Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 20:52
Reklama KD Market

Franciszek Spula: "Aby się liczyć, Polonia musi głosować"

Z prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej Franciszkiem Spulą, wybranym na kolejną dwuletnią kadencję podczas zjazdu, który odbył się w październiku w Chicago, rozmawiamy o amerykańskich wyborach...
Z prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej Franciszkiem Spulą, wybranym na kolejną dwuletnią kadencję podczas zjazdu, który odbył się w październiku w Chicago, rozmawiamy o amerykańskich wyborach, zaangażowaniu politycznym Polonii oraz o zmianach w KPA.

/a>


InformacjeUSA: Czy Kongres Polonii Amerykańskiej udzieli poparcia któremuś z kandydatów na urząd prezydenta USA?

Franciszek Spula, prezes KPA: Kongres Polonii Amerykańskiej nieprzerwanie jest włączony w system polityczny i uważnie słucha przedstawicieli obu partii. Nawet w czasie naszego ubiegłotygodniowego zjazdu KPA zaprosiliśmy przedstawicieli Demokratów i Republikanów do wzięcia w nim udziału. Zaproszenia były wysłane na cztery tygodnie przez terminem. Republikanie odpowiedzieli od razu. Gościliśmy Dana Rutherforda, aktywnego członka GOP i obecnego Skarbnika Stanu Illinois. Tymczasem późnym wieczorem na dzień przed rozpoczęciem zjazdu otrzymałem telefon z informacją, że przedstawiciele Partii Demokratycznej są zajęci i nie będą w stanie wziąć udziału w naszym spotkaniu. A wydawało mi się to ważne, ponieważ mieliśmy przedstawicieli z 20 różnych stanów, byłaby więc znakomita okazja do tego, by się zaprezentować.

Ale wracając do pytania, czy Kongres udzieli jakiegoś poparcia?

- Jako krajowy Kongres musimy pozostawać ponadpartyjni, by móc sobie zapewnić sobie dobrą współpracę, a poza tym partia, która wygrywa - pamięta… i wtedy bardzo trudno jest cokolwiek osiągnąć i załatwić. Nieważne, czy mówimy o władzach na szczeblu lokalnym czy federalnym. Ważne jest, aby być po środku politycznych podziałów. Prywatnie, nieoficjalnie możemy mieć wyrobione własne zdanie i w oparciu o wyznawane wartości popierać Baracka Obamę czy Mitta Romneya. Jednak dla organizacji to bardzo niebezpieczne, aby opowiadać się politycznie po jednej czy drugiej stronie. Przerabialiśmy to kilka lata temu i Polonia bardzo na tym ucierpiała. Biały Dom był dla nas zamknięty przez długi czas, właśnie dlatego, że byliśmy określeni politycznie. Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Nasze biuro w Waszyngtonie ma otwarty dostęp do Białego Domu, czasami kilka razy w miesiącu. Otrzymujemy zaproszenia na liczne spotkania. W ubiegłym roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia osobiści otrzymałem zaproszenie od prezydenta Obamy do wzięcia udziału w świątecznych programach i spotkaniach. Pierwszy raz od wielu, wielu lata KPA i Polonia były zaproszone do Białego Domu w takim charakterze.

Jednym słowem, ponadpartyjność KPA, jako organizacji, najzwyczajniej się opłaca.

- Wbrew temu, co twierdzi wiele osób uważam, że tak. Otwartość i dobra komunikacja z wszystkimi partiami politycznymi w USA są dla nas bardzo ważne i opłacalne.

Polonia amerykańska na ogół w bardzo ograniczonym stopniu angażuje się w życie polityczne USA i mało aktywnie uczestniczy w wyborach. Czy w Pana przekonaniu, udział Polonusów w głosowaniu jest ważną kwestią?

Jest to ważne z kilku względów. Po pierwsze, jeżeli mieszkamy w Stanach Zjednoczonych i jesteśmy częścią tego społeczeństwa, to naszym obowiązkiem jest uczestnictwo w wyborach. Jeżeli nie idziemy do głosowania, to oddajemy nasz głos innym. To tak, jakby powiedzieć: nie dbam o to, czy podatki będą wyższe, czy inwestować będziemy w edukację naszych dzieci, nie zależy mi na tym, co stanie się z moją emeryturą. To jest w naszych rękach i dlatego mamy obowiązek uczestniczenia w wyborach. Udział w nich, w życiu politycznym, leży u podstaw tego kraju. Jeżeli nie idziemy do głosowania, to dobrowolnie pozbywamy się praw, o które kilkaset lat temu zabiegali pierwsi osadnicy w tym kraju, wśród nich także Polacy.

