Mało znana dyrektywa kongresowa nazywana “normą wypełnionych prycz” wymaga od służb imigracyjnych (ICE), aby w aresztach i ośrodkach zatrzymań przebywało średnio dziennie 34 tysiące imigrantów. Normę ustaliła w 2006 roku grupa konserwatywnych kongresmanów, którzy utrzymywali, że ICE nie dokłada wystarczających starań, aby deportować nielegalnych imigrantów. Od tego czasu dzienna norma osadzonych stale rośnie.
Mimo że liczba imigrantów usiłujących przedostać się do USA z Meksyku spadła do poziomu nienotowanego od lat 70. ubiegłego stulecia, ICE pilnie wypełnia kongresową normę, przeglądając dane osób aresztowanych za przestępstwa kryminalne, by przekonać się, czy są wśród nich obcokrajowcy ze stałym pobytem, których można by deportować za jakiekolwiek łamanie prawa. Urząd Imigracyjny zwiększył także liczbę aresztowań nielegalnych imigrantów, których lokalna policja zatrzymała za wykroczenia drogowe.
Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS), któremu podlega Urząd Imigracyjny, twierdzi, że aresztowania nie mają na celu wypełnienia normy. Chodzi raczej o zatrzymywanie i deportowanie kryminalistów stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, a takich nie brakuje.
Odzywają się jednak głosy krytyczne, że wśród aresztowanych w celu wypełnienia planu większość stanowią nie ci, którzy dopuścili się przestępstw z użyciem siły, ale obcokrajowcy, którym sędziowie imigracyjni pozwalają w końcu pozostać w USA. Najpierw są oni jednak przetrzymywani w kosztujących krocie federalnych ośrodkach zatrzymań, podczas gdy można by użyć tańszych metod ich kontrolowania, jak np. “elektroniczne kajdanki”. Koszt utrzymania aresztów i ośrodków dla imigrantów wynosi 2,8 mld dolarów rocznie i rośnie w galopującym tempie, bo od ustalenia dziennych norm w 2006 roku uległ podwojeniu. Ale republikańscy kongresmani opowiedzieli się za utrzymaniem normy na poziomie 34 tysięcy osadzonych i przyznali na działalność Urzędu Imigracyjnego o 400 mln dolarów więcej, niż wnioskowali przedstawiciele tego urzędu.
Część dodatkowych pieniędzy pójdzie na wypełnienie łóżek w takich ośrodkach jak Karnes City w Teksasie, gdzie może przebywać ponad 600 zatrzymanych. Mieszkają oni w komfortowych, jak na areszt, warunkach. Mają do dyspozycji laboratorium komputerowe, bibliotekę, telewizory, a nawet kuchenki mikrofalowe. Przebywają w klimatyzowanych pomieszczeniach, a na zewnątrz czeka na nich boisko do piłki nożnej. Ośrodek prowadzi, na zlecenie władz federalnych, prywatna firma GEO. Roczne normy zatrzymanych imigrantów to doskonały interes dla takich firm jak GEO czy Corrections Corporation of America. Obie instytucje, które mają swoich lobbystów w Kongresie, zawarły milionowe kontrakty z Urzędem Imigracyjnym na prowadzenie ośrodków dla imigrantów.
Wojciech Minicz