Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 6 października 2024 19:21
Reklama KD Market

Szczury panoszą się w Englewood. Miasto rozkłada ręce

/a> fot. Matthieu Aubry-Flickr


Plaga szczurów w dzielnicy Englewood paraliżuje życie mieszkańców. Ludzie boją się wychodzić wieczorem na ulice i nie wypuszczają na podwórka zwierząt domowych. Mimo licznych interwencji miasto nie robi nic, by uporać się z gryzoniami.

Zamieszkała przy South Parnell Avenue 83-letnia Ruthi Shivers twierdzi, że praktycznie zamknęła się w domu. Nie grilluje, nie bawi się z psem na podwórku. Boi się, że jej czworonożny przyjaciel zostanie zaatakowany przez szczury.

Gryzonie znalazły bezpieczne schronienie w opuszczonych domach i na parcelach, gdzie okoliczni mieszkańcy wyrzucają zniszczone meble, zużyte opony i śmieci. Od dnia, w którym pięć lat temu lokatorzy wyprowadzili się z sąsiedniego domu, Shivers nigdy nie widziała, by ktoś dbał o tę posesję. Nikt nie kosi trawy, nikt nie usuwa gnijącej żywności. Nic dziwnego, że szczury są spasione. Niektóre rozmiarem nie różnią się od kotów.

Elizabeth i Albert Cooper mieszkają w Englewood od 50 lat. Szczury biegają wokół ich domu, z każdym dniem coraz więcej. Kilkakrotnie telefonowali do miejskich służb komunalnych. Zresztą nie tylko oni. Za każdym razem urzędnik obiecywał, że przekaże sprawę kierownikowi. Jednak nadal nic się nie działo. Ostatecznie powiedziano im, że oczyszczenie zawalonego odpadkami terenu nie należy do obowiązku miasta, lecz właściciela.

Bill McCaffrey, rzecznik wydziału utrzymania dróg i oczyszczania miasta (Department of Streets and Sanitation) wyraził wątpliwość co do tego, czy obowiązkiem miasta jest uporządkowanie prywatnej własności. Ale obiecał, że zajmie się problemem. Natomiast radny 6. okręgu wyborczego Roderick Sawyer wyjaśnił, że faktycznie pracownicy miejscy nie mają prawa wchodzić na prywatne posesje, nawet jeśli są porzucone. Radny podziela frustracje osób mieszkających w pobliżu wylęgarni szczurów. Zapytany o możliwości pozbycia się gryzoni, rozkłada jednak ręce. − Miasto może wysypać trutkę na szczury. Będzie to tylko chwilowe rozwiązanie. Wrócą, bo wiedzą, że tu znajdą pożywienie − mówi Sawyer.

Nad śmieciami unoszą się miliony much i innych insektów. Rezydenci są przekonani, że gdyby to była zamożniejsza dzielnica, to miasto bez zwłoki znalazłoby sposób na pozbycie się śmieci i szczurów.

− Ludzie ze śródmieścia traktują mieszkańców Englewood jak bandę dzikusów, którym nie zależy, jak mieszkają. Nie mają racji. Miasto bez trudu mogłoby oczyścić zaśmiecone parcele i wysłać rachunki do właścicieli. Wystarczyłaby odrobina dobrej woli. Ale, że to jest Englewood, to mają nas gdzieś, a przecież jako podatnicy zasługujemy na coś więcej − mówi 62-letni Robert Coley.

Do walki z gryzoniami w Chicago wykorzystuje się kojoty. Łapie się szczeniaki, które potem wypuszczane są na ulice i obserwowane w ramach badań dotyczących zachowania tego gatunku w warunkach miejskich. Szczury to jeden z ulubionych rodzajów pokarmu kojotów. Jednak rezydenci Englewood nie chcą liczyć wyłącznie na pomoc tych zwierząt.

Niewielkim pocieszeniem może być fakt, że na liście najbardziej zaszczurzonych miast w USA przed Chicago jest Nowy Jork, Atlanta i Nowy Orlean.

(eg)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama