Moran doszedł do takich wniosków po lekturze odtajnionej, bogatej korespondencji, którą prowadzili: autor serii powieści szpiegowskich z Jamesem Bondem w roli głównej, Ian Fleming i ówczesny szef CIA Allen Dulles. Swoje wnioski brytyjski naukowiec opublikował w "Journal of Cold War Studies".
Jak się okazuje, Amerykanie "twórczo" rozwinęli co najmniej dwa gadżety, wykorzystywane przez agenta 007. Jednego z nich Bond używał w filmie "Goldfinger". Chodzi o urządzenie wielkości małego pudełka, które filmowy Bond (wówczas grał go Sean Connery) podkładał w bagażniku rolls royce'a Goldfingera, by go śledzić po skończonym meczu golfa.
Drugi gadżet pojawił się w "Pozdrowieniach z Rosji", w końcowych scenach filmu. Było to ostrze wypełnione trucizną, umieszczone w bucie Rosy Klebb, która chciała nim ugodzić Bonda.
Po lekturze listów Fleminga i Dullesa dr Moran stwierdza, że o ile Amerykanie świetnie poradzili sobie z własną wersją ostrzy używanych przez Rosę Klebb, to już nie mieli takich sukcesów w kopiowaniu urządzenia pozwalającego śledzić Goldfingera.
Z listów wynika, że Fleminga i Dullesa łączyła serdeczna przyjaźń. To zaowocowało pojawieniem się w kolejnych filmach o przygodach agenta 007 jego fikcyjnego kolegi z CIA Felixa Leitera, co z kolei pozwoliło na poprawienie obrazu amerykańskiej agencji na świecie.
Fleming i Dulles kontaktowali się listownie regularnie. Szef CIA nie krył, że był wielkim fanem Bonda, czego dawał wyraz w swoich wywiadach.
W jednym z listów Dulles - zaniepokojony pojawiającymi się pogłoskami - naciskał nawet na Fleminga, by ten nie posyłał Bonda na emeryturę w 1963 r. Było to rok po tym, jak pojawił się pierwszy film o przygodach 007 - "Doktor No".
Z kolei Fleming pisząc do Dullesa prosił go, by agenci CIA używali jak najwięcej szpiegowskich gadżetów, bo może to pomóc w zwycięstwie nad Rosjanami na tajnym froncie w czasie zimnej Wojny.
(PAP)