"Nic dla nich nie znaczymy, nie jesteśmy milionerami, jesteśmy pracującymi nieboszczykami" − skarży się kierowca chicagowskich śmieciarek Frank Caporale. "Przygniata nas super kompania, nie mamy nic do powiedzenia, nikt nas nie pyta, czy tego chcemy, czy nie. Przyszli tu i musimy ich akceptować" − narzeka mężczyzna.
Rafineria BP mieści się w Whiting w stanie Indiana. Produkty uboczne są magazynowane w stoczni na południu Chicago. Góry odpadów poprodukcyjnych leżą niczym nie przykryte. Wiatr roznosi oleisty pył, który pokrywa samochody, okna i ulice pobliskich dzielnic.
Skargi mieszkańców skłoniły Agencję Ochrony Środowiska i prokurator generalną Illinois Lisę Madigan do wszczęcia śledztwa. BP utrzymuje, że rafineria przeprowadza wszystkie operacje zgodnie z przepisami. Zaznacza jednak, że odpowiedzialność za odpady spada na właścicieli magazynów. Ten w południowo-wschodniej części miasta należy do KCBX Terminals, kompanii kontrolowanej przez konserwatywnych przemysłowców, braci Charlesa i Davida Koch.
Sytuacja może się pogorszyć, ponieważ BP planuje zwiększenie produkcji, co oznacza dodatkowe zapylenie okolic odpadami węgla i siarki.
Mieszkańcom pozostała jeszcze jedna możliwość obrony przed szkodliwymi dla zdrowia pyłami. Burmistrz Emanuel może pójść śladem burmistrza Detroit Dave'a Bringa, który wydał polecenie całkowitego usunięcia gór odpadów. Jednak na razie sprawa nie trafiła na biurko burmistrza Chicago.
(eg)