Pierwszą kolejką podkreślamy grubą kreską. Nie ma co rozpamiętywać meczu z Buffalo, chociaż nie da się ukryć, że ta porażka boli. Czas na San Francisco 49ers. Nie byłoby nic piękniejszego, niż wygrać z finalistą Super Bowl sprzed dwóch lat na jego nowym, pachnącym jeszcze farbą, wybudowanym za ponad miliard dolarów stadionie i przy amerykańskim audytorium, oglądającym transmisję na kanale NBC.
Tylko jak to zrobić, by wywieźć z San Francisco punkty. Nic prostszego. Trzeba zagrać lepiej niż przeciwko Bills. Przebiec więcej, niż 86 jardów, rzucić przynajmniej tak daleko jak ostatniej niedzieli, czyli 341 jardów. Nie gubić piłki jak to zrobił Brandon Marshall i nie podawać jej dwukrotnie do rąk przeciwnika, co było dziełem Jaya Cutlera. Trzeba lepiej bronić, wywierać większą presję na rozgrywającego 49ers i być tak precyzyjnym jak Robbie Gould, który nie pomylił się ani razu. I przede wszystkim życzyć zdrowia, bo niektórym ostatnio go brakuje. Nie wiadomo, czy zagrają Roberto Garza, Matt Slauson, Brandon Marshall, Alshon Jeffery. Ich udział w niedzielnym meczu nie do końca jest pewny. Jeżeli te warunki zostaną spełnione, to wieści znad zatoki San Francisco mogą napłynąć naprawdę miłej treści.
San Francisco jest mocnym zespołem, budowanym od lat z konsekwencją i dużym wyczuciem. Ma w swoich szeregach wiele indywidualności. Colin Kaepernick, Frank Gore, Anquan Boldin, Michael Crabtree, to tylko niektórzy z nich. 49ers wygrali na inaugurację z Dallas 28:17, ale jak trzy błędy popełnia Tony Romo, to z Dallas nie jest trudno wracać do domu z punktami, co zresztą pamiętają Bears, którzy dwa lata temu, dzięki rozgrywającemu Cowboys powiększyli wówczas swój stan posiadania.
Jay Cutler wcale nie jest gorszy od Colina Kaepernicka, Matt Forte od Franka Gore, Brandon Marshall od Anquana Boldina, a Alshon Jeffery od Michaela Crabtree. Trzeba tylko zadbać o szczegóły, bo one będą miały decydujące znaczenie. I nie patrzeć w przeszłość, bo ta nie jest budująca dla Bears. Dwa lata temu polegli oni z 49ers 7:32, przy okazji pozwalając zabłysnąc debiutującemu wówczas Kaepernickowi. W niedzielę będzie lepiej. Musi być lepiej!
Dariusz Cisowski
Reklama