Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 03:23
Reklama KD Market

Pora na Bears. Na pierwszy ogień Buffalo Bills



W niedzielę w samo południe futboliści Chicago Bears otwierają nowy sezon. Przeciwnikiem ich będzie Buffalo Bills. Cztery ostatnie mecze otwarcia na Soldier Field zakończyły się sukcesem Bears. Wszyscy, którzy wierzą w prawo serii są przekonani, że sztuka ta uda się po raz piąty. Bo jeżeli nie z Bills, to z kim?

Terminarz rozgrywek nie rozpieszczał zespół Marca Trestmana. Przyjdzie im grać sześć meczów z zespołami, które w ubiegłym roku awansowały do playoffs (dwa razy z Green Bay oraz z San Francisco, Caroliną, New England i New Orleans). Z czterema w pierwszych ośmiu kolejkach, w tym z trzema na wyjazdach. Dlatego tak ważny jest zwycięski start z zespołem, który do elity nie zalicza się i jest jednym z najsłabszych, z którym przyjdzie zmierzyć się Bears na własnym stadionie.

Prognozy nie są najgorsze

Eksperci, którzy od lat zajmują się futbolem amerykańskim na zwycięzcę grupy NFC North wskazują Green Bay Packers, dając im 11 wygranych i 6 porażek. Tuż za nimi plasują się Bears, tylko z jednym zwycięstwem mniej. Detroit Lions i Minnesota Vikings w tej rywalizacji mają się nie liczyć. Gdyby te przewidywania sprawdziły się, Bears z dziką kartą zapewniliby sobie playoffs, wspólnie z San Francisco, które zostało „wycenione” na 11 zwycięstw.

W notowaniach całej ligi najwyżej stoją akcje Seattle Seahawks, Denver Broncos, San Francisco 49ers i Green Bay Packers. Bears znajdują się pod koniec pierwszej dziesiątki.

A jaka będzie rzeczywistość?

Sezon przygotowawczy wypadł remisowo. Dwa zwycięstwa i tyle samo porażek. Nie rzuca on jednak światła na siłę zespołu, jego wartość. Tak naprawdę był on tylko ważny dla tych, którzy walczyli o miejsce w podstawowym 53-osobowym składzie. Pozostali, którzy to miejsce mieli zapewnione, nie wykazywali zbyt dużej determinacj, obawiając się kontuzji, a te nie tylko eliminowałyby z gry, również nie pozwalałyby zarabiać. A są to pieniądze bardzo często trudne do ogarnięcia.

We wspomnianym 53-osobowym składzie znależli się wszyscy ci, którzy tam znależć się powinni. Jay Cutler i jego zmiennicy Jimmy Clausen i David Fales. Aż pięciu runningbacks z Mattem Forte na czele. Wide recivers Alshon Jeffery, Brandon Marshall, Santonio Holmes, Josh Morgan. Tight end Martellus Bennett I Matthew Mulligan.

Mocna powinna być linia offensywna wzmocniona Jermonem Bushrodem z Mattem Slausonem, Roberto Garzą, Kyle Longiem i Jordanem Millsem.

Jest nadzieja, że również linia defensywna, która w ubiegłym sezonie należała do najsłabszych w NFL, teraz poprawi swoje notowania. Jared Allen, Lamarr Houston, Jeremiah Ratliff powinni o to zadbać.

Zaufanie wzbudzają cornerbacks Charles Tillman, Tim Jennings, Kyle Fuller oraz linebeckers z Lance Briggsem, Shea McLallinem, D.J. Williamsem i Jonathanem Bosticem.

Niewiadomą jest postawa safeties Chrisa Conte I Majora Wrighta, puntera Pata O’Donnella, dla którego jest to pierwszy sezon w NFL oraz kickera Robbie Goulda, który jakby coraz częściej zaczął się myslić.

Zagadką pozostaje dyspozycja special teams. W meczach towarzyskich było to najsłabsze ogniwo Bears. I pozostaje tylko mieć nadzieję, że w sezonie regularnym będzie ono znacznie bardziej produktywne.

Chicagowskie akcenty

Bills pojawią się w Chicago z kilkoma byłymi „Niedźwiadkami” w składzie. Jordan Palmer jeszcze dwa tygodnie temu miał nadzieję, że będzie zmiennikiem Jaya Cutlera. Ostatecznie wylądował w Buffalo. Tam też znalazł się, zwolniony z Dallas, Kyle Orton, ten sam, który kilka lat temu został wysłany do Denver w zamian za Cutlera. Chris Williams, który w tamtym roku rozegrał 16 spotkań w St. Louis teraz jest w Bills, podobnie jak Corey Graham, który w Chicago był w special teams. Czy ich gra pomoże Bills w odniesieniu sukcesu w niedzielnym meczu. Wątpliwe. Również kilka perełek w zespole z Buffalo nie będzie chyba w stanie zagrozić Bears.

Bills w ubiegłym sezonie imponowali w ilości przebiegniętych yardów. Ich średnia 144 yd na mecz była drugą w NFL. To zasługa C.J. Spillera i Freda Jacksona. Jeżeli oni mają swój dzień, to Bills mogą być groźne dla każdego. W swoim składzie mają też wziętego z draftu Sammy Watkinsa, jednego z najzdolniejszych wide recivers ubiegłego sezonu uniwersyteckiego. Tylko czy E.J.Manuel, który najprawdopodobniej będzie pierwszym rozgrywającym Bills, będzie w stanie to wykorzystać. W tamtym roku opuścił on z powodu kontuzji sześć meczów, w tych, w których brał udział miał 60 procent skuteczności, 11 razy rzucił na przyłożenie, popełnił 9 błędów, a jego passer rating wynosił niespełna 77 pkt.

Do tegorocznych rozgrywek Bills przystępują bez dwóch swoich najlepszych linebackers-Kiko Alonso i Nighela Bradhama, co z pewnością ułatwi zadanie Jay Cutlerowi. W ostatnim meczu obydwu zespołów, rozegranym w 2010 roku w Toronto, był on wyróżniającym się zawodnikiem. Rzucił na odległość 188 yd, zaliczył dwa przyłożenia. To głównie dzięki niemu i Timowi Jenningsowi Bears wygrali 22:19. Wtedy jednak Spiller i Jackson zaczynali swoje kariery w NFL. Obaj wybiegali zaledwie 36 yd. Teraz sytuacja jest zupełnie inna, dlatego mecz w Toronto jest tylko przypomnieniem statystycznym, a nie żadnym odnośnikiem do teraźniejszości.

Ostatni raz Bills byli w playoffs 15 lat temu. W minionych pięciu sezonach nigdy nie udało im się wygrać więcej niż sześć meczów. Bears z kolei nie przegrali żadnego z czterech meczów otwarcia, od czasu, kiedy w Chicago pojawił się Jay Cutler. Dlaczego więc nie mieliby wygrać po raz piąty.

Dariusz Cisowski
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama