Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 19:23
Reklama KD Market

Polonijna Wielkanoc, czyli jak spędzamy święta na emigracji

Polonijna Wielkanoc, czyli jak spędzamy święta na emigracji
Dla większości Polaków w kraju (63 proc.) Wielkanoc to przede wszystkim święta rodzinne, a nie przeżycie religijne (44 proc.) – wynika z najnowszego sondażu CBOS.  O to,  w jaki sposób spędzają ten wyjątkowy czas zapytaliśmy Polonusów z metropolii chicagowskiej. Okazuje się, że Święta Wielkanocne upłyną im pod znakiem rodzinnych spotkań, religijnej refleksji i… tradycyjnego obżarstwa.

/a> fot.Olek Remesz/Jnn13/Wikipedia/123RF Stock Photos


Ewa Jabłońska, nauczycielka chicagowskiego liceum publicznego im. Roosevelta i Polskiej Szkoły im. Tadeusza Kościuszki:

- Święta zawsze spędzam w gronie bliskich. To już tradycja. Moje starsze dzieci mają już swoje rodziny, więc przygotowanie wspólnych świąt jest podzielone. Córka Patrycja z mężem Tomkiem przygotowują Dzień Dziękczynienia, ja z młodszym synem Sebastianem - wigilię, a Święta Wielkanocne - syn Robert z żoną Marzeną. Na wiosennie udekorowanym stole będzie tradycyjnie koszyczek ze święconką i kosz z kolorowymi pisankami, które wcześniej przygotowuję z wnukami: Adasiem, Alexem, Nicole i Kacprem. Oprócz tradycyjnych potraw będą jajka faszerowane pieczarkami, zapiekane w skorupkach, zapiekana biała kiełbasa z miodem i musztardą podlana piwem oraz specjalność pani domu - zielona babka pistacjowa. Święta Wielkiej Nocy to dla nas, katolików refleksja nad obecnym życiem oraz wiara i nadzieja na szczęście wieczne. Życzę pogodnych, serdecznych spotkań w gronie rodziny, a Chrystus Zmartwychwstały niech wypełni nasze serca radością i pokojem. Alleluja!

Monika Myśliwiec Gałuszka, koordynatorka ds. polskich w Chicagowskiej Radzie Wyborczej:

- Święta Wielkanocne mam już zaplanowane. W niedzielę idziemy z mężem na śniadanie świąteczne do moich rodziców, na obiad do mojej cioci, a wieczorem do naszego domu przychodzi rodzina mojego męża. Już w Wielki Piątek zaczynamy z moją mamą gotować świąteczne potrawy i piec ciasta. W sobotę tradycyjnie idziemy z koszyczkiem do kościoła poświęcić pokarmy, a po święconce odwiedzimy grób babci na cmentarzu. Życzę pracownikom i Czytelnikom "Dziennika Związkowego" wspaniałych i radosnych Świąt Wielkiej Nocy w gronie rodzinnym.

Izabela Jakubek:

Przez ostatnie dziesięć lat pobytu w Chicago Wielkanoc spędzałam organizując niedzielne śniadanie w gronie znajomych oraz bliskich przyjaciół. Mój dom otwarty był szczególnie dla ludzi, którzy podobnie jak ja rodzinę pozostawili w Polsce. Obchodzenie Wielkanocy w ten sposób nie tylko stwarzało namiastkę "rodzinnych świąt", ale również pozwalało zaobserwować na jak różne sposoby (szczególnie pod względem kulinarnym) obchodzona jest Wielkanoc przez ludzi z różnych regionów Polski. W tym roku postanowiłam uczcić Święta Wielkanocne w stylu odbiegającym od tradycji i planuję zjeść niedzielny

w jednej z restauracji w centrum Chicago.

Dariusz Bosek:

Święta zawsze spędzamy całą rodziną i z bliskimi znajomymi. Święta Wielkanocne u nas w domu zaczynają się już w Niedzielę Palmową i trwają przez cały Wielki Tydzień. W sobotę tradycyjnie córki Karolina i Judyta razem z mamą idą z koszyczkiem do święcenia. Później ostatnie porządki w domu i  oczekiwanie na niedzielę. Bardzo lubię Wielką Sobotę. A niedziela zaczyna się świątecznym śniadaniem o godzinie dziewiątej. Wszyscy dzielimy się święconym jajkiem. Główną potrawą jest wielkanocny barszcz na wędzonce i oczywiście jajka. Jest też szyneczka, kiełbaski, domowej roboty chrzan, pasztety. Po śniadaniu kawa, ciastko i lampka wina - też domowej roboty. Po południu rodzinny obiad. W poniedziałek wielkanocny niestety pracujemy, ale nie zapominamy o śmigusie dyngusie. Boskowie spędzają święta rodzinnie w domu - wesoło, czego życzymy wszystkim.

Bogna Kosina:

Zjemy śniadanie wielkanocne z córką Kingą, zięciem Kubą i wnukami – 16-letnim Karolem i Konradem, który ma 21 lat. Wcześniej idziemy do kościoła – ja w okolicy, gdzie mieszkam, a córka do kościoła św. Moniki, gdzie poświęci koszyczek z wiktuałami wielkanocnymi. Po kościele będzie wspólne wielkanocne śniadanie przy pięknie udekorowanym stole, typowo polskie – żurek, jajka, chrzan, wędliny, baranek w poświęconym koszyczku i specjalność Kingi – mazurki. Jest tradycją w naszej rodzinie, że zięć odmawia krótką modlitwę i błogosławi dary, które będziemy spożywać. Następnie dzielimy się jajkiem. Nasza rodzina zachowuje polskie tradycje, mimo że dzieci tu się urodziły i wychowały.

Antoni Bosak, poeta: 

Mój kolega przyjedzie z Merrillville w Indianie. Pojedziemy na Trójcowo, do kościoła Świętej Trójcy, bo tam zbiera się wielu przyjaciół; tam jest najbardziej polska atmosfera, jaka może być. Może będziemy też na Jackowie. Razem zjemy posiłek wielkanocny, spotkamy się na pewno jeszcze z kilkoma kolegami, wypoczniemy. Z kolegą z Indiany, który jest samotny, będziemy mogli sobie porozmawiać – jesteśmy obaj tego samego typu ludźmi, razem przeszliśmy obóz włoski. To będzie wspaniały czas. Obejrzymy sobie filmy religijne, sztuki, w których występowaliśmy. Na jakąś godzinę pojedziemy do mojej kuzynki – zobaczyć się, złożyć życzenia. Rzadko się z nią widuję, bo mam wiele innych zajęć: a to kościół, a to grupy modlitewne, a to poezję czy nasz teatr „Rzepicha”. Odwiedzimy też paru samotnych przyjaciół. Święta to dobra sposobność, żeby się spotkać i porozmawiać.

 

Anna i Rafał Kowalowie, rodzice trójki dzieci:

Wielkanoc spędzamy tradycyjnie, po polsku. W Wielki Piątek całą rodziną malujemy jajka i przygotowujemy święconkę. Każde dziecko maluje jajka według własnego pomysłu. W sobotę, również całą rodziną idziemy do kościoła na poświęcenie pokarmów. W niedzielny wczesny poranek idziemy na mszę rezurekcyjną. Teraz jedynie ja (Anna – przyp.red.) z najmłodszą córką pozostaję w domu. Jak dziewczynka podrośnie, to dołączymy do reszty rodziny, by brać udział w nabożeństwie. Po mszy śniadanie w gronie naszej dużej rodziny, bo ze strony męża mamy wielu bliższych i dalszych krewnych. Na śniadaniu nie może zabraknąć żurku i białej kiełbasy i, oczywiście, mazurka. Ten najważniejszy posiłek spożywamy w świątecznej atmosferze, do której zalicza się ulubiony przez dzieci konkurs uderzania się jajkami, czyli czyja skorupka jest najtwardsza. To tylko pierwsza część świątecznych zawodów. Po południu drugi etap rozrywek dla dzieci: poszukiwanie ukrytych na podwórku jajek wielkanocnych. Ze świątecznych obchodów dzieci najbardziej pamiętają właśnie tę rywalizację.

 

Barbara Skalska, matka trójki dorosłych dzieci:

Gdy dzieci były mniejsze, Wielkanoc celebrowaliśmy w tradycyjny polski sposób, który przyswoiłam sobie w rodzinnym domu. Było to malowanie pisanek, wizyta w kościele, by ksiądz pokropił święconkę oraz udział w niedzielnym porannym nabożeństwie. Następnie tradycyjne śniadanie. Jednak w tym roku będzie nieco inaczej. Trzy córki rozjechały się po świecie. Jedna pozostała w Illinois, druga mieszka w Michigan, a trzecia w Kalifornii. Przyjadą w tym roku do rodzinnego domu, dwie już ze swoimi rodzinami, i wspólnie zjemy wielkanocny posiłek. Na świątecznym stole znajdzie się wszystko to, co stawiano w moim rodzinnym domu – żurek, biała kiełbasa, jajka, chleb, chrzan, mazurek i wiele, wiele więcej. Tym razem jednak niedzielne śniadanie zjemy w sobotnie popołudnie, gdyż jedna z córek w niedzielę musi już wracać do Michigan, jednak i wtedy nie zabraknie świątecznej, rodzinnej atmosfery.

Orgienia Kamińska z córką, obie na emeryturze:

Wielkanoc spędzimy, jak każdy inny dzień. Nie robimy żadnych specjalnych przygotowań, ponieważ nie spodziewamy się gości, a same jesteśmy na ścisłej diecie. Może z okazji świąt zjemy jakąś wielkanocną babkę. Tu, gdzie obecnie mieszkamy nie ma polskiego kościoła, więc pomodlę się sama i zadowolę telewizyjnym sprawozdaniem ze świątecznych uroczystości. Potem wezmę laskę i udam się na krótki spacer. Sama, bo córka bardzo cierpi na alergię i o tej porze roku wychodzi z domu tylko wtedy, gdy absolutnie musi. Być może powspominamy święta z Polski. Pierwszy dzień Wielkanocy z bliższą i dalszą rodziną spędzaliśmy w naszym domu. Dorośli przy stole, dzieciaki na podwórku. Drugi dzień przebiegał identycznie, tyle że w domu mojej szwagierki. Zawsze rozmawiamy o potężnej jejmości z kresów, która w drugi dzień świąt mieszkańcom naszej kamienicy urządzała śmigusa dyngusa. Ustawiała się z kubłami wody na drugim piętrze i oblewała z okna na klatce schodowej każdego, kto wychodził na zewnątrz. Śmiała się przy tym tubalnie, zarażając tym śmiechem swoje ofiary. W moim wieku żyje się głównie wspomnieniami.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama