Okiem felietonisty
Niby tyle się w tym roku zdarzyło, ale niewiele zmieniło. Oczekiwania obywateli zachodniego świata, zniecierpliwionych przeciągającym się kryzysem nie zostały zaspokojone, ani nawet ukojone. Dług świata zachodniego wobec quasi komunistycznych Chin dalej rośnie. Globaliści rządzący w krajach praktykujących demokrację, zapętlili się we własnej chciwości i oddali Chinom pracę własnych narodów, a sami zostali pośrednikami w sprzedawaniu chińskich towarów we własnych krajach.
Chiny już całkowicie przejęły inicjatywę ekonomiczną i technologiczną. Szalony pomysł ponadnarodowych korporacji, które z Chin i dalekiej Azji tworzą fabrykę świata, a ze świata zachodniego zrobiły bazar próżności i rynek konsumencki jest somnambulicznym snem globalistów. Jednak sen globalnych lunatyków zderzy się z rzeczywistością prędzej czy później.
Zmiany polityczne w północnej Afryce i Azji Mniejszej zupełnie wymknęły się spod kontroli politycznej. Bariera kulturowa i religijna okazała się silniejsza i odporna na propozycję zmian obyczajów i praw rządzących tymi krajami. Co innego planowano, a co innego osiągnięto.
Okazało się, że najłatwiej było dokonać zmian w Europie Środkowej. Politycy, którzy przejęli władzę w Polsce nie mieli żadnych moralnych hamulców w wasalnym podporządkowaniu się globalnemu nadzorcy z Unii Europejskiej. Po okresie totalnej zapaści i 3- milionowym bezrobociu w latach 90. bezrobocie utrzymuje się obecnie na poziomie 2 milionów przy 2-milionowej emigracji młodych Polaków do krajów UE. Te liczby bezrobotnych oraz absurdalnie wielka emigracja Polaków i dług, jaki Polska zaciągnęła w obcych bankach jest najpoważniejszym ostrzeżeniem w najnowszej historii Polski. Ta pozornie “bezbolesna” niewola polegająca na oddaniu kontroli kapitałowej obcym bankom na terenie Polski, pozostaje poza emocjonalną i intelektualną kontrolą Polaków.
Ilustracją dramatu dziejącego się na naszych oczach w Polsce jest rozmowa z Edwardem Kosmalem, przewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjnego Rolników Województwa Zachodniopomorskiego. Rozmowę zamieszcza tygodnik Angora z 23 grudnia 2012 roku. Oto jej fragment:
“ – Ile pana zdaniem gruntów dostało się tą drogą w ręce obcokrajowców?
– Oficjalnie Agencja sprzedała cudzoziemcom 22 tysiące hektarów. Jednak według naszych informacji 117 tysięcy hektarów. Od 1990 roku obcy kapitał wszedł w posiadanie około 300 tysięcy hektarów ziemi rolniczej w naszym województwie. Jedna z duńskich spółek w swoim władaniu ma ponad 10 tys. hektarów. Agencji zostało około 400 tys. hektarów, więc pewnie zagraniczne spółki i obcy rolnicy zarobią jeszcze wielkie pieniądze na naszej ziemi.
Obywatele jakich krajów kupują ziemię w waszym województwie?
Przede wszystkim Niemcy i trochę Duńczyków.
Czy podobny proceder ma miejsce także w innych województwach ?
Właściciwe w całej Polsce z tym, że chyba w żadnym nie nabrał takich rozmiarów jak u nas, gdzie prawie w każdym przetargu biorą udział “słupy”.
Ale od 2016 roku każdy mieszkaniec Unii będzie mógł kupić w Polsce ziemię bez żadnych ograniczeń.
To wynika z przepisów unijnych, ale zaręczam panu, że ani dziś, ani za 5 lat Polak nie kupi nawet jednego hektara ziemi rolniczej w Danii, we Francji, czy w Belgii.
PSL tyle mówi o obronie polskiej ziemi, a pozwala, żeby w Szczecinie działy się takie rzeczy?
W szczecińskim oddziale Agencji rządzi Platforma Obywatelska. Także nadzór nad ANR na szczeblu centralnym sprawuje członek Platformy, wiceminister Kazimierz Plocke. Na jednym ze spotkań powiedział, że jest Kaszubem, człowiekiem twardym, który przed chłopami nigdy się nie ugnie.
Czy pana zdaniem wiceminister Plocke wiedział o tym, co dzieje się w szczecińskim oddziale Agencji?
Ze słów ministra rolnictwa Stanisława Kalemby wynika, że wiedział. Sam Kalemba jako poseł próbował dokonać nowelizacji przepisów, ale nie znalazł zrozumienia wśród koalicjantów.
Niektórzy uważają, że nie ma w tym procederze nic złego, gdyż dzięki zagranicznym rolnikom polska ziemia nie leży odłogiem.
Ale i tak by nie leżała, gdyż po jej zakup czy dzierżawę czeka długa kolejka polskich rolników. Wielkie zagraniczne spółki rolne generują jedno stanowisko pracy na tysiąc hektarów. Zatrudnieni tam Polacy za 2 tys. złotych pracują średnio 250 godzin w miesiącu, a w sezonie nawet 300. Tymczasem gospodarstwa rodzinne zapewniają pracę całym rodzinom i jeszcze zatrudniają pracowników sezonowych. Dla polskiego chłopa ziemia nie jest źródłem doraźnego zysku, ale skarbem i świętością.” – koniec cytatu.
To był fragment rozmowy zamieszczonej w Angorze. Tytuł tej rozmowy “U bauera pod Szczecinem”.
Czy polscy politycy czytają Angorę? Kiedy oglądamy ich w telewizjach komercyjnych to mówią ciągle na jeden “mglisty” temat.
W Polsce w roku 2012 nie było przełomu. Co się odwlecze to nie uciecze.
Może nadchodzący, nowy rok 2013, ożywi polskiego chochoła, którego tak trudno zbudzić z lunatycznego snu.
Do siego roku!
27 grudnia 2012