Udział w głosowaniu jest także ważny, ze względy na to, że politycy liczą się z tymi, którzy idą do wyborów, szanują ich. Najlepszym dowodem na to jest Chicago. Dlaczego tak wielu Amerykanów irlandzkiego pochodzenia piastuje wysokie stanowiska, realizuje miejskie kontrakty? Bo oni licznie głosują. I to nie przez ostatnie 10 lat, ale przez ostatnie sto lat. I my, Polacy, musimy robić to samo. Im więcej naszych rodaków będzie brało udział w wyborach, tym silniejsza będzie nasz pozycja. Politycy nie wiedzą na kogo oddawane są głosy, ale wiedzą ilu mieszkańców danej dzielnicy idzie do urn. I to wystarcza do wyciągnięcia wniosków.

Jak w takim razie przekonać naszych rodaków do udziału w wyborach w USA?

- To wymaga czasu i edukacji. Dużą rolę mają tutaj do odegrania media, chociażby ten portal. Trzeba nieustannie przypominać Polakom, że udział w wyborach jest dla nas ważny, że nie możemy zaniedbywać prawa, o które walczyło wielu naszych przodków. Trzeba organizować szkolenia, które pokażą, jak ważne jest korzystanie z tego cennego prawa. Zwłaszcza, że dziś głosowanie jest tak łatwym procesem. Nie trzeba nawet czekać do dnia wyborów. Można w wygodnym dla nas dniu zagłosować wcześniej.

Został Pan wybrany na nową kadencję. Czy w związku z reelekcją planuje Pan zmiany w Kongresie Polonii Amerykańskiej?

- Sądzę, że każda organizacja, która chce mieć sukcesy musi się zmieniać. Zmieniły się Stany Zjednoczone, zmieniła się Polska, Kongres Polonii Amerykańskiej też musi się zmienić. Pracujemy nad tym, ale naturalnie nie jest to łatwe. Do KPA nie należy parę osób. To liczna organizacja, mająca przedstawicielstwa w różnych stanach z różnymi oczekiwaniami w zależności od stanu. Ale naszym celem jest jednak utrzymanie organizacji, a do tego potrzebne jest wprowadzenie młodych, a także i przyłączenie większej ilości innych polonijnych organizacji. Przed trzema tygodniami spotkałem się w Nowym Jorku z prezydentem Komorowskim, ale także z przedstawicielami polonijnego biznesu. Z nimi chcielibyśmy nawiązać bliższą współpracę. Między innymi właśnie dla polonijnych przedsiębiorców kluczową sprawą jest zniesienie wiz.

W dzisiejszych czasach nie potrzebujemy nikomu mówić co ma robić, dziś potrzebujemy partnerów, z którymi będziemy mogli wymieniać pomysły i podejmować różne inicjatywy.

A co z młodymi?

- Chcemy zainteresować przynależnością do Kongresu młodych, choćby takich, jak ci, którzy wzięli udział w konferencji Quo Vadis w Chicago. To młodzi, dobrze wykształceni ludzie, którzy mają już na swoim koncie osiągnięcia. Przed trzema laty w KPA zrodziła się idea wyłonienia młodych liderów. Każda generacja szuka swoich odpowiedzi na te same pytania, sztuką jest stworzenie wspólnego języka, umiejętności wypracowywania kompromisu, wspólnej wizji. To dla nas bardzo ważne.

Żeby organizacja istniała muszą w niej być ludzie. Jeśli będziemy się trzymać skostniałych zwyczajów i takiego sposobu myślenia, nie mamy szansy na rozwój i istnienie. Przy dzisiejszej szalonej technologii, powinniśmy też z niej umieć korzystać.

Nie obawia się Pan sprzeciwu starszych członków Kongresu?

- Warto pamiętać, że nikt z nas nie jest tu na wieki. Jestem pełen uznania dla dokonań i wkładu pracy starszych członków KPA. Ale równocześnie wiem, że trzeba być otwartym na zmiany, bo jeśli je odrzucamy wówczas skazujemy się na starość.

Dziękujemy za rozmowę

rozmawiały Małgorzata Błaszczuk, Madalena Pantelis

 

 

 

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama