Polak nie znalazł się nawet w trójce finalistów
Mieszkańcy 33. okręgu miejskiego w północno-zachodniej dzielnicy Chicago przyjęli z mieszanymi uczuciami zaprzysiężenie na radną Deborah Mell, byłą posłankę stanową, działaczkę gejowską i córkę poprzedniego reprezentanta tego okręgu Richarda Mella. Chicagowianie podzielili się na tych, którzy są zadowoleni z mianowania Deb Mell oraz doceniają jej kwalifikacje i doświadczenie wyniesione z Legislatury Illinois. Inni są rozczarowani i uważają decyzję burmistrza Rahma Emanuela za kolejny przejaw nepotyzmu i dominacji "dynastii rodzinnych" w lokalnej polityce.
Sergiusz "Sergio" Zgrzębski, znany polonijny dziennikarz (telewizja Polvision i radio 1030 AM), który brał udział w konkursie na radnego 33. okręgu, podzielił się z "Dziennikiem Związkowym" swoimi refleksjami nt. objęcia urzędu przez córkę długoletniego radnego.
Jak nam powiedział, przede wszystkim pogratulował Deb Mell powołania na stanowisko radnej 33. okręgu. – Jako dotychczasowy, pełnoetatotowy ustawodawca w Springfield Deb Mell ma doświadczenie, dzięki któremu z pewnością świetnie sprawdzi się w roli miejskiego ustawodawcy – stwierdził.
Zgrzębski nie jest jednak do końca przekonany, czy Deborah Mell w adekwatny sposób będzie reprezentować interesy mieszkańców 33. okręgu.
– W większości są to imigranci, a także “tradycyjne” rodziny – podkreśla. – Mam na myśli rodziców przeciwstawnych płci, w odróżnieniu od rodziców homoseksualnych. Nie oznacza to jednak, że jestem przeciwny rodzicom homoseksualnym. Popieram legalizację związków, ale jestem także zwolennikiem odpowiedniej reprezentacji. Homoseksualna, biała przedstawicielka establishmentu nijak się ma do większości mieszkańców tej właśnie dzielnicy – wielodzietnych rodzin imigranckich. Dlatego właśnie tej adekwatnej reprezentacji nie jestem pewny.
Zdanem polonijnego dziennikarza w takich dzielnicach, jak Boystown, których przedstawiciele i gejowskie media hucznie wspierały kandydaturę Mell, jej osoba świetnie wpisywałaby się w demografię.
– Niestety nie można tego powiedzieć o takich dzielnicach, jak Albany Park, czy Avondale, których mieszkańcy borykają się z problemami zarezerwowanymi dla klasy średniej i niższej, często zwanej working poor (pracująca biedota – przyp. red.). Śmiem wątpić, czy radna Mell jest w stanie zrozumieć sprawy związane z kartami Link (talony żywnościowe – przyp.red.), czy przymus korzystania z publicznego szkolnictwa, tak jak ktoś, kto wywodzi się z tego środowiska – podkreśla nasz rozmówca.
Zgrzębski jest rozczarowany decyzją burmistrza Emanuela.
– Miałem nadzieję, że przynajmniej zachowa pozory, które zaprzeczyłyby nepotyzmowi i tej długoletniej tradycji w Chicago. Sądziłem, że burmistrz powoła na stanowisko drugiego finalistę konkursu. Jak się dowiedziałem, był nim szef rady doradczej przy biurze radnego. Myślałem, że burmistrz może da szansę “świeżej krwi”. Jednak myliłem się. Zwyciężyło dobrze znane nihil novi oraz Chicago-style politics, które od wielu lat sprawia, że rodziny wyprowadzają się na przedmieścia. W mieście zaś jedyne, co tak naprawdę rośnie, to deficyt budżetowy, który sprawić może, że Chicago podzieli los Detroit.
Nasz rozmówca konstatuje, że mieszkańcy Chicago nie mogą mieć pretensji do nikogo, oprócz siebie, ani za nominację Mell, ani za pogarszającą się kondycję miasta.
– W końcu to właśnie mieszkańcy wybrali w demokratycznych wyborach swojego burmistrza. Czego innego można było się spodziewać?
Oprócz gratulacji dla nowej radnej, Zgrzębski przekazał jej życzenia powodzenia i bardziej efektywnej pracy w radzie miasta niż w Springfield, gdzie jest impas w kwestii rozwiązania kryzysu emerytur pracowników sektora publicznego.
– Mam nadzieję, że będzie osobą skłonną do kompromisu i równie oddaną sprawom mieszkańców 33. okręgu, jak jej ojciec, który, gdy był młodszy, potrafił stanąć na biurku, domagając sie głosu na forum rady miasta.
Zgrzębski jednak nie złożył broni i w przyszłości zamierza kandydować na jakiś urząd wybieralny.
– W liście do popierających mnie osób i instytucji zapewniam, że po udanym debiucie pozostanę aktywny w świecie lokalnej polityki, poszukując odpowiedniego wyścigu, w którym moja kandydatura poparta będzie niezaprzeczalnie silnymi danymi statystycznymi, świadczącymi nie tylko o liczebności Polonii, ale też o jej politycznym zaangażowaniu.
Były kandydat na radnego wyraził też wdzięczność za poparcie, które otrzymał od środowisk i mediów polonijnych.
– Dziękuję za okazaną mi pomoc i zaufanie, którego postaram się nigdy nie zawieść, a także zachęcam do głosowania.
***
Wybory do władz miejskich w Chicago odbędą się dopiero w 2015 roku. Radna Deborah Mell ma więc dostatecznie dużo czasu, by zasłużyć sobie na poparcie wyborców, zwłaszcza, że stoi za nią silna organizacja polityczna 33. okręgu, na czele której wciąż znajduje się jej ojciec. Trzeba bowiem podkreślić, że Richard Mell ustąpił ze stanowiska radnego, ale nie zrezygnował z funkcji szefa lokalnej, już legendarnej komórki Partii Demokratycznej, która "wywindowała" na urząd gubernatora jego zięcia, Roda Blagojevicha. Można sobie wyobrazić, że organizacja polityczna Richarda Mella już przygotowuje się do wyborów za dwa lata, świadoma rosnącej siły Latynosów stanowiących ponad połowę mieszkańców 33. okręgu.
Przypomnijmy, że w obliczu zarzutów nepotyzmu politycznego burmistrz Emanuel uzasadnił nominację Deborah Mell jej wysokimi kwalifikacjami oraz doświadczeniem posłanki stanowej. Jak podkreślił, nie mógł jej wykluczyć z konkursu na urząd tylko dlatego, że jest córką poprzedniego radnego. Zauważył też, że nominacja Deb Mell ma znaczenie historyczne, ponieważ jest ona pierwszą kobietą o homoseksualnej orientacji w radzie miasta Chicago.
Podczas uroczystego zaprzysiężenia na urząd 45-letniej Deb Mell towarzyszyła jej małżonka Christin Baker, a także ojciec, brat i siostra Patti Mell Blagojevich, żona byłego gubernatora, Roda Blagojevicha odsiadującego wyrok więzienia za korupcję.
Alicja Otap