Karen Lewis, prezes Chicagowskiego Związku Nauczycieli i potencjalna kandydatka na burmistrza często występuje przeciw wpływom bogatych. Zarzuca, że nie mają zielonego pojęcia o życiu zwykłych obywateli, choć udają, że jest inaczej. Okazuje się, że sama też nie boryka się z takimi kłopotami, jak większość mieszkańców Chicago, ponieważ zarabia ponad 200 tys. dol. rocznie i jest właścicielką trzech nieruchomości.
Lewis nieustannie gani burmistrza Emanuela za jego wielomilionowy majątek i z tego powodu przedstawia go jako narzędzie korporacyjnego Chicago. Ma pewnie sporo racji, lecz sama nie ma powodu do narzekań. Posiada domy na Hawajach i dom w zamożnym Harbor Country, regionie w południowo-zachodnim Michigan, gdzie znajduje się również wakacyjny dom Emanuela.
61-letnia Lewis na razie bada nastroje mieszkańców Chicago. Chce wiedzieć, czy ma szanse wysadzić Emanuela z urzędu po jednej kadencji. Twierdzi, że nie ma jeszcze pewności, czy podejmie to wyzwanie, choć pewną zachętą może być wynik sondażu przeprowadzonego przez polityczny portal "Chicago Sun-Times" Early & Often, który dał jej 9 proc. przewagę nad burmistrzem.
Po strajku nauczycieli w 2012 roku i zamknięciu w ubiegłym roku rekordowo dużej liczby szkół kampania wyborcza Karen Lewis najprawdopodobniej skupi się na coraz głębszych podziałach w dochodach chicagowian. Prezes CPS już nawołuje do podniesienia podatków bogatym mieszkańcom miasta na cele edukacyjne. W tej grupie sama znalazła się obok burmistrza. Ze związku chicagowskich nauczycieli dostaje blisko 140 tys. rocznie plus ponad 18 tys. w świadczeniach nie podlegających opodatkowaniu. Jako wiceprezes stanowej federacji nauczycieli (Illinois Federation of Teachers) zarabia ponad 65 tys. rocznie plus 16 tys. w świadczeniach.
4 lata temu ubiegając się o stanowisko prezesa CTU Karen Lewis przyrzekła, że jej wynagrodzenie nie będzie wyższe od wynagrodzenia najlepiej zarabiającego nauczyciela. Oczywiście nikt w publicznym szkolnictwie nie zarabia tyle co ona. Lewis tłumaczy, że nie złamała przyrzeczenia, ponieważ dostaje wynagrodzenie za cały rok pracy, a nie (jak nauczyciele) za 39-tygodniowy rok szkolny. W rozmowie z "Chicago Sun -Times" stwierdziła, że marzy o 50-godzinnym tygodniu pracy. W tej chwili zaczyna o godz. 7 rano i jest szczęśliwa, jeśli uda się jej wrócić do domu o 22. Dochody Karen Lewis stawiają ją w grupie 5 proc. najlepiej sytuowanych Amerykanów. (eg)
Zdjęcie: Karen Lewis fot.Flickr