“To ważne, aby naprawić niefunkcjonalny system imigracyjny, traktować ludzi z szacunkiem i zaufać Ameryce, że potrafi asymiliować przybyszów”-powiedział były prezydent przestrzegając, że ustawa imigracyjna to trudne zadanie, ale -co pocieszające - na drodze do jej przyjęcia udało się już odnotować pewien postęp.
W wywiadzie Bush odniósł się do polityki partyjnej, która odgrywa dużą rolę w debacie, mówiąc, że w uchwaleniu ustawy chodzi o naprawę systemu imigracyjnego, a nie o wsparcie Partii Republikańskiej. “Dobre ustawodawstwo leży u podstaw dobrej polityki”-dodał były prezydent.
Za czasów swej prezydentury Bush był gorącym zwolennikiem reformy imigracyjnej. Mimo to nie udało mu się przeprowadzić jej przez Kongres, co było jednym z największych rozczarowań jego rządów. George W. Bush był za reformą, ale wielokrotnie podkreślał swój sprzeciw wobec amnestii dla nielegalnych imigrantów. W 2007, roku jako ówczesny prezydent, Bush starał się przekonać zarówno przywódców swojej partii - republikanów - jak i demokratów do projektu wszechstronnej reformy imigracyjnej, która wzmocniłaby ochronę granic i stworzyła ścieżkę do legalizacji dla tych imigrantów, którzy spełniliby szereg ściśle określonych kryteriów. Bush chciał nadać reformie taki kształt, który odpowiadałby biznesowi, przez stworzenie programu dla "guest workers" i byłby pozytywnie przejęty przez etnicznych wyborców. Ale tym planom sprzeciwili się jego koledzy partyjni, którzy stawiali przede wszystkim na egzekwowanie przepisów imigracyjnych, twierdząc, że to jest właśnie pięta Achillesowa systemu imigracyjnego.
Reformie w wydaniu Busha przeciwna była też największa centrala amerykańskich związków zawodowych - AFL-CIO. Związkowcy obawiali się konkurencji ze strony imigrantów.
Powtarzane przez przeciwników reformy słowo “amnestia” stało się dla reformy pocałunkiem śmierci. Bush zdawał sobie sprawę, że część amerykańskiej opinii publicznej była zdania, że pozostawienie w USA nawet tylko niektórych nielegalnych imigrantów, sprowadza się do amnestii. Prezydent bronił swego projektu odpowiadając, że deportacja 11 milionów imigrantów jest niewykonalna i niehumanitarna, bo oznaczałaby odsyłanie za granicę ludzi, którzy zapuścili korzenie w Stanach Zjednoczonych. Ustawa nie przeszła.
Następca Busha, Barack Obama, bije rekordy w deportowaniu nielegalnych imigrantów, jakby chciał się ich pozbyć właśnie w ten sposób. Ostatnio deportacje zaostrzono. Część przyłapanych na nielegalnym przekraczaniu granicy Meksykanów odsyłanych jest przymusowo samolotami w głąb kraju do Mexico City, aby zniechęcić ich do ponownych prób forsowania granicy.
A reforma, mimo wstępnych sukcesów w Senacie, jest poważnie zagrożona w Izbie Reprezentantów. Marszałek izby niższej John Boehner zapowiedział, że czeka ją tam śmierć naturalna. Czyżby zapowiadała się powtórka sytuacji sprzed lat ?
Wojciech Minicz