Amerykański sekretarz stanu John Kerry podkreślił w piątek podczas konferencji prasowej, że w przyszłych władzach Syrii nie ma miejsca dla obecnego prezydenta Baszara el-Asada, zaś USA mogą zwiększyć naciski na syryjski reżim, jeśli okaże się to konieczne.
Kerry będzie przewodniczył amerykańskiej delegacji, która uda się w przyszłym tygodniu do Szwajcarii, by podjąć negocjacje ze stronami syryjskiego konfliktu mające zakończyć toczącą się tam wojnę domową. Konferencja pokojowa o nazwie Genewa 2, rozpocznie się w środę w kurorcie Montreux.
"Sądzę, że gdy rozpoczniemy (rozmowy), gdy rozpoczniemy ten proces, jasne się stanie, że nie będzie rozwiązania politycznego (tego konfliktu), jeśli Asad będzie nadal sądził, iż jest jeszcze dla niego miejsce (we władzach Syrii). Tak nie będzie" - powiedział Kerry, powtarzając, że USA nie wyczerpały swych możliwości wywierania presji na syryjski reżim i mogą "zmienić bilans sił" w tym kraju.
Szef amerykańskiej dyplomacji ostrzegł też, że świat nie pozwoli się oszukać syryjskiemu reżimowi. "Nikt nie da się wyprowadzić w pole" - powiedział dziennikarzom, którzy pytali go o reakcje na list wysłany przez władze w Damaszku do ONZ. Syryjski rząd ostrzega w nim, że konferencja jest zorganizowana po to, by "walczyć z terroryzmem", a nie po to, by "rozmawiać o "przekazaniu władzy politycznej".
Kerry nazwał to "fanfaronadą" i podkreślił, że Genewa 2 zwołana jest po to, by wdrożyć ustalenia poprzedniej takiej konferencji, zwanej Genewą 1, a jeśli Asad nie zastosuje się do tych założeń, to "otwiera to drzwi dla mocniejszej odpowiedzi" pod adresem reżimu w Damaszku.
Piątkowa wypowiedź sekretarza stanu zbiega się w czasie z debatą, jaką prowadzi główna organizacja syryjskiej opozycji na uchodźstwie, Syryjska Koalicja Narodowa, która właśnie w piątek ma zdecydować, czy wyśle swoją delegację do Montreux - pisze Reuters.
Genewa 2 ma dostarczyć polityczne rozwiązanie dla konfliktu w Syrii, który trwa prawie trzy lata i kosztował dotychczas życie ponad 130 tysięcy ludzi.
Uczestnicy spotkania mają ponownie przyjąć główne założenia porozumienia, które wypracowała w czerwcu 2012 roku tzw. grupa działania ds. Syrii, zrzeszająca m.in. kraje Zachodu i sojuszników Damaszku - Rosję i Chiny. Porozumienie zostało podpisane, ale nie wprowadzono go w życie.
Przewiduje ono utworzenie rządu przejściowego, w którym mają znaleźć się członkowie obecnych władz Syrii i opozycji oraz innych ugrupowań. Tymczasowy gabinet ma doprowadzić do nowelizacji konstytucji i wyborów, które wyłonią nowe władze.
Różnice między państwami dotyczą interpretacji tego porozumienia i roli, jaką wyznaczało ono prezydentowi Syrii Asadowi. USA naciskają na jego odejście, Rosja podkreśla zaś, że o przekazaniu władzy w Syrii powinni decydować sami Syryjczycy i że żadna ze stron nie powinna być z tego procesu wykluczana. (PAP)
Reklama