Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 14:27
Reklama KD Market

Natura dała o sobie znać

 


Ameryka od środka


 


W ramach tegorocznych wyborów prezydenckich doszło do czterech debat kandydatów, a do dziś codziennie odbywają się polityczne wiece we wszystkich najważniejszych stanach. Telewizja zalana jest wręcz przeróżnymi spotami wyborczymi, na które kandydaci wydają ogromne sumy pieniędzy. Mimo to, jeden ważny temat w czasie całej tej długiej kampanii wyborczej nie był praktycznie w ogóle poruszany. Ani Barack Obama ani też Mitt Romney nie wspomnieli ani słowem o skutkach zmian w klimacie naszego globu. Nie było dyskusji o tzw. “efekcie cieplarnianym”, wydzielaniu do atmosfery szkodliwych gazów, zanieczyszczaniu zbiorników wodnych, itd.


 


Tymczasem Matka Natura postanowiła na tydzień przed wyborami przypomnieć, że znajduje się w dość niestabilnym stanie. Ogromny, niemal historyczny sztorm, składający się z resztek tropikalnego huraganu i burzy nadciągającej z zachodu, zaatakował wschodnie wybrzeże kraju, siejąc chaos i zniszczenie, szczególnie w stanie New Jersey oraz w Nowym Jorku. Było to wydarzenie bezprecedensowe, o którym ludzie wspominać będą przez wiele lat.


 


I nagle okazało się, że temat zmian klimatycznych naszego globu pozostaje niezwykle ważny. Oczywiście jedna burza, nawet o tak wielkiej sile i rozmiarach, niczego nie dowodzi. Jednak naukowcy nie mają większych wątpliwości co do tego, że ocieplanie się klimatu - powolne, ale systematyczne – ma jeden w miarę oczywisty skutek: częstotliwość katastrofalnych wydarzeń meteorologicznych będzie się nieuchronnie zwiększać, co potwierdzają niemal wszystkie badania na ten temat. Ci, którzy zjawiska te lekceważą lub uważają je za wyssane z palca z powodów politycznych są po prostu ignorantami.


 


Gubernator stanu Nowy Jork, Andrew Cuomo, jako pierwszy wyraził publicznie pogląd, że huragan Sandy ze wszystkimi jego konsekwencjami nie jest bynajmniej anomalią, lecz nową regułą. Zwrócił uwagę na prosty fakt: z największych dziesięciu “powodzi stulecia” w historii miasta Nowy Jork aż trzy miały miejsce w ciągu ostatnich trzech lat. Dziesięć najgorętszych lat w historii USA miało miejsce w ostatnich 12 latach. Tzw. Lower Manhattan, czyli część Nowego Jorku położona w większości tylko metr wyżej niż poziom morza, nękana jest powodziami niemal co roku, choć w XVIII i XIX wieku zdarzało się to bardzo rzadko.


 


Są też inne, namacalne zjawiska, które zwiastują przyszłe problemy z gwałtownymi atakami natury. Wody Atlantyku wzdłuż wschodniego wybrzeża USA w tym roku pobiły wszelkie rekordy ciepła, a wysoka temperatura tychże wód to doskonałe paliwo dla huraganów. Ponadto oblicza się, że poziom wód oceanu w Nowym Jorku do roku 2050 podniesie się o ok. 60 cm, a do końca XXI wieku – o 90 cm. Oznacza to zatopienie znacznych części miasta, chyba że zaczną być budowane specjalne zapory, o czym wspomina coraz częściej znaczna grupa specjalistów.


 


Obrona Nowego Jorku przed przyszłymi zmianami klimatycznymi nie rozwiązuje jednak w żaden sposób ogólniejszego problemu, o którym amerykańscy politycy wolą milczeć. Jest to temat politycznie “śliski”, ale prędzej czy później ktoś będzie się tym musiał zająć, bo udawanie, że z naszym globem nie dzieje się nic dziwnego jest po prostu nie do przyjęcia.


 


Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama