Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 23:20
Reklama KD Market

Reforma, która nie reformuje

Stawką w reformie imigracyjnej, której nie ma i nie wiadomo, czy w ogóle będzie, jest los około 11 milionów obcokrajowców przebywających nielegalnie w Stanach Zjednoczonych. Zanosi się na to, że nawet przy najbardziej optymistycznym scenariuszu tylko część z nich otrzymałaby szansę legalizacji pobytu. Republikańscy posłowie dyskutują w Izbie Reprezentantów nad propozycją, która – owszem – utorowałaby drogę do stałego pobytu, a docelowo także do obywatelstwa, ale tylko mniej więcej połowie z 11 milionów imigrantów. Dane na ten temat opublikowała w ubiegłym tygodniu ponadpartyjna organizacja badawcza z Waszyngtonu – National Foundation for American Policy.



Polityczny pomysł, prosty jak jajko Kolumba, ale nie bez wad, wysunął kongresmen Robert Goodlatte, republikanin z Virginii, piastujący wpływowe stanowisko przewodniczącego Komisji Sądowej Izby Reprezentantów. Zamiast reformy imigracyjnej Goodlatte proponuje wykorzystanie obecnie obowiązujących przepisów.

Po pierwsze, kongresmen oświadczył, że nie poparłby ustawy, która stworzyłaby specjalną ścieżkę do obywatelstwa, jak ta mająca trwać 13 lat – przewidziana w senackim projekcie reformy, uchwalonym w czerwcu ubiegłego roku. Dlatego też polityk pomaga przewodniczącemu Izby Reprezentantów Johnowi Boehnerowi, republikaninowi z Ohio, w opracowaniu zasad, którymi izba będzie kierować się podczas pracy nad swoim projektem reformy.

Ponadto Goodlatte sugeruje, by zamiast traktować jednakowo 11 milionów nielegalnych, dając im zieloną kartę i ewentualnie także obywatelstwo, przyznać im najpierw tymczasowe prawo pobytu, a gdy okaże się, że zasługują na zieloną kartę i docelowo obywatelstwo, umożliwić im wystąpienie o nie w oparciu o aktualnie obowiązujące przepisy imigracyjne: sponsorowanie przez bliskiego członka rodziny lub pracodawcę. Tym samym Kongres uniknąłby ustawy, która traktując wszystkich nielegalnych jednakowo, miałaby cechy amnestii. Przy obecnych nastrojach w Kongresie słowo „amnestia” to niemal pewny pocałunek śmierci dla każdego projektu legislacyjnego, który by się z nią kojarzył.

Według obliczeń National Foundation for American Policy projekt kongresmana Goodlatte, nawet bez większych zmian w obecnym ustawodawstwie imigracyjnym, dałby szansę na legalizację pobytu od 3,1 do 4,4 mln nielegalnych imigrantów w oparciu o fakt, że są rodzicami amerykańskich obywateli. Kolejne 600 tysięcy mogłoby zdobyć zielone karty, ponieważ są w związku małżeńskim z obywatelem lub stałym rezydentem USA, a około 45 tysięcy mogłoby otrzymać stały pobyt po wieloletnim oczekiwaniu – w oparciu o sponsorowanie przez pracodawcę. W obliczeniach zakłada się, że Kongres uchwaliłby przyznanie zielonych kart młodym nieudokumentowanym imigrantom, którzy przybyli do USA jako dzieci wraz z rodzicami. Według szacunkowych danych imigrantów nazywanych Dreamers (od ustawy Dream Act) jest około 1,5 miliona.

Największe wady projektu kongresmana Goodlatte to długie, sięgające 20 lat, wyczekiwanie niektórych imigrantów na możliwość wystąpienia o obywatelstwo i zupełny brak szans na nie dla około 5 mln imigrantów z zalegalizowanym pobytem.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama