Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 7 listopada 2024 19:52
Reklama KD Market

Mniejsze uczelnie kuszą obniżką czesnego. Polonijni studenci zainteresowani ofertą

Zagadka szkolnictwa wyższego: kiedy uczelnie obniżają czesne o połowę i mimo tego nie spadają ich dochody? Odpowiedź: gdy nikt nie wnosi pełnych opłat, a liczba studentów dzięki temu przybywa. 



Kiedy Converse College, niewielka placówka edukacyjna dla dziewcząt, ogłosiła obniżkę czesnego na przyszły rok akademicki do 16,5 tys. dol. za rok – czyli o 43 proc. mniej niż obecna opłata na poziomie 29 tys. dol. – rozpoczęła tym samym ogólnokrajową debatę o dostępności do szkół wyższych i finansowych zachętach dla wielu pogrążonych w kryzysie amerykańskich rodzin.

Spośród 700 absolwentów Converse College – jak wyjaśnia rektor tej uczelni – niewielki odsetek, mniej niż 10 proc., wniosło w ostatnich latach pełną opłatę za możliwość uzyskania wykształcenia. Niemal wszystkim studentom szkoła przyznała zniżki, które w połączeniu z pomocą ze strony stanu i rządu federalnego oznaczały ogromną ulgę finansową.

Obecnie Converse College, podobnie jak wiele innych małych uczelni, redukuje czesne, ale i ogranicza wydatki. Rektor Betsy Fleming ujawnia, że w dalszej perspektywie opłata za szkołę zostanie obniżona o 25 procent. (Warto dodać, że średnia krajowa obniżek czesnego sięga 56 procent). Władze uczelni wciąż będą jednak oferować pomoc najbardziej utalentowanym studentom, jednak nie przekraczając stypendialnego funduszu w wysokości 39 mln dolarów.

Choć oferowane przez Converse College zniżki czesnego są najbardziej drastyczne, to śladami tej uczelni poszło niedawno wiele innych szkół. Na liście znajduje się Concordia University w Oregonie, Ashland University w Ohio, Ave Maria University na Florydzie, Belmont Abbey College w Karolinie Płn. i Alaska Pacific University na Florydzie.

Przez dziesięciolecia czesne w większości prywatnych szkół wyższych w Stanach Zjednoczonych odzwierciedlało rozpowszechnione przekonanie, że wyższa cena gwarantuje wyższy poziom nauczania.

− Szkoły ustalały opłaty na wysokim poziomie, zakładając że rodziny przyjmą za pewnik, iż wysokie czesne stawia mniejsze szkoły w tej samej kategorii co uczelnie z Ivy League – twierdzi David L. Warren, dyrektor National Association of Independent Colleges and Universities. – Rektorzy zawyżali więc czesne, a potem proponowali zniżki. Gdy jednak wszystkie szkoły w danej grupie oferują obniżki, rozpoczyna się ostra konkurencyjna walka o studentów i każdy rektor poszerza ulgi finansowe.

Wyścig o studentów

Zwykle na najbardziej prestiżowych uczelniach w kraju ulgi są oferowane studentom z rodzin o niskich i średnich dochodach, podczas gdy 30 do 50 proc. studentów wnosi opłaty w pełnej wysokości. Tymczasem szkoły mniej znane wolną ręką rozdają pomoc finansową, nie tylko najbardziej potrzebującym.

− W college’ach niezależnych studenci płacący pełną cenę stanowią 25 proc. żakowskiej populacji, podczas gdy w mniej znanych uczelnianych placówkach z mniejszym funduszem stypendialnym ich liczba pozostaje na poziomie jednocyfrowym – dodaje Warren.

W ubiegłym roku prywatne szkoły wyższe w całym kraju oferowały zniżki czesnego średnio o 45 proc. – wynika z raportu National Association of College and University Busineess Officers. Jednocześnie odsetek studentów pierwszego roku otrzymujących różnego rodzaju pomoc finansową podniósł się z 80 proc. w 2002 r. do 87 proc. w roku ubiegłym.

Dla wszystkich uczelni, z wyjątkiem najbardziej prestiżowych, nadeszły trudne czasy. W wielu regionach kraju liczba przyjmowanych na studia utrzymuje się na stałym poziomie lub spada. Opublikowany w listopadzie raport Moody’s podaje, że ponad 40 proc. szkół wyższych w przyszłym roku akademickim musi liczyć się z cięciami budżetu lub w najlepszym razie utrzymaniem dotychczasowego. Gdy dochody amerykańskich rodzin uległy stagnacji, wielu przyszłych studentów zaczęło składać podania o przyjęcie do publicznych szkół wyższych. Bez zniżek czesnego mniej znane prywatne uczelnie mogą przegrać wyścig o pozyskanie studentów.

Czesne nie jest najważniejsze

Wysokość opłaty za naukę nie zawsze odgrywa główną rolę w wyborze uczelni. – W wyborze szkoły dla naszych dzieci liczyła się jakość i poziom oferowanych programów – mówi Joanna Pietruszewska, której dwoje dzieci pobiera naukę w prywatnych college’ach.

Córka Ava, studentka Hoefstra University w Nowym Jorku, przyznaje że liczy się poziom nauczania, jednak zaraz na drugim miejscu jest wysokość czesnego. – Są inne szkoły o wysokim poziomie nauczania filmoznawstwa, które studiuję, jednak żądają opłat dwukrotnie wyższych. Wraz z rodzicami podjęłam więc decyzję o wyborze Hoefstra University – mówi Ava.

Jej brat, Remy Pietruszewski, zdecydował się kontynuować edukację na Seton Hall University w New Jersey z dwóch powodów: wysokiej jakości oferowanych kursów i zaproponowanego mu stypendium tenisowego. Remy, student pierwszego roku fizykoterapii, przyznaje że Seton Hall zaoferował zniżkę w opłatach za naukę dochodzącą do 50 proc. wysokości czesnego.

− Moja szkoła była niewiele mniej hojna od uczelni brata. Otrzymałam rabat wynoszący nieco ponad 40 procent. Dodatek w postaci pomocy federalnej umożliwia mi studiowanie w jednej z najlepszych w kraju szkół w mojej dziedzinie – zapewnia Ava Pietruszewska.

Szczyt edukacyjny

Kwestia edukacji w Stanach Zjednoczonych pozostaje również jednym priorytetów obecnej administracji. W czwartek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Barack Obama zapowiedział, że skorzysta z uprawnień prezydenckich, by amerykańskiej młodzieży zapewnić dostęp do wyższej edukacji.

− Będę współpracował z Kongresem wszędzie, gdzie to możliwe, by ten cel osiągnąć – powiedział Obama w Białym Domu. – Podejmę też działania na własną rękę, jeśli Kongres nie zatwierdzi projektów legislacyjnych na rzecz promocji wyższego wykształcenia – dodał.

Prezydent oraz pierwsza dama Michelle Obama, która również przemawiała na konferencji, określili możliwość zdobycia wykształcenia jako jedną z najważniejszych w życiu.

− Gdybyśmy jako kraj nie wysyłali młodych ludzi do szkół wyższych, to ani Michele, ani mnie, a pewnie też niektórych z was, nie byłoby w tym miejscu – mówił prezydent Obama.

Jednocześnie ogłosił rozpoczęcie „edukacyjnego szczytu” z udziałem ponad 100 rektorów uniwersytetów i szkół wyższych z całego kraju, którego celem jest wypracowanie strategii rozszerzenia dostępu do edukacji dla studentów z biednych i rozbitych rodzin oraz zwiększenie funduszu stypendialnego dla najbardziej potrzebujących.

Andrzej Kazimierczak

[email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama