - Rosjanin miał 256 celnych, przy zaledwie 67 Włodarczyka. Jeśli chodzi o uderzenia proste - Drozd triumfował 144 do 31.
Polak miał średnią niewiele przekraczającą skutecznych pięć ciosów na każde trzyminutowe starcia. Prawdopodobnie nigdy w kilkunastoletniej karierze nie było tak źle pod tym względem. "Diablo" Włodarczyk przegrywał z Drozdem pod każdym względem - był wolniejszy, mało dynamiczny, nie nadążał za ruchliwym przeciwnikiem, który wyprowadzał po kilka uderzeń i odchodził w lewo-prawo, do tyłu. A w każdej sytuacji zagrożenia klinczował, zresztą taki scenariusz przewidywał trener Włodarczyka Fiodor Łapin.
Od pierwszego gongu zawodnik gospodarzy był aktywniejszy, a jego przewaga punktowa (podawana oficjalnie po czwartej i ósmej rundzie) tylko się powiększała. Znakomicie pracował na nogach, był kompletnie nieuchwytny dla Włodarczyka, który po raz siódmy bronił pasa WBC; wcześniej Polak był czempionem organizacji IBF. Ale jak się okazało, doświadczenie w walkach mistrzowskich nie miało żadnego znaczenia...
W siódmej rundzie Drozd doznał rozcięcia łuku brwiowego, ale szybko zostało ono zatamowane przez jego masażystę. Sporo większe problemy miał polski pięściarz w kolejnej odsłonie. Po mocnym ciosie Drozda Włodarczyk przyklęknął i został wyliczony przez sędziego. Mimo że do zakończenia potyczki było jeszcze sporo czasu, a jedyną nadzieję na zwycięstwo nokaut, obraz walki już się nie zmienił. Włodarczyk nie zagroził rywalowi, nie posłał go na deski, jak w 2011 roku Danny'ego Greena w 11. rundzie. Wtedy też do momentu przerwania pojedynku przegrywał na punkty.
33-letni Włodarczyk poniósł trzecią porażkę w zawodowej karierze; ma też 49 zwycięstw i remis. Dwa lata starszy Drozd wygrał 39. pojedynek, a przegrał tylko raz. Obecnie polski boks nie ma żadnego mistrza świata. W ostatnich latach byli nimi też Tomasz Adamek i Dariusz Michalczewski.
Przegrał również Kołodziej
Na tej samej gali Paweł Kołodziej przegrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie z broniącym tytułu rosyjskim bokserem Denisem Lebiediewem walkę o mistrzostwo świata federacji WBA w wadze junior ciężkiej.
Polski pięściarz poniósł pierwszą porażkę w zawodowej karierze, po 33 zwycięstwach z rzędu, ale żaden z jego wcześniejszych rywali nawet nie zbliżył się klasą sportową do Lebiediewa. Z takim przeciwnikiem zawodnik pochodzący z Krynicy Górskiej nigdy nie walczył, więc to miał być dla niego prawdziwy egzamin bokserski...
W miarę nieźle wyglądało pierwsze starcie, kiedy Kołodziej wykorzystując olbrzymią przewagę wzrostu (mierzy 193 cm, Lebiediew 180) i zasięgu ramion, swym lewym prostym trzymał na dystans bardzo groźnego Rosjanina. Polak zadawał nawet więcej ciosów, ale to był dopiero przedsmak tego, co wydarzyło się w drugiej rundzie.
35-letni Lebiediew zaczął tę odsłonę bardzo agresywnie, zaczął uderzać lewym prostym na tułów i prawym sierpowym na głowę. Nie wszystkie uderzenia doszły celu, ale po jednej z akcji kapitalnie trafił rok młodszego Kołodzieja w szczękę. Polski bokser szybko podniósł się z maty ringu, ale był wyraźnie zamroczony i sędzia nie pozwolił na kontynuowanie pojedynku.
Przed walką Kołodziej twierdził, że to były jego najtrudniejsze i jednocześnie najlepsze przygotowania w karierze, ale jak się okazało niewystarczające na Lebiediewa. Sztab warszawskiej grupy Sferis KnockOut w tajemnicy trzymał kontuzję prawej ręki pretendenta, ale ten uraz nie miał znaczenia dla przebiegu konfrontacji.
(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama