Ludzie korzystający w USA z Internetu zapewne rzadko kiedy zastanawiają się nad tym, co dzieje się za kulisami, czyli co można, a co jest zakazane, albo kto decyduje o dostępie do konkretnych treści. Jest to jednak bardzo ważna sprawa, która sprowadza się do prostego pytania – czy firma oferująca łącza internetowe ma prawo do decydowania o tym, jakie treści ogląda klient i z jaką szybkością są te treści przekazywane?
Od wielu lat obowiązywała zasada o nazwie net neutrality, która stanowiła, że np. klient Comcastu, który płaci za dostęp do Internetu, ma nieograniczony dostęp do wszystkiego i Comcast nie ma prawa się do tego wtrącać. W zasadzie tak powinno być, gdyż jest to zasadnicza reguła działania Internetu. Niestety, apelacyjny sąd federalny w Waszyngtonie wydał ostatnio decyzję, która jest bardzo niepokojąca. Sędziowie przychylili się mianowicie do tezy stawianej przez koncern Verizon, że każda kompania oferująca dostęp do Internetu ma prawo do "regulacji", czyli może blokować dostęp do niektórych treści, lub tenże dostęp spowalniać.
Dlaczego jest to ważne? Załóżmy przez chwilę, że ktoś jest użytkownikiem serwisu Netflix i ogląda kilka filmów tygodniowo. Każdy klient tego serwisu płaci oczywiście miesięczną subskrypcję, ale – zgodnie z decyzją sądu – jeśli Comcast lub inna firma tego rodzaju dojdzie do wniosku, że dany użytkownik "ogląda za dużo filmów" lub "zabiera za dużo pasma przekazu", może się zdecydować na spowolnienie tempa przekazu, co może oznaczać problemy z oglądaniem filmu. Sieć już dziś pełna jest narzekań na ten temat, ale praktycznie klienci skazani są na łaskę wielkich korporacji i rządu.
Gdy prawnicy Verizon wytoczyli proces przeciw net neutrality, zarzekali się, że nie chodzi im o ograniczanie dostępu do sieci, lecz czysto "komercyjne" sprawy. Być może. Faktem jest jednak to, że decyzja sądu jest w pewnym sensie kompletnie idiotyczna. Gdy ktoś w swoim własnym domu wykupuje serwis telefoniczny, jest zwykle przekonany o tym, że nie ma w tym serwisie żadnych ograniczeń, czyli że nie jest możliwe to, by AT&T nagle uznało, iż dzwonienie do wuja Jana jest zakazane. Podobnie mało prawdopodobne jest to, że ludzie korzystający z kablowej telewizji dostaną zawiadomienia o tym, iż oglądają zbyt wiele jakiegoś kanału X, w związku z czym kanał ten zostanie czasowo wyłączony. A co by było, gdyby elektrownia nagle doszła do wniosku, że ktoś zużywa za dużo energii elektrycznej i trzeba dostęp do niej wyłączyć. Zasada w sumie jest bardzo prosta – ktoś płaci za dobrze zdefiniowaną usługę i otrzymuje ją bezwarunkowo.
Net neutrality jest niezwykle ważnym aspektem Internetu, ponieważ bez tej zasady wszyscy internauci stają się pionkami w wielkiej, korporacyjnej grze, w której nie mają nic do powiedzenia, mimo że co miesiąc płacą za świadczone im usługi. A już zupełnie totalitarne jest to, że wielkie firmy typu Comcast czy Verizon mają mieć prawo do spowalniania dostępu do niektórych treści w zależności od swojego własnego widzimisię. Zasada "ślimak dla niepokornych" być może przystaje do ciągle istniejących na świecie skansenów zamordyzmu, ale z pewnością nie do USA.
Andrzej Heyduk
Reklama