Mężczyźni w Stanach Zjednoczonych są sześć razy częściej śmiertelnie rażeni piorunami niż kobiety, wynika z zestawień federalnego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób, które przedstawił portal CNSNews.com. Specjaliści dodają jednak: nie wiemy dlaczego tak się dzieje.
Pracownicy centrum prześledzili statystyki śmiertelnych ofiar piorunów w latach 1968-2010. Wynika z nich, że 85 proc. ofiar to mężczyźni, 15 proc. kobiety. Oznacza to, że panowie giną od uderzeń piorunów 5,66 razy częściej niż panie.
We wspomnianym okresie pioruny zabiły w sumie 3 389 Amerykanów, co daje średnią 79 ofiar rocznie. Najgorszy pod tym względem był rok 1969, zginęło wtedy 131 osób. Najlepiej było w latach 2008 i 2010, pioruny zabiły wówczas po 29 osób.
Proporcje śmiertelnych ofiar mężczyzn i kobiet utrzymują się od lat praktycznie na niezmienionym poziomie. Pocieszające jest to, że z każdym rokiem spada liczba zabitych przez pioruny. W latach 1980-1995 było ich 1 318, co dawało średnią roczną 82 zabitych, z czego 85 proc. stanowili panowie.
Prześledzono też najbardziej zagrożone tymi wypadkami stany. Najgorzej wypadły Floryda i Teksas, w latach 1980-1995 zginęło tam odpowiednio: 145 i 91 osób.
Zdaniem fachowców z Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób jest coraz mniej śmiertelnych ofiar piorunów, bo coraz mniej ludzi pracuje na wsi na wolnym powietrzu. A tym, którzy schronili się podczas burzy w domu, specjaliści radzą, by nie stać blisko urządzeń elektrycznych oraz odsunąć się od okien i drzwi.
(PAP)
Reklama