Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 17:00
Reklama KD Market

W kieszeni radykałów


Ameryka od środka




Nie tak dawno temu Susan Rice wycofała swoją kandydaturę na nowego sekretarza stanu, ponieważ liczni wpływowi republikanie zaczęli ostro protestować i obwiniać ją o to, że celowo wprowadziła Amerykę w błąd, gdy po ataku na ambasadę USA w Benghazi twierdziła, iż ów atak nie był zamachem terrorystycznym, a jedynie konsekwencją zamieszek ulicznych. Rice nie miała z tym wszystkim nic wspólnego, ani też nikogo celowo nie oszukiwała, ale jej przeciwników, często dość mocno i irracjonalnie zacietrzewionych, nic to nie obchodziło.



Teraz jest nowa awantura, tym razem o byłego senatora republikańskiego, Chucka Hagela, który jest rzekomo brany przez prezydenta Obamę pod uwagę jako kandydat na szefa resortu obrony. W czasach „normalnych” Hagel nie wzbudziłby absolutnie żadnych zastrzeżeń, ponieważ zawsze był politykiem centrystycznym i posiada spore doświadczenie. Jednak w obecnym klimacie kontrowersje rodzą się nagle niemal z niczego. Alarm w przypadku jego kandydatury podniosły radykalne organizacje proizraelskie, takie jak Emergency Committee for Israel, które od paru lat skutecznie tłumią wszelkie głosy bardziej umiarkowane.


 


Czymże to naraził się Hagel działaczom żydowskim? Chodzi o to, że przed 15 laty miał czelność proponować bezpośrednie rozmowy z Iranem na temat energii nuklearnej oraz publicznie stwierdził, iż Kongres „boi się żydowskiego lobby”. Ma to, zdaniem radykałów, świadczyć o jego antysemickich poglądach i niechęci w stosunku do Izraela. Nawet gdyby była to prawda, a nie jest, trudno jest dociec, dlaczego jest to jednoznaczne z dyskwalifikacją Hagela.


 


Sprzeciw ekstremy proizraelskiej wobec kandydatury Hagela jest kolejnym przykładem tego, że główne organizacje żydowskie w USA, takie jak Anti-Defamation League czy American Israel Public Affairs Committee, które od lat prezentują dość umiarkowaną postawę, są systematycznie spychane na pobocze i boją się protestować wtedy, gdy protest jest jak najbardziej uzasadniony. Jeszcze przed 10 laty publiczny sprzeciw wobec budowania na tzw. terenach okupowanych nowych osiedli żydowskich był w USA czymś całkiem normalnym, tym bardziej, że jest to od dekad oficjalne stanowisko Białego Domu. Dziś jednak każdy polityk, który krytykuje Izrael za agresywną politykę osadnictwa na terenach palestyńskich jest niemal natychmiast oskarżany o antysemityzm.


 


Strach przed radykałami jeszcze nigdy nikomu nie przyniósł jakichkolwiek korzyści politycznych. Jak wykazują liczne sondaże opinii publicznej, amerykańska społeczność żydowska w ogromnej większości nie zdradza żadnego ekstremizmu, a kandydatura Hagela w ogóle jej nie przeszkadza. Sztuczna kontrowersja, rozpętana wokół jego osoby, niczemu konkretnemu nie służy i jest kompletnie bezsensowna. A jeśli Kongres i Białym Dom nadal będą się przejmować poglądami skrajnymi, wkrótce nie będzie można mianować nikogo na dowolne stanowisko. Przecież dziurę w całym zawsze można znaleźć.


 


Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama