Amerykański Kościół katolicki bierze żywy udział w ogólnokrajowej debacie na temat imigracji. Po tym jak były gubernator Florydy Jeb Bush wywołał oburzenie antyimigranckiego lobby wypowiedzią, że nielegalne przekraczanie granicy USA w celu poszukiwania pracy, by utrzymać rodzinę, jest „gestem miłości”, z obroną Busha wystąpił arcybiskup Miami Thomas Wenski.
W opublikowanym przez prasę liście arcybiskup przyznał rację byłemu gubernatorowi. Powołał się przy tym na Drugi Sobór Watykański, który orzekł, że człowiek jako istota stworzona przez Boga na jego podobieństwo nie może realizować się inaczej jak tylko przez czynienie daru z samego siebie. Imigranci podejmujący wyzwanie, jakim jest przekroczenie południowej granicy Stanów Zjednoczonych, nie czynią tego dla siebie, ale dla wsparcia rodziny.
Prowadzone wśród nich sondaże wskazują, że większość z nich przybyła do USA właśnie w poszukiwaniu lepszego życia dla swoich rodzin. Ryzykują przy tym życie i zdrowie, bowiem muszą unikać przemytników narkotyków, środowisk kryminalnych, skorumpowanych przedstawicieli władzy oraz walczyć z przeciwnościami natury. Od roku 2000 około 6 tys. imigrantów za próbę dotarcia do Stanów zapłaciło życiem po amerykańskiej stronie granicy.
Decyzja o wyemigrowaniu ze swojego kraju nigdy nie jest łatwa. Imigranci zdają sobie sprawę, że mogą zapłacić za to rozłąką z rodzinami. Dlatego najchętniej pozostaliby w domu i pracowali na utrzymanie rodzin, ale nie pozwalają im na to warunki ekonomiczne i polityczne. Sondaże wskazują też, że imigranci poszukujący pracy przybyliby do USA legalnie, jeżeli tylko mieliby taką szansę, ale system imigracyjny przewiduje tylko 5 tys. wiz dla niewykwalifikowanych robotników. Wizy tymczasowe do prac rolnych i sezonowych mają ograniczony zasięg. Imigranci, którzy nie są w stanie skorzystać z legalnych sposobów podjęcia pracy, przybywają i tak, bo wiedzą, że istnieje zapotrzebowanie na ich pracę, choć jest to zatrudnienie bez ochrony prawnej, skutkujące wyzyskiem.
Demonizowanie imigrantów bez dokumentów, jako przestępców łamiących prawo, powoduje tylko tarcia i nie przyczynia się do naprawy system imigracyjnego. Jak podkreślił b. gubernator Bush, ci imigranci nie są kryminalistami, a pobyt w USA bez papierów nie jest przestępstwem kryminalnym, ale wykroczeniem. Ten komentarz wywołał lawinę głosów. Niektórzy chcieliby, aby wszystkich imigrantów uznać za przestępców, jak proponuje projekt ustawy SAFE Act. Większość Amerykanów jest jednak za tym, aby imigranci zapłacili odpowiednią do ich wykroczenia grzywnę, umożliwiającą im podjęcie starań o uregulowanie ich statusu prawnego w USA. Jest to rozsądna droga, którą powinien podążyć Kongres.
Konkludując swój list, abp Wenski stwierdza, że mówiąc o geście miłości, b. gubernator Bush nadał debacie na temat imigracji humanitarny aspekt. Imigranci są istotami ludzkimi, kochającymi swoje rodziny tak samo jak Amerykanie. Zanim Jeb Bush wypowiedział słowa o imigrantach, zdawał sobie z pewnością sprawę z opozycji, jaką napotka – nawet w swojej partii – a jednak uczynił to, dając tym impuls do rozwiązania sprawy.
Wojciech Minicz
Reklama