Silny wybuch, który nastąpił w czwartek rano koło ambasady USA w centrum Kabulu, był spowodowany wypadkiem w rządowym magazynie broni; nie był to zamach talibskich rebeliantów - oświadczyły afgańskie władze. Są straty materialne, ale nie ma ofiar wśród ludzi.
"Eksplozja miała miejsce w składzie broni. To był wypadek, a nie wrogi atak" - powiedział agencji AFP wysoki rangą funkcjonariusz afgańskiego wywiadu Lutfullah Maszal, nie ujawniając szczegółów.
Wcześniej przedstawiciel policji poinformował, że do silnego wybuchu doszło dosłownie kilka metrów od głównego wejścia do amerykańskiej placówki dyplomatycznej i kwatery dowodzonych przez NATO Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie.
W środę doszło do zamachu samobójczego na konwój ISAF przy wjeździe na lotnisko w Kabulu. W ataku zginął tylko zamachowiec.
(PAP)
Reklama