Niedawno na plażę w pobliżu Miami Beach fale Atlantyku wyrzuciły wrak motorowej amfibii domowej roboty, która zapewne miała służyć imigrantom bez dokumentów do przedostania się drogą morską do USA. Po pasażerach-konstruktorach dziwnego pojazdu, w którym metalowe beczki służyły za pływaki, a na środku pokładu pokrytego styropianem przymocowany był samochodowy silnik, nie było żadnego śladu. Niezwykła łódź, którą płynęli na Florydę, ostatecznie dobiła do celu. A oni?
Cieśnina Florydzka, dzieląca Florydę od Kuby, skąd wyrusza najwięcej imigrantów pragnących za wszelką cenę dotrzeć do amerykańskiego brzegu, cieszy się wyjątkowo złą sławą. Zmienne prądy, wysokie fale i liczne rekiny powodują, że jest to morskie cmentarzysko. W jego głębiach spoczęło wielu Kubańczyków. Mimo to wciąż nowi prześcigają się w pomysłach, jak dopłynąć do Florydy.
Ostatnio z wioski rybackiej Jibacoa, położonej w pobliżu Hawany, odbiło na oddzielnych deskach windsurfingowych trzech kubańskich imigrantów z zamiarem przepłynięcia cieśniny i dotarcia do wybrzeży Florydy. Jibacoa dzieli od Key West 97 mil. Tylko jeden z nich, 24-letni Henry Vergara Negrin, po blisko 10 godzinach żeglugi dotarł do suchego lądu. Trafił na plażę przy luksusowym hotelu Reach Resort w Key West. Świadkowie relacjonowali, że wyglądał na wyczerpanego. Negrin jest pierwszym od 20 lat kubańskim windsurferem, któremu udało się przepłynąć na desce z żaglem niebezpieczną trasę przez Cieśninę Florydzką. Drugiego z Kubańczyków, 23-letniego Dwarta, uratowali na morzu amerykańscy rybacy. Był zmęczony, zdezorientowany i nie wiedział, że od lądu w Key West dzieliło go zaledwie 7 mil. Trzeci ze śmiałków, 28-letni Amando, uważany był najpierw za zaginionego, ale odnalazła go na morzu w stanie skrajnego wyczerpania amerykańska straż wybrzeża.
Ilu Kubańczyków ponosi śmierć podczas próby przedostania się do USA drogą morską – nikt dokładnie nie wie, ale szacuje się, że od 25 do 50 proc. tych, którzy wybierają się do USA najkrótszą, ale też najbardziej niebezpieczną trasą przez Cieśninę Florydzką, ginie na morzu. W 1995 roku Stany Zjednoczone zawarły z Kubą porozumienie (US-Cuba Immigration Accord) dotyczące postępowania z obywatelami kubańskimi zatrzymanymi podczas próby przedostania się do USA. Umowa ta znana jako „wet foot, dry foot” (w dosł. tłum. „mokra stopa, sucha stopa”) przewiduje, że Kubańczycy zatrzymani na morzu („wet foot”) są odsyłani na Kubę, a ci, których zatrzymano na lądzie amerykańskim („dry foot”), mogą pozostać w USA. Po roku otrzymują prawo wystąpienia o stały pobyt, a później także o obywatelstwo amerykańskie.
Umowa dotyczy tylko nieudokumentowanych imigrantów z Kuby. Haitańczycy lub obywatele Dominikany, którzy dotrą do brzegów USA, nie kwalifikują się automatycznie do uzyskania zielonej karty i są zazwyczaj deportowani. Nie oznacza to, że nie podejmują takich prób, które także często kończą się tragicznie. W październiku ubiegłego roku cztery kobiety z Haiti utonęły w wodach nieopodal Miami Beach, gdy wywróciła się niewielka łódź, którą płynęły.
Podpis pod zdjęciem: Amfibia domowej produkcji miała posłużyć zapewne do przepłynięcia z Kuby na Florydę
Wojciech Minicz
Reklama