Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 14:19
Reklama KD Market

Już tylko “miesiąc” do wyborów prezydenckich w USA

Warto poznać kandydatów, o jakich nie macie bladego pojęcia;



Nie, to nie pomyłka, ani prima-aprilis, ani nawet halloweenowy żart. Wybory wcale nie odbędą się w najbliższy wtorek, a w pierwszy grudniowy poniedziałek po drugiej środzie miesiąca, która wypada tym razem na 17 grudnia roku ostatniego 2012.


 


System failed?



To wygląda trochę tak, jakby w najbliższą środę odbyły się wybory prezydenckie aż w pięćdziesięciu oddzielnych państwach. W Californi, na Alasce, by wymienić kilka, no i oczywiście w naszym państwie zwanym Illinois. I gdy już wybierzemy prezydenta w naszym kraju (Illinois), koledzy elektorzy (mamy ich 20) złożą swoje głosy elektorskie w grudniu po południu, każdy w swoim państwie, w swoim parlamencie, a potem zalakują koperty z tzw. “certificate of vote” i zawiozą tę nowinę na główny Kapitol do szefa Senatu, który na specjalnej styczniowej sesji amerykańskiego parlamentu ogłosi oficjalnie, który z kandydatów zdobył wymagane 270+ głosów.


 


Szóstego listopada wybieramy kolegów elektorów czyli Kolegium Elektorów. Niby wymienimy stały skład Izby Reprezentantów oraz 1/3 Senatu, lecz wystarczy spojrzeć w nazwiska, aby się przekonać, iż Izba jest zabetonowana na pokolenia, co oznacza, że częściej zmieniali się towarzysze centralni z Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, niż tutejsi posłowie oraz Senatorowie, których wymieniamy 1/3 składu. Wybieramy też jedenastu 'gubich', czyli gubernatorów jedenastu prowincji (w tym Illinois) z angielska zwanymi governorami, co tłumaczyć najlepiej na zarządca (govern – rządzić, zarządzać – governor – zarządca).


 


Obama czy Romney


 


Wszystkie media powtarzają to w kółko. A wyobrażacie sobie państwo, że w Rzeczpospolitej naszej ukochanej o urząd prezydenta biją się jedynie Kaczyński z Tuskiem? A gdzie głos dla niezadowolonych, którym przewodził Andrzej Lepper? A głos ludowców z PSLowsko-ZSLowską przeszłością, albo lewicy? Wyobrażacie sobie, że ani Kwaśniewski, ani Wałęsa, co pod własnym sztandarem oraz z pomocą braci Kaczyńskich zdobywał prezydenturę, nie mają najmniejszych szans w starciu z gigantami Tusk-Kaczyński, czyli w starciu dwóch największych – PO versus PIS? Ani dawny Giertych z LPRem, ani nawet o. Rydzyk, gdyby chciał startować w wyborach prezydenckich nie miałby żadnych szans, bo scena jest zabetonowana od pokoleń. Tak to mniej więcej wygląda w Stanach. U nas, zarejestrowani kandydaci otrzymują równy dostęp do mediów. Tutaj, aby wystartować w prezydenckim biegu zgromadzić trzeba ponad miliard na kandydata. Tutejszy system wyborczy mocno szwankuje, choć Amerykanie tak bezrefleksyjnie w niego wierzą.


 


Poznajmy zatem pozostałych kandydatów, na których może warto oddać swój głos w najbliższy wtorek:


 


Jill Stein od Zielonych


 


Mamy kolejną kandydatkę z Chicago, panią Jill E. Stein z nobliwej, żydowskiej, lekarskiej rodziny, która startuje z ramienia Partii Zielonych. W 1973 ukończyła Harvard College, a w 1979 Harvard Medical School. Jest członkinią zarządów Physicians for Social Responsibility oraz MassVoters for Fair Elections, współpracowała także ze stowarzyszeniem Massachusetts Coalition for Healthy Communities. W 2012 została nominowana na kandydatkę Partii Zielonych na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, przy poparciu Noama Chomsky'ego i Chrisa Hedgesa. Jest żoną lekarza Richarda Rohrera, mają dwoje synów. Potencjala wiceprezydentowa to Cheri Honkala, niedoszła szeryf Filadelfii.


 


Kim są Zieloni?



