Wobec rosnącego napięcia między Ukrainą a Rosją, przedstawiciele ukraińskiej społeczności w Chicago spotkali się z senatorem Dickiem Durbinem, by wyrazić niepokój w związku z trudną sytuacją w ich ojczyźnie.
− Trudno ze spokojem oglądać obecne wydarzenia, ale wciąż musimy walczyć − powiedziała gazecie "Chicago Sun-Times" Valeria Tkachenko po spotkaniu z Durbinem w dzielnicy Ukrainian Village w Chicago. Sobotnie zajęcie Krymu przez wojska rosyjskie stanowi dla 20-letniej studentki z Kijowa kolejny krok na drodze pogarszania się stosunków Kijowa z Moskwą, co w konsekwencji może doprowadzić do zbrojnej konfrontacji. − Obawiam się o swoją rodzinę na Ukrainie − przyznała Tkachenko.
Ojciec Tkachenko i jej dwaj bracia uczestniczyli w masowych antyrządowych protestach, które przez trzy miesiące odbywały się na ulicach Kijowa. − Jeśli sytuacja się pogorszy, to mężczyzni z mojej rodziny mogą zostać powołani do wojska − mówiła studentka.
Jak podaje ostatni spis powszechny, społeczność ukraińska w Chicago jest jedną z najliczniejszych w Stanach Zjednoczonych i liczy ponad 50 tys. osób.
Kilkuset uczestników spotkania w Chicago Ukrainian Cultural Center usłyszało od senatora Durbina, że Stany Zjednoczone nie opowiadają się za podjęciem operacji wojskowych przeciwko Rosji. Równocześnie polityk z Illinois zakwestionował skuteczność sankcji ekonomicznych przeciwko Moskwie. − Minie dużo czasu zanim sankcje gospodarcze zaszkodzą bogatej Rosji, ale mimo to powinniśmy wprowadzić je jak najszybciej − mówił Durbin.
Z uczestnikami forum skontaktował się drogą telefoniczną ambasador USA na Ukrainie Geoffrey Pyatt, który przedstawił swój komentarz na temat aktualnej sytuacji w tym kraju.
− Wszyscy wprawdzie są zaskoczeni działaniami podjętymi przez prezydenta Putina, jednak niech Rosja nie oczekuje, że Ukraińcy zrezygnują z walki − powiedział ambasador Pyatt.
(ak)
Reklama