Reprezentacja Brazylii nie potrafiła podnieść się po dotkliwej porażce z Niemcami (1:7) w półfinale piłkarskich mistrzostw świata i w sobotę w Brasilii uległa Holandii 0:3 w meczu o trzecie miejsce. Canarinhos żegnały gwizdy kibiców.
Kibice mają prawo czuć się zawiedzeni. Miał to być bowiem mundial należący do Brazylii. Od gospodarzy oczekiwano przynajmniej udziału w finale. Tymczasem Canarinhos zajęli czwarte miejsce tracąc na tym mundialu 14 goli - najwięcej w historii swoich występów w mistrzostwach świata.
Z pokonania gospodarzy turnieju i zdobycia trzeciego miejsca, tylko częściową satysfakcję mieli Holendrzy.
"Zasługiwaliśmy, aby zagrać w niedzielnym finale. Tym bardziej należało nam się trzecie miejsce. Jednak nadal mamy kaca po półfinałowej porażce z Argentyną" - powiedział po sobotnim meczu pomocnik reprezentacji "Oranje" Arjen Robben.
Po zawodzie, jaki sprawił Brazylijczykom ich zespół, miejscowi kibice sympatią obdarzyli Niemców. Wpływ na to będzie miał fakt, że podopieczni Joachima Loewa w niedzielnym finale w Rio de Janeiro zmierzą się z Argentyną, z którą od zawsze dzielą Brazylię animozje. To właśnie argentyńscy kibice najgłośniej wyśmiewali się z porażki Canarinhos z Niemcami.
Dlatego dla brazylijskich kibiców gorsze do przełknięcia od porażek z Niemcami i Holandią będzie niedzielne zwycięstwo "Albicelestes".
"Przecież w finale zagrają Argentyńczycy. Jeśli wygrają, to będzie dopiero kompromitacja. Są naszymi odwiecznymi wrogami, nienawidzimy ich. Gdyby wygrali na Maracanie i zdobyli mistrzostwo świata, byłby straszny wstyd. Argentyna nie może wygrać. Brazylijczycy stają się teraz... Niemcami. Będziemy ich dopingować ze wszystkich sił" - powiedział mieszkaniec Kurytyby, Domingos Thadeu Ribeiro da Fonseca.
W 1950 roku, kiedy Brazylia po raz pierwszy organizowała mundial, tytuł mistrzowski zdobył Urugwaj, pozbawiając go gospodarzy w decydującym meczu na Maracanie.
Gdyby w niedzielę wygrała w finale Argentyna, byłaby kolejnym sąsiadem Brazylii, który zdobył tytuł podczas mistrzostw rozgrywanych na jego terenie.
Dla papieża Franciszka, który znany jest z sympatii do futbolu, zwycięzca niedzielnego finału schodzi na dalszy plan. Na jego profilu na Twitterze pojawił się wpis: „Dzięki mundialowi spotkały się osoby reprezentujące różne kraje i religie. Oby sport mógł zawsze sprzyjać kulturze spotkania".
„Watykańskie derby”, jak nazywany jest niedzielny finałowy mecz piłkarskich mistrzostw świata Argentyna - Niemcy, sędziować będzie Włoch Nicola Rizzoli. Na tę serię niecodziennych zbiegów okoliczności zwracają w sobotę uwagę włoskie media.
Prasa zilustrowała artykuły na temat meczu o Puchar Świata zdjęciami z kilku spotkań papieża Franciszka i jego emerytowanego poprzednika Benedykta XVI.
„Papieże są ponad; mówią zawsze, żeby wygrał najlepszy” - powiedział rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi.
Z kolei informatycy z uniwersytetu w Berlinie obliczyli, że niedzielny finał będzie bardzo wyrównany, ale większe szanse na zwycięstwo ma jednak ekipa z Ameryki Południowej.
"Prawdopodobieństwo, że zwycięży Argentyna wynosi 51 procent" - powiedział jeden z naukowców, Raul Rojas.
Zaznaczył on, że algorytm jest na tyle dokładny, że prawidłowo wytypował prawie wszystkich zwycięzców w fazie grupowej. Pomylił się tylko co do... Hiszpanii. (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.