Z tej partii startował wcześniej Ralph Nader w roku 2000. Swoje akcenty kładą na demokrację uczestniczącą, ekonomię społeczną, decentralizację, ochronę środowiska, feminizm, pacyfizm, osobista i globalna odpowiedzialność, poszanowanie dla różnorodności, sprawiedliwość socjalna, poparcie dla użycia odnawialnych źródeł energii, legalna aborcja, zniesienie kary śmierci


 


Gary Johnson. James P. Gray – Libertarianie



Reprezentują barwy Partii Libertariańskiej, stawiającej na prywatyzację wszystkich sektorów gospodarki, zachowanie pełnych swobód obywatelskich, czyli nie zaglądanie ludziom do sypialń oraz portfelów, Gary Earl Johnson był zarządca prowincji Nowy Meksyk w latach 1995 – 2003. Zasłynął z namiętności do wetowania (200 zawetowanych ustaw w ciągu pierwszych 6 miesięcy, w czym przebił wszystkich pozostałych 49 zarządców razem wziętych. Gdy w 2003 zawetowano i jego, długo nie pozostawał bierny i szybko wspiął się na Mount Everest. Partia Republikańska uważa się za trzecią siłę po dwóch gigantach, o których nie piszemy, bo nie chcemy.


 


Partia Konstytucyjna oraz Virgil Goode



Virgil zaledwie tydzień temu obchodził 56 urodziny. Przypomina mi Ryszarda Henry Czarneckiego (od ZCHN przez Samoobronę pod opiekuńcze skrzydła Jarosława Kaczyńskiego). Poseł Goode zaczął karierę w House of Representatives jako demokrata a skończył jako republikanin, by ostatecznie związać się z Partią Konstytucyjną, czyli partią podatników, jak nazywali się do zmiany nazwy na konstytucjonalistów. O co im chodzi? – Nie dla małżeństw jednopłciowych, tak dla samoobrony. Nie dla rządu federalnego, którego kompetencje podważają, żądając zniesienia podatku federalnego.


 


Poprawka numer 12



Jeśli moje tłumaczenie o tym, jak działa cały ten elektorski system nie wydaje się czytelny, proponuję na koniec lekturę 12 poprawki z 1804 roku, albowiem to tam zawarty jest cały ten elektorski pomysł. Sama poprawka miała usprawnić system wyborczy, który klinczował zwycięzcę z numerem drugim, nadając 'drugiemu' prerogatywy wiceprezydenta. Niemniej wybory z 1796 oraz 1800 udowodniły, że gdy taki Tusk zwycięży Kaczyńskiego (lub odwrotnie) to pomysł, by jeden był prezydentem, a drugi jego wice, wydaje się być iście szatański, więc by nie dochodziło do takich sytuacji wprowadzono dwunastą poprawkę, która mówi, że “elektorzy zbierają się w swoich stanach i głosują za pomocą kartek na prezydenta i wiceprezydenta, przy czym przynajmniej jeden z nich nie powinien być mieszkańcem tego stanu, co elektorzy; kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta wymieniają na osobnych kartkach. Następnie sporządzają osobne listy, wymieniając na jednej z nich wszystkich kandydatów na prezydenta, a na drugiej wszystkich kandydatów na wiceprezydenta oraz liczbę głosów oddanych na każdego z nich, po czym podpisują i poświadczają listy oraz przesyłają pod pieczęcią do siedziby naczelnych władz Stanów Zjednoczonych na ręce prezydenta Senatu.



 


Prezydent Senatu otwiera wszystkie poświadczone listy w obecności Senatu i Izby Reprezentantów, po czym następuje obliczenie głosów.


 


Osoba, która uzyskała największą liczbę głosów, oddanych na prezydenta, zostaje prezydentem, jeżeli liczba ta przekracza połowę ogólnej liczby wyznaczonych elektorów; jeżeli nikt nie uzyskał takiej większości, Izba Reprezentantów niezwłocznie wybiera w głosowaniu za pomocą kartek prezydenta spośród trzech osób zamieszczonych na liście, które w głosowaniu na prezydenta uzyskały najwięcej głosów. Przy takim jednak wyborze prezydenta liczy się głosy stanami, a każdemu stanowi przysługuje jeden głos; quorum wynosi dwie trzecie stanów, z których każdy reprezentowany jest choćby przez jednego przedstawiciela, a dla wyboru trzeba uzyskać głosy ponad połowy stanów. Jeżeli zaś Izba, mając prawo wyboru, nie dokona go przed najbliższym 4 marca, urząd prezydenta przejmuje wiceprezydent, podobnie, jak w razie śmierci lub w innym przypadku niezdolności prezydenta, przewidzianym w konstytucji.


 


Osoba, która uzyskała największą liczbę głosów oddanych na wiceprezydenta, zostaje wiceprezydentem, jeżeli liczba ta jest większa od połowy ogólnej liczby wyznaczonych elektorów. Gdy nikt takiej większości nie uzyskał, wówczas wiceprezydenta wybiera Senat spośród dwu osób na liście, które uzyskały najwięcej głosów; quorum wynosi wówczas dwie trzecie ogółu senatorów, a dla wyboru trzeba uzyskać głosy ponad połowy ogółu senatorów. Na urząd wiceprezydenta nie może być jednak wybrana osoba, która w myśl konstytucji nie może być wybrana na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych.”


 


[email protected]


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama