Cubano to kanapka, która musiała dotrzeć do Stanów Zjednoczonych, żeby otrzymać własną narodowość. Na Kubie jest po prostu nazywana - kanapką i wszyscy wiedzą, o jaką kanapkę chodzi. Jest to prosta kombinacja szynki, wieprzowiny, ogórków i sera. Oryginalnie, do kanapki używa się wieprzowinę marynowaną w mojo (roztworze z czosnku, cytrusów i ziół). Moja wersja będzie nieco inna. (Po oryginalny przepis na kubańską wołowinę odsyłam na stronę interentową www.dziennikzwiazkowy.com).
Większość produktów do tego przepisu można nabyć w każdym polskim sklepie spożywczym, natomiast potrzebnej nam wieprzowiny (hiszp.carnitas - miękkie, rozpływające się w ustach małe kawałki mięsa, lekko zrumienione z zewnątrz) polecam szukać w meksykańskich delikatesach; funt jest sprzedawany za około 6 dolarów.
Wprawdzie nie jest to kubańskie mięso, ale najbliższe oryginałowi, a w dodatku można je łatwo kupić, szczególnie w Chicago. Carnitas zawsze można zastąpić polskim gotowanym boczkiem - musi być tylko grubo pokrojony.
Kanapka cubano - przepis na dwie kanapki
Czas przygotowania: 10-15 minut
Koszt 3-4 dolary od osoby
Składniki:
2 bułki lub bagietka pokrojona na dwa 6-calowe (15 centymetrów) kawałki
1 łyżka masła w temperaturze pokojowej
Musztarda sarepska lub inna ulubiona
4-5 plasterków sera szwajcarskiego (Swiss)
3-4 plasterki ulubionej szynki (domowa lub od kości)
pół funta (250 gram) carnitas lub boczku
3-4 ogórki kiszone pokrojone w plasterki
Potrzebujemy patelnię na tyle dużą, by pomieściła dwie kanapki oraz coś, czym będzie można je przygnieść - do tego doskonale nadaje się drewniana łyżka.
Każdą bułkę kroimy wzdłuż na połowę i w środku z każdej strony smarujemy cienką warstwą musztardy. Wieprzowinę (carnitas) podgrzewamy na patelni z odrobiną oleju, 3-4 minuty, na średnim ogniu. Musi być w miarę ciepła.
Po podgrzaniu kładziemy ją na jednej części bułki, przykrywamy szynką, równo pokrywamy plasterkami ogórków i serem. Całość przykrywamy drugą częścią bułki.
Przed położeniem na patelnię zewnętrzne części kanapki należy posmarować masłem - górę i dół. Kanapki kładziemy na rozgrzanej patelni. Dociskamy z góry drewnianą łyżką. Czekamy, aż spód się zarumieni i przewracamy. Znów dociskamy i czekamy, aż się zarumieni. Kanapka jest gotowa, gdy bułka jest lekko zarumieniona i chrupiąca, a ser w środku lekko stopiony.
Jeszcze słowo o carnitas. Te kawałki wołowiny są sprzedawane na ciepło w dziale mięsnym. Czasami trudno się od razu do niego przekonać, ponieważ nieco dziwnie wygląda, jest rzucane jedno na drugie, a jego kawałki sprzedawane są ze skóra.
W sklepie prosząc o to carnitas przeważnie dostaniemy chude kawałki, ale dla osób odważnych, polecam skórę i te bardziej tłuste części.
W następnym odcinku w mojej kuchni trochę porannej gimnastyki po włosku.
Buon appetito!
Wieprzowina w marynacie mojo
Przepis na 16 do 20 porcji.
Składniki:
2/3 kubka (160 ml) oliwy z oliwek
1-1/2 łyżki (22 ml) tartej skórki z pomarańczy
1/2 kubka (125 ml) świeżego soku pomarańczowego
1/2 kubka (125 ml) soku z zielonych cytrynek
7 ząbków czosnku, drobno pokrojonego albo wyciśniętego
2/3 kubka (160 ml) luźno posiekanej zielonej kolendry (ang. cilantro)
1/4 kubka (60 ml) luźno posiekanych liści mięty
1 łyżka (15 ml) mielonego oregano
1 łyżka (5 ml) mielonego kminku
1 łyżka (5 ml) grubej soli
1 łyżka (5ml) mielonego pieprzu
4 to 6 lb (1,8 to 2,7 kg) łopatki wieprzowej (ang. shoulder)
W dużej misce należy połączyć skórkę pomarańczową, sok pomarańczowy, sok z zielonych cytrynek, czosnek, kolendrę, miętę, oregano, kminek, sól i pieprz. Dodać wieprzowinę. Przekładać, żeby marynata dobrze pokryła całość. Wszystko w dużej, dobrze zamkniętej torbie foliowej umieścić w lodówce na 12-24 godziny, co jakiś czas przewracając całość.
Po marynowaniu wieprzowinę włożyć do brytfanki. Nie przykrywać. Umieścić w piekarniku rozgrzanym do 425 st. Farenheita. Po 30 min. polać sokami i zmniejszyć temperaturę do 375 stopni. Polewać sokami co 30 min., aż do momentu, kiedy wewnętrzna temperatura mięsa osiągnie 160 st. F. Po wyjęciu z piekarnika należy całość zostawić na 30 minut do przestudzenia przed krojeniem.
O kucharzu
Mam na imię Piotr.
Pracowałem w sprzedaży, jeździłem 18-kołowcem, byłem szefem produkcji, menedżerem. Nie jestem profesjonalnym kucharzem. Gotowanie to moja pasja. Potrawy z całego świata lądują na moim talerzu, w mieszkaniu w Chicago.
Nie zawsze wszytko mi się udaje. Czasami z tych prób powstają całkiem nowe smakowe odkrycia. Większość moich przepisów bazuje na znanych potrawach, ale lubię dodać coś od siebie, zmieniać, uprościć.
Pierwszym i honorowym krytykiem jest zawsze moja żona, która zawsze, jako pierwsza próbuje wszystkich moich eksperymentów. Lubię też, kiedy przy stole zasiadają przyjaciele.
Mam nadzieję, że polubicie gotowanie ze mną. Smacznego!