Sarah Palin chce wyrzucić prezydenta z urzędu w ramach procesu zwanego impeachmentem. Szanse na to są zerowe. Republikanie w Izbie Reprezentantów chcą wyrzucić prezydenta przez postawienie go przed sądem i skazanie za nadużywanie władzy wykonawczej. Szanse na to są też zerowe. Inni marzą o zwolnieniu Obamy z pracy przez udowodnienie w trakcie niekończących się przesłuchań, iż wydarzenia w konsulacie USA w Bengazi stanowią "aferę na miarę Watergate". Szanse na to są minusowe.
Cóż w tej sytuacji ma począć kongresmen Darell Issa z Kalifornii, zawzięty wróg obecnej administracji i szef komisji o nazwie Committee on Oversight and Government Reform, która zajmuje się nadzorowaniem prawidłowości działania rządu federalnego? Najlepiej jest wykreować jakąś aferę i zorganizować przesłuchania z udziałem kogoś z Białego Domu. Pan Issa tak właśnie zrobił. Najpierw ogłosił, że istnieją "uzasadnione podejrzenia", iż utworzone w Białym Domu biuro Office of Political Strategy and Outreach złamało prawo, gdyż członkowie rządu federalnego prowadzili działalność czysto polityczną, co jest nielegalne. Zaraz potem Issa wydał nakaz stawienia się przed komisją dyrektora tegoż biura, Davida Simasa.
Biały Dom zdecydowanie odmówił, na co Issa zareagował zwołaniem posiedzenia komisji, na które zaproszono świadka w osobie Carolyn Lerner, niezależnej od partyjnych układów specjalistki do spraw prawnych podstaw działania rządu.
I tu zaczyna się prawdziwy cyrk, chyba nawet bez kółek. Gdy posiedzenie komisji się rozpoczęło, Issa wygłosił swoje wstępne przemówienie, w którym barwie opisał przestępczą działalność rządu federalnego. Następnie wystąpił jego demokratyczny kolega, Elijah Cummings, który miał oczywiście zupełnie inne zdanie na ten temat. Potem mieli zeznawać świadkowie, ale nie mieli okazji, by to zrobić, gdyż posiedzenie zostało nagle przez Issę zakończone, bez podania jakichkolwiek przyczyn. Pani Lerner opuściła salę obrad w stanie pewnego zdenerwowania, czemu nie można się dziwić, gdyż straciła sporo czasu.
Jednak przyczyna pośpiesznego zakończenia posiedzenia komisji jest w miarę oczywista – Issa nie chciał z siebie zrobić kompletnego barana i stchórzył. A stchórzył dlatego, że wyczytał we wstępnym zeznaniu Lerner, złożonym na piśmie, iż żadnych nieprawidłowości w działaniu Office of Political Strategy and Outreach nie można się dopatrzeć. Innymi słowy, Issa wycofał się z przesłuchiwania świadka, którego sam powołał w ramach idiotycznej nagonki, którą sam stworzył. Ciekaw jestem w związku z tym, czy nadal będzie się tą sprawą zajmował, czy też poświęci się bez reszty tworzeniu jakiejś zupełnie innej afery. Jestem pewien, że gdzieś w czeluściach Białego Domu można będzie znaleźć mrożące krew w żyłach przestępstwa – wystarczy tylko najpierw ustalić, czego przestępstwo ma dotyczyć i jakich ludzi trzeba zaciągnąć przed komisję na przepytanie.
Kongresmen Darell Issa w swojej dotychczasowej karierze w roli szefa wspomnianej komisji wydał w sumie 99 subpoenas, czyli prawnych nakazów stawienia się świadka w Kongresie. Jest to swoisty rekord, gdyż tyle nakazów nie wydało w sumie trzech jego poprzedników. Może pan Issa po prostu lubi przesłuchiwać ludzi przed kamerami telewizji. Ale jeśli tak, to winien zapewne być gotów wysłuchiwać wszelkich zeznań, a nie tylko tych, które są po jego myśli.
Andrzej Heyduk
Darrell Issa fot.Office of Congressman Darrell Issa/Wikipedia
Reklama