Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 14:37
Reklama KD Market

Polityczne nigdy


Ameryka od środka


 


W kontekście sporów o to, czy Stany Zjednoczone z końcem tego roku skoczą na główkę w fiskalną przepaść (tzw. “fiscal cliff”) czy też nie, nazwiskiem pojawiającym się nieustannie w mediach jest Grover Norquist. Ten niestrudzony wróg podatków i skrajnie konserwatywny lobbysta w swoim czasie opracował “deklarację”, która stanowi solenne przyrzeczenie, iż każdy sygnatariusz tejże nigdy nie opowie się za podwyżką jakichkolwiek podatków. Absolutnie nigdy, niezależnie od okoliczności i bieżących wydarzeń, zmian globalnych, nowych trendów w ekonomii, zmienionej sytuacji politycznej, itd. Deklarację tę podpisali w swoim czasie w zasadzie wszyscy republikańscy członkowie Kongresu.


 


Dziś, w obliczu katastroficznych wizji tego, co się stanie, gdy politycy nie dojdą do porozumienia i skok w przepaść jednak nastąpi, niektórzy kongresmani zaczynają się wahać i sugerują, że tę kuriozalną przysięgę być może będą musieli złamać. Innymi słowy, żałują tego, że kiedyś zdecydowali się powiedzieć “nigdy” mimo, że z pewnością wiedzieli, iż w polityce tak kategoryczne stwierdzenia niemal zawsze są zgubne. Pamięta o tym zapewne doskonale były prezydent George H. Bush, którego pamiętna deklaracja “read my lips – no new taxes” stała się później jedną z przyczyn wyborczej porażki z Billem Clintonem, bo Bush swoją wersję “nigdy” musiał złamać pod naporem fiskalnej rzeczywistości.


 


Dobry polityk nigdy nie mówi “nigdy”, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że pewnych wydarzeń lub nowych okoliczności po prostu nie da się przewidzieć. A zatem to, że tak wielu republikanów uznało, że mogą się pod manifestem Norquista bezkarnie podpisać jest zdumiewające. Ich przywiązanie do tej deklaracji wiąże im ręce i w zasadzie paraliżuje wszelką otwartą dyskusję o metodach zwalczania amerykańskiego deficytu budżetowego. Jeśli ktoś z góry stwierdza, że są pewne zasady, z którymi nigdy się nie rozstanie, pole manewru negocjacyjnego znacznie się zmniejsza.


 


Jednak “deklaracja” Norquista jest mocno dziwna niezależnie od tego, czy ktoś ją złamie czy nie i nie ma większego znaczenia to, czy wojowniczy anypodatkowicz ma rację. Po pierwsze, Grover Norquist jest zupełnie prywatnym obywatelem, który nigdy nie został do niczego wybrany i nie sprawuje żadnej funkcji w amerykańskiej strukturze władzy. A skoro tak, to z jakiej racji jego poglądy na politykę podatkową państwa mają stanowić jakąkolwiek wykładnię dla Kongresu? Gdyby władza ustawodawcza miała w ten sposób działać, niemal każdy mógłby sporządzać dowolne deklaracje i zobowiązania, nalegając, by politycy to wszystko podpisywali.


 


Po drugie, skąd Mr. Norquist wie, że ma rację? Bądź co bądź, są to jego czysto prywatne poglądy, których nikt nigdy nie zweryfikował. Ogromna większość ekonomistów jest na przykład zdania, iż kluczem do rozwiązania problemu deficytu w USA jest delikatnie, rozsądnie wyważony program zarówno cięć budżetowych, jak i ograniczonych podwyżek podatków. Trudno zatem zrozumieć, dlaczego przez kilka lat po republikańskiej stronie Kongresu opinia Norquista na ten sam temat traktowana była jako “jedynie słuszna” i absolutnie niepodważalna. Dopiero teraz, po uzyskaniu przez Obamę drugiej kadencji prezydenckiej, betonowy front poparcia dla Norquista zaczął się wyraźnie kruszyć. Trochę późno...


 


Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama