Polscy siatkarze w niedzielne popołudnie zameldowali się we Wrocławiu. Biało-czerwoni są współliderem w grupie A wraz z Australią, która pokonała Kamerun 3:0. Niespodziankę w Krakowie sprawił Iran, który w meczu grupy D wygrał z Włochami 3:1.
Podbudowani gładkim zwycięstwem odniesionym nad Serbią na Stadionie Narodowym w Warszawie podopieczni Stephane'a Antigi po przyjeździe do stolicy województwa dolnośląskiego odpoczywali po sobotnim meczu otwarcia, ale też odbyli trening na siłowni.
Szkoleniowiec Polaków nie ukrywał radości z udanego początku rywalizacji, ale też starał się tonować hurraoptymizm.
- Świetnie się stało, ale to dopiero początek i musimy pracować dalej. Mam nadzieję, że Hala Stulecia i Wrocław będą dla nas równie szczęśliwe, jak Stadion Narodowy – zaznaczył Francuz.
O spokojne podejście do sprawy apelował również m.in. były opiekun biało-czerwonych Waldemar Wspaniały
- Apeluję, by być cierpliwym - na każdym etapie tego turnieju. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. To jest w tej chwili najważniejsze - podkreślił.
Gospodarze MŚ po zakończeniu pierwszej kolejki spotkań w grupie A zajmują ex aequo pierwsze miejsce w tabeli wraz z Australijczykami. Ci ostatni zrewanżowali się wieczorem Kamerunowi za porażkę (1:3) w fazie grupowej poprzedniej edycji imprezy. W szeregach zwycięzców wyróżniał się atakujący Thomas Edgar, zdobywca 18 pkt.
Ekipa z Afryki ambitnie walczyła, ale umiejętnościami wyraźnie ustępowała rywalom. Wyróżniała się za to oryginalnymi fryzurami i zyskiwała sympatię kibiców sposobem okazywania radości po efektownych blokach, czym przypominała celebrowanie zdobytych goli przez kolumbijskich piłkarzy podczas tegorocznego mundialu.
W drugim z niedzielnych spotkań w tej grupie również obyło się bez niespodzianki. W "derbach Ameryki Południowej" Argentyna nie miała większych problemów i w trzech setach uporała się z Wenezuelą. Liderem tej ostatniej był Kervin Pinerua, ale zabrakło mu wsparcia ze strony kolegów.
Rewanż udał się tego dnia również Iranowi, który miał do wyrównania rachunki z Włochami. W lipcu ekipa z Italii triumfowała w pojedynku tych drużyn, gdy stawką było trzecie miejsce w turnieju finałowym Ligi Światowej. Kluczem do zwycięstwa był szczelny blok podopiecznych trenera Slovana Kovaca.
Niespodziewanie punkt stracili Amerykanie, którzy wygrali 3:2 z Belgią. Szkoleniowiec triumfatorów tegorocznej edycji LŚ John Speraw zaznaczył jednak, że zwycięstwo jego zespołu dopiero po tie-breaku nie należy traktować jako zaskoczenia.
- Analizowaliśmy dokładnie grę Belgów i wiedziałem, że należy im się duży szacunek. Ich system gry jest wspaniały. Mają wielu zawodników, którzy są w stanie wejść z ławki i pomóc drużynie. To niebezpieczny zespół. To, że wygraliśmy LŚ nie znaczy, że zwycięstwa będą przychodziły nam z łatwością - podkreślił.
Na dobrą postawę i wzrastający poziom belgijskiej ekipy eksperci siatkarscy zwracali uwagę już w zeszłym roku. Po pierwszym dniu rywalizacji w grupie D na pierwszym miejscu w tabeli są Francuzi, którzy bez większych problemów uporali się z Portoryko 3:0.
W poniedziałek zmagania zainaugurują zespoły z grup B (Katowice) i C (Gdańsk).
(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.