Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 20:06
Reklama KD Market

Goniec z dyplomem


O Polonii i Ameryce



Nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera – głosiło powojenne hasło lansowane przez komunistów, którzy przy obsadzaniu stanowisk kierowali się ideologią i niechęcią do ludzi wykształconych. Obecnie młodzi Polacy kształcą się na potęgę, licząc, że dyplom uczelni zapewni im pracę.



Tymczasem w Ameryce ukończenie studiów wyższych staje się tym, czym niegdyś był dyplom szkoły średniej: minimalnym wymogiem niezbędnym do podjęcia nawet najmniej atrakcyjnej pracy.


 


New Jork Times podaje za przykład kancelarię prawną z Atlanty, która – podobnie jak wielu pracodawców w USA – przyjmuje do pracy wyłącznie osoby posiadające co najmniej dyplom bachelor’s degree. Co więcej, oferowane stanowiska wcale nie wymagają aż takich kwalifikacji, ale mimo to warunek ten muszą spełnić wszyscy pracownicy, od recepcjonistki, przez asystentów prawnych i administracyjnych po sekretarki porządkujące dokumenty. Nawet firmowy goniec, który za 10 dolarów za godzinę nosi dokumenty z biura do sądu i z powrotem – ukończył czteroletnie studia.


 


Jeden z szefów kancelarii tłumaczy politykę kadrową firmy tym, że absolwenci szkół wyższych są bardziej nastawieni na rozwijanie kariery i nie chodzi im tylko o zarobki.


 


Zjawisko nazywane przez ekonomistów "inflacją dyplomów" jest coraz wyraźniej dostrzegalne na amerykańskim rynku pracy. Niezależnie od regionu oraz branży, fachowcy, od których niegdyś nie wymagano wyższych studiów jak – między innymi – higienistki stomatologiczne, agenci usług transportowych, pracownicy biurowi oraz likwidatorzy szkód – coraz częściej muszą posiadać dyplom uczelni.


 


Windowanie minimalnych kwalifikacji sprawia, że słabiej wykształcone osoby spadają jeszcze niżej w zawodowej hierarchii. Wyjaśnia to również, dlaczego bezrobocie w USA jest ponad dwukrotnie wyższe wśród osób ze średnim lub niższym wykształceniem (8,1 proc.) niż w grupie absolwentów studiów (3,7 proc).


 


Praca w niektórych sektorach, takich jak zarządzanie siecią dostaw czy logistyka, stała się bardziej skomplikowana pod względem technicznym i wymaga większych niż niegdyś umiejętności. Równie ważną rolę odgrywa jednak inny czynnik: jako że na studia obecnie idzie tak wiele osób, ci, którzy ich nie kończą, często uznawani są za mało ambitnych lub niezbyt zdolnych.


 


Co więcej, to pracodawcy mogą dyktować warunki. – Kiedy na każde oferowane miejsce pracy przypada 800 chętnych, trzeba zrobić odsiew. Badania rynku pracy wykazały, że w Atlancie wyższe wykształcenie było wymagane w 39 proc. ofert pracy sekretarki oraz asystenta administracyjnego


 


Choć wiedza zdobyta na zajęciach z politologii, finansów, czy marketingu mody niekoniecznie przydaje się młodym absolwentom zatrudnionym we wspomnianej kancelarii prawnej w Atlancie, są oni wdzięczni losowi nawet za najnudniejsze z nudnych biurowych prac. – To i tak dużo lepsze niż mycie samochodów – zapewnia 24-letni goniec w kancelarii. Wie, o czym mówi: przez kilka lat studiów i kilka miesięcy po ich ukończeniu szorował auta w wypożyczalni.


 


Wojciech Minicz

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama