Z słuchawkami na uszach, na kocu rozłożonym na podjeździe do garażu, 15-letnia Marli Hamblin zażywała kąpieli słonecznej. W tym samym czasie jej starsza siostra wyprowadzała samochód z garażu. Nie zauważyła leżącej na podjeździe dziewczyny do chwili, gdy koła pojazdu zdruzgotowały jej głowę. Przewieziona do szpitala zmarła dwa dni po wypadku.
Po oględzinach miejsca wypadku w Syracuse w Utah, policja stwierdziła, że kierowca samochodu nie mógł zauważyć leżącej na ziemi dziewczyny. Rzeczniczka miejscowej policji Erin Behm zaapelowała do mieszkańców o zachowanie jak najdalej idącej ostrożności, zwracając uwagę, że podobne wypadki mają miejsce aż nadto często.
Marli, jedna z pięciorga dzieci państwa Hamblin, grała na pianinie i właśnie dostała się do zespołu cheerleaderek miejscowego liceum. Była osobą pełną wigoru, wiecznie uśmiechniętą i zadowoloną z życia. W telewizji FOA 13 News jej dziadek Ron Hamblin wspominał, że wnuczka miała ambicję osiągnięcia sukcesu we wszystkim, za co się wzięła. (eg)
fot. Marcin Wichary/Flickr