Z Edwinem Reyesem , komisarzem powiatowego 8 okręgu, m.in. o roli edukacji w zwalczaniu przestępczości, inicjatywie pomocy weteranom oraz planach rewitalizacji Jackowa rozmawia Daniel Bociąga
Daniel Bociąga: Na początek proszę powiedzieć, kim jest Edwin Reyes. W 1990 roku rozpoczął Pan karierę w stanowym departamencie policji. Pracował Pan też w biurze radnego Reya Colona jako szef jego sztabu. Od 2010 roku pełni Pan funkcję komisarza powiatowego 8 okręgu. Co jeszcze powinniśmy o Panu wiedzieć?
– Pochodzę z północnej części Chicago. Uczęszczałem do tutejszych szkół publicznych, tak jak obecnie moje dwie córki w wieku 10 i 14 lat. Po kilku latach na uczelni wstąpiłem do sił powietrznych – łącznie przez 11 lat byłem żołnierzem służby czynnej lub rezerwy. W 1990 roku dołączyłem do sił policji stanowej Illinois. W listopadzie ubiegłego roku oficjalnie przeszedłem na emeryturę.
Jakie widzi Pan największe wyzwania w 2014 roku dla powiatu Cook, dla Chicago i dla 8 okręgu i jego mieszkańców?
– Przede wszystkim musimy koncentrować się na zapewnieniu edukacji dzieciom i młodzieży. Drugą sprawą jest kwestia przemocy na ulicach, gdyż wpływa to na jakość życia każdego dnia.
Jako były stróż prawa w jaki sposób podchodzi Pan do problemów związanych z przemocą z użyciem broni w Chicago?
– Myślę, że to dotyczy każdego z nas. Nawet jeśli myślimy, że ten problem nie występuje w naszej okolicy, to chciałbym zauważyć, że przestępczość przenosi się z miejsca na miejsce. Do złych rzeczy dochodzi wszędzie, a wszystko ma swój początek w domu. Nie ma znaczenia, czy w domu jest oboje rodziców czy tylko jeden – już we wczesnych latach trzeba rozmawiać z dziećmi i je edukować. A szczególną uwagę należy zwracać w przypadku nastolatków. Rodzice muszą być w stałym kontakcie z dziećmi: wiedzieć, gdzie one przebywają, z kim spędzają czas i wyznaczać granice, których dzieci mają się trzymać. Miałem to szczęście, że mój ojciec zawsze mnie pilnował i zawsze obawiałem się jego gniewu, jeśli nie dostosowałem się do reguł.
Jako osoba zaangażowana w programy zapobiegania przemocy w lokalnych szkołach średnich widzę, że dzieci nie rodzą się gangsterami. Nie budzą się o poranku i nie podejmują decyzji o przystąpieniu do gangu. To postępujący proces. Tak samo młodzi ludzie nie stają się liderami gangów w ciągu jednej nocy. Rodzice muszą to widzieć i umieć zareagować – współpracować z nauczycielami, sąsiadami, aby w odpowiednim momencie zatrzymać ten proces i nie dopuścić, by dzieciak zdobył broń, popełnił przestępstwo, zabił kogoś i skończył albo w więzieniu, albo na wózku inwalidzkim, bo tak kończą gangsterzy.
Czyli tak naprawdę wszystko ma związek z edukacją w wieku dziecięcym?
– Absolutnie tak. I komunikacją z dzieckiem. Rodzice muszą dać dzieciom do zrozumienia, przede wszystkim chłopcom, choć także pojawia się coraz większa grupa dziewczyn, które także stają się mocno zaangażowane w działalność przestępczą, że są przez nich docenianie, że są dla nich kimś wyjątkowym i że są kochane. To jest właśnie to, czego te dzieci szukają na ulicy. Gangsterzy oszukują ich w ten sposób, przekonując że to oni stają się dla nich prawdziwą rodziną. Później wykorzystują ich i zmuszają do przestępczej działalności, a gdy już dochodzi do dramatycznej sytuacji, do strzelaniny czy innego aktu zbrodni, nie sposób ich odnaleźć i nikt nie udzieli im pomocy.
Jaka jest Pana opinia na temat prawa do noszenia ukrytej broni, zwłaszcza w obliczu wysiłków mających na celu usunięcie broni palnej z ulic Chicago?
– Przypomnijmy, że Illinois było ostatnim stanem w całym kraju, który wprowadził prawo do noszenia broni. Takie są przepisy i musimy ich przestrzegać. Prawo do noszenia broni jest w stanie przynieść korzyść obywatelom, jeśli wykorzystywane jest w uczciwy sposób. Natomiast jeśli chodzi o osoby, które kwalifikują się do noszenia broni, musimy zapewnić, że będą do tego wyszkolone, zdobędą konieczne zaświadczenia i będą bardzo ostrożne w przypadku korzystania z broni w miejscach publicznych.
Skoncentrujmy się przez chwilę na 8 okręgu. Czy tutaj jest bezpiecznie? Czy raczej oczekiwałby Pan, aby policja lepiej wykonywała swoje zadania?
– Uważam, że nigdy nie można stwierdzić, że jest za dużo policji. Wszystko jest jednak podyktowane względami ekonomicznymi. Przestępcy w wielu przypadkach wiedzą, gdzie mogą podejmować niezgodne z prawem działania. Wiedzą, gdzie policja jest, a gdzie jej nie ma. Tak samo jadąc samochodem, gdy ktoś widzi znak Stop i samochód policyjny za rogiem, to praktycznie zawsze się zatrzyma. Ale jeśli samochodu policyjnego nie ma, to duży odsetek kierowców zatrzyma się w stylu kalifornijskim, czyli po prostu zwolni, ale przejedzie dalej.
Obecność policji ma kluczowe znaczenie dla powstrzymania przestępczości. Sądzę, że 8 okręg jest dosyć bezpieczny, są rejony bardziej i mniej zagrożone – i w taki sposób rozkładane są również siły policyjne.
Jak opisałby Pan polską grupę społeczną, dość aktywną w pańskim okręgu. Czy Polacy dają się zauważyć?
– Moje biuro mieści się na Jackowie, przy skrzyżowaniu Milwaukee i Lawndale, bardzo blisko stąd, w samym centrum polskiej dzielnicy. Zresztą właśnie ze względu na dużą populację Polaków zatrudniłem młodą dziewczynę Magdalenę Fudala, która doskonale mówi po polsku, hiszpańsku i angielsku, i robimy wszystko, co w naszej mocy, by jak najlepiej pracować na rzecz polskiej społeczności i pomagać jej w rozwiązywaniu lokalnych problemów.
Ale czy jest coś, czego oczekiwałby Pan od polskiej społeczności?
– Rozmawiałem z kilkoma osobami zaangażowanymi w działalność przedsiębiorczą w tej dzielnicy i chciałbym zrewitalizować Jackowo, by wróciło do czasów świetności sprzed 20, 30 lat. Chciałbym, by wróciła pozytywna energia inwestycyjna. By Polacy i nie tylko Polacy, którzy odwiedzają Chicago i na przykład chcą zasmakować polskiej kuchni, polskich wyrobów czy polskiej kultury, przyjeżdżali w okolice Milwaukee Avenue. By Jackowo znów świeciło sławą i służyło Polakom, gdyż zasługują na takie miejsce.
Chciałbym zapytać o jeszcze inną ważną kwestię – służbę zdrowia. Czym jest powiatowy system opieki zdrowotnej County Care? Jak działa, biorąc pod uwagę wprowadzenie w życie reformy Obamacare?
– Ten system działa bardzo dobrze. Naszym celem jest osiągnięcie poziomu 115 tysięcy zarejestrowanych osób. Do tej pory udało się zarejestrować nieco ponad 70 tysięcy, ale wydłużono okres rejestracji. County Care i Obamacare to są takie same programy, z tą różnicą, że jeden jest administrowany przez instytucje lokalne, a drugi przez rząd federalny. W naszym przypadku jest to zarząd powiatu Cook. W 8 okręgu zarejestrowaliśmy ponad 8 tysięcy osób, wnioski znacznej części zostają zatwierdzone, z czego jesteśmy dumni. Moje biuro, ale także inne instytucje w tym okręgu, działają bardzo aktywnie, jeśli chodzi o akcję informacyjną i promującą zapisywanie kolejnych osób do systemu County Care.
Jakie w takim razie są wymagania? Kto może się zarejestrować?
– Trzeba być obywatelem amerykańskim lub mieć zalegalizowany stały pobyt, trzeba mieszkać w powiecie Cook i mieć od 18 do 64 lat. W przypadku małżeństwa zarobki nie mogą przekraczać 20 tysięcy rocznie, w przypadku osoby samotnej – 15 tysięcy.
Wspiera Pan także inicjatywy mające na celu tworzenie miejsc pracy dla weteranów. Jak opisałby Pan sytuację weteranów w naszym stanie, czy wciąż zmagają się z wieloma przeciwnościami na rynku pracy?
– Niestety muszę zgodzić się z tym stwierdzeniem. Ale wiem też, że wiele dużych firm wprowadza zmiany w systemie rekrutacyjnym, tak by zatrudniać więcej weteranów. W ostatnich latach wielu żołnierzy wróciło z Iraku czy Afganistanu, więc istnieją programy rekrutacyjne podobne do tego wprowadzonego choćby przez Chase.
Podczas posiedzenia rady powiatu zaproponowałem wprowadzenie ustawy, która automatycznie gwarantowałaby weteranom rozmowę o pracę w naszym powiecie. Obecnie sprawa ta jest rozpatrywana w sądzie, gdzie prezentujemy nasze argumenty. Rozmawiałem z naszą przedstawicielką od spraw zatrudnienia, która przyznała, że opracowywany jest kompromisowy projekt.
Jak wiadomo w dzisiejszych czasach o jedno miejsce pracy ubiega się od 100 do 200 kandydatów. Stąd nawet w tak dużym departamencie zatrudnienia jak nasz powiatowy niemożliwe jest sprawdzenie kwalifikacji wszystkich kandydatów. Istnieje więc program komputerowy, który wybiera ich losowo. Jeśli nowe prawo wejdzie w życie, każdy weteran, który będzie ubiegał się o pracę, otrzyma możliwość rozmowy kwalifikacyjnej. To da im przynajmniej szansę zaprezentowania swoich umiejętności.
A jak wygląda sytuacja z zajmowaniem nieruchomości przez banki. Czy zmniejsza się liczba przejęć i zmierzamy w dobrym kierunku? Czy istnieją jakieś środki, które mogą pomóc właścicielom zachować ich nieruchomości?
– Tak, są tego typu środki. Rada powiatu zawarła w ostatnim budżecie trzy miliony dolarów przeznaczone na negocjacje dotyczące foreclosures. Jest specjalny sędzia, który zajmuje się tego typu przypadkami, istnieją biura pomocy społecznej, które pracują wyłącznie z mieszkańcami powiatu Cook, wyznaczone w poszczególnych rejonach – także każdy może udać się do lokalnego biura.
Rozmawiałem niedawno z jednym z prawników zatrudnionych właśnie w tego typu agencji i przyznał, że liczba przypadków odbierania nieruchomości się zmniejsza, tak jak liczba spraw sądowych. Robimy wszystko, by właściciele mogli pozostać w swoich domach tak długo, jak to tylko możliwe. Pracujemy także z bankami, by pomagały w refinansowaniu pożyczek i zmniejszaniu oprocentowania.
Wygląda na to, że powiat zmierza we właściwym kierunku i każdego roku redukuje deficyt budżetowy. W budżecie nie przewidziano także nowych podatków ani opłat. Jaka jest Pana opinia na temat sytuacji finansowej powiatu Cook?
– Dzięki cechom przywódczym i wielkiemu poświęceniu przewodniczącej [rady powiatu Cook – przyp. red.] Toni Preckwinkle oraz innych członków rady, którzy wsparli reformy finansowe, udało nam się powstrzymać okręt przed zatonięciem. Ponad trzy lata temu deficyt wynosił 350 milinów dolarów i w ciągu tych trzech lat udało się go obniżyć do poziomu niespełna 150 milionów. Myślę, że pozostawiając usługi County Care i oferując publiczną pomoc w 120 powiatowych szpitalach i ośrodkach zdrowia, deficyt budżetowy w ciągu następnych 18-24 miesięcy dalej będzie się zmniejszał. Myślę, że przyszłoroczny projekt budżetu będzie jeszcze bardziej fiskalnie zrównoważony.
Wciąż ma Pan wiele pracy do wykonania? Przypomnijmy, że jest Pan komisarzem od 2010 roku i zdecydował się ubiegać o reelekcję...
– Tak, właściwie to już w 2009 roku zostałem nominowany do rady powiatu Cook, a sześć miesięcy później wygrałem swoje pierwsze wybory. Już za niespełna dwa tygodnie stanę do kolejnego wyścigu wyborczego. Czuję się dosyć pewnie. Mam poparcie Toni Preckwinkle, emerytowanego senatora stanowego Miguela del Valle, senatora Willie Delgado, senator Iris Martinez, mojego kolegi komisarza Jesusa Chuy Garcii, radnego Ricardo Munoza… i myślę, że jeszcze wielu niezależnych urzędników wkrótce udzieli mi swojego poparcia. Prowadzimy intensywną kampanię, pracujemy ściśle z osobami związanymi z „Good Government”, którzy udzielają mi poparcia i jestem pewien, że 18 marca znów odniosę zwycięstwo.
Reklama