Redakcja
Używane obecnie maszyny od początku budziły sporo zastrzeżeń. Wielu specjalistów uznaje je za szkodliwe ze względu na promieniowane wydzielane przy prześwietlaniu; pasażerowie narzekają także na naruszenie ich intymności; przekazywany obraz rejestruje wszystkie wypukłości i zaokrąglenia ciała.
Nowe skanery pokażą ogólny zarys sylwetki, a specjalny software zaznaczy podejrzane przedmioty znajdujące się pod ubraniem prześwietlanego. Obraz przekazany na monitor oficera TSA będzie widoczny także dla podróżnego. Cała procedura zajmie około 10 sekund i znacznie skróci czas kontroli.
Obecnie oficer przepuszczający nas przez skaner musi czekać na potwierdzenie od kontrolera, który w zamkniętym pomieszczeniu ogląda nasz nagi wizerunek wysłany przez maszynę. Na ten rodzaj sprawdzenia potrzebna jest około minuta.
Chociaż skróci się czas - nie zmieni się zasada. W dalszym ciągu będziemy musieli przejść przez maszynę i przez chwilę zatrzymać się w jej wnętrzu z podniesionymi nad głową rękami. Nasze zdjęcie - w chwili, kiedy pojawi się nad wizerunkiem naszej sylwetki napis "OK", będzie automatycznie wymazywane z pamięci.
O'Hare do końca 2013 roku wymieni stare skanery na 29 nowych urządzeń. Jednak służące obecnie maszyny nie pójdą na złom. Zostaną przeniesione na lotniska o mniejszym natężeniu ruchu. Na chicagowskim lotnisku zdarzały się wypadki, że podróżni, ze względu na wydłużający się czas kontroli, spóźniali się na samolot.
Władze TSA przypominają, że pasażerowie, którzy nie chcą z różnych powodów poddać się kontroli ani w starym ani w nowym skanerze - zawsze mogą poprosić o kontrolę osobistą.
tz
Zobacz także: “Rozbierający” skaner na lotniskach budzi protesty
