„Mike Seay, córka zabita w wypadku samochodowym lub obecna firma” – tak zaadresowaną kopertę z ofertą reklamową OfficeMax otrzymał przed kilkoma dniami mieszkaniec Lindenhurst na przedmieściach Chicago. Córka mężczyzny niespełna rok temu zginęła w wypadku drogowym. OfficeMax przeprosił wstrząśniętego ojca za ogromny nietakt, ale nie potrafi wyjaśnić w jaki sposób korporacja dotarła do informacji na temat ofiary wypadku.
Kiedy Mike Seay zobaczył w swej poczcie kopertę z ofertą reklamową sieci sklepów z artykułami biurowymi, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Pod jego nazwiskiem, w rubryce adresat widniały słowa „córka zabita w wypadku samochodowym”. 17-letnia Ashley Seay zginęła w kwietniu ubiegłego roku, kiedy prowadzony przez jej 16-letniego chłopaka samochód uderzył w drzewo. W wypadku śmierć poniósł także kierowca.
Rodzice 17-latki wciąż próbują poradzić sobie ze stratą dziecka. -Myślę o mojej córce dziesięć tysięcy razy dziennie – powiedział stacji NBC5 ojciec dziewczyny. Mike Seay przyznał, że list z Office Max wprawił go w osłupienie i niedowierzanie. –Skąd oni mają tego typu informacje? Do czego są im one potrzebne? – pyta Seay.
Odpowiedzi na to pytanie nie zna sam OfficeMax. Mająca siedzibę w Naperville korporacja winą za nietaktowaną korespondencję obarcza zewnętrzną firmę, która dostarczyła listę adresową klientów.
W przesłanym mediom oświadczeniu rzeczniczka firmy napisała:
„Jest nam niezwykle przykro, że pan Seay i jego rodzina otrzymali od nas tę korespondencję i chcemy najmocniej przeprosić za zaistniałą sytuację. Koperta została zaadresowana i wysłana przez zewnętrzną firmę. Podjęliśmy już niezbędne kroki mające na celu wyjaśnienie tego incydentu. W oparciu o zebrane do tej pory informacje domniemamy, że doszło do niego w wyniku niezamierzonego błędu. Dochodzenie jest w toku.” – Nicole Miller.
Z rodziną zmarłej 17-latki w niedzielę telefonicznie skontaktował się jeden z dyrektorów OfficeMax, aby osobiście przeprosić za zaistniałą sytuację.
(mp)
Reklama