Patriotyzm to sprawa prywatna, jednym bliska jak koszula ciału, innym nieznana jeszcze bardziej niż język obcy na emigracji. Z patriotyzmem mamy kłopot, bo komu sądzić co nim jest, a co nie. Komu i co wolno nazywać działaniami patriotycznymi? Bez względu na wiek, stan majątkowy i wykształcenie patrioci hołdują jednak polskim tradycjom i polskim świętom. Jeśli przyjąć jako wykładnię definicje patriotyzmu i nacjonalizmu ukute przez Charlesa de Gaulle'a, to Patriotyczna Polonia Chicago jednak bliżej ma do patriotyzmu.
„Patriotyzm jest wtedy, gdy na pierwszym miejscu jest miłość do własnego narodu; nacjonalizm wtedy, gdy na pierwszym miejscu jest nienawiść do innych narodów niż własny”.
Bóg u św. Jacka
Spotkają się 9 listopada przy pomniku katyńskim na cmentarzu w Niles o godzinie 15.30. Będą pieśni patriotyczne, kombatanci, przemówienia, a nawet koncert wieczorem w klubie. W niedzielę w parafii św. Jacka będą uczestniczyć w uroczystej mszy świętej dla całej Polonii w intencji wszystkich walczących o niepodległość. W poniedziałek 11 listopada w dniu Święta Niepodległości najprawdopodobniej pójdą do pracy.
Ojczyzna na obczyźnie
Patrioci, o których mowa i którzy opuścili swój kraj za chlebem, to pokolenie trzydziestolatków. – Polska nauczyła mnie jak radzić sobie w życiu. Z miłości do ojczyzny właśnie w obcym kraju chcę czegoś więcej. Staramy się zjednoczyć Polonię, chcemy by przemówiła jednym głosem – opowiada Sebastian Lubera, z którym rozmawiam na temat oficjalnie zarejestrowanej pod nazwą Young Polish American Patriot organizacji, funkcjonującej także jako Patriotyczna Polonia Chicago. Lubera mówi, że Polska to matka, która potrzebuje wsparcia, a prawdziwy Polak to katolik. Jak tej matce pomóc, przebywając za oceanem? Najlepiej finansowo – odpowiada Lubera, który uważa, że to właśnie pieniądze wyłożone na poprawę sytuacji w kraju są obecnie najlepszym sposobem pomocy ojczyźnie. Co dokładnie ma na myśli, tego niestety nie precyzuje. Wypowiada się w imieniu grupy, używając „my” zamiast „ja”.
„Czas honoru”
Patriotyzm ludzi, którzy jeszcze chwilę temu byli młodzieżą, oparty jest podobnie jak kilkadziesiąt lat temu o hasło „Bóg, honor, ojczyzna”. Cóż, ojczyzna już nie ta, honor każdy rozumie jak chce, a z Bogiem lepiej nie zadzierać. Młodzi nawiązują do walki z komuną, chociaż niejednokrotnie jej nie pamiętają. Powtarzają hasła i dzierżą symbole II Rzeczypospolitej. Szukają kontaktu z powstańcami. Zapytani o współczesną Polskę, domagają się zmian na lepsze, chociaż jeszcze nie wiedzą, kto miałby to lepsze zbudować. Tymczasem stają ramię w ramię podczas uroczystości rocznicowych z kombatantami, identyfikują się z Kościołem katolickim, a wśród autorytetów wymieniają na równi Jana Pawła II i rotmistrza Pileckiego. „Czas honoru” i grochówka wojskowa. Swoisty kolaż symboli narodowych z różnych okresów historii Polski, a wszystko to, poza jej granicami.
Jednak...
Prawda czasu, prawda ekranu, a na ekranie wyraźnie widać, kto wręcza czerwone goździki powstańcom, kto ustawia wieniec ze znakiem Polski Walczącej, kto zapala znicze 1 listopada. Lubera, powtarzając „Bóg, honor, ojczyzna”, dzielnie, chociaż czasami na oślep, broni swoich idei. Na koniec rozmowy pyta mnie, jako osobę związaną z mediami, czyli być może lepiej poinformowaną, czy mogłabym mu powiedzieć, co przygotował w tym roku dla naszych bohaterów konsulat.
Bohaterowie tak szybko odchodzą.
Małgorzata Koryś
Reklama