John Lennon forever – 70. rocznica urodzin
Gdyby żył, 9 października skończyłby 70 lat. Dożył – czterdziestu.
Dwa miesiące po 40. urodzinach, późną porą 8 grudnia 1980 roku zajechał limuzyną pod nowojorski apartamentowiec Dakota House u wlotu 72 Ulicy do Parku Centralnego. Wracał z żoną po kolacji ze znajomymi. Portier w liberii dostrzegł słynną parę na ekranie monitora i ruszył otworzyć im bramę. Nie widział, że w jej załomie czai się jakaś postać. Powracająca para też jej nie dostrzegła. Ona szła pierwsza, on parę kroków z tyłu. Nagle usłyszeli jak ktoś woła go po imieniu. Odwrócił się...
- 10/12/2010 06:28 PM
Gdyby żył, 9 października skończyłby 70 lat. Dożył – czterdziestu.
Dwa miesiące po 40. urodzinach, późną porą 8 grudnia 1980 roku zajechał limuzyną pod nowojorski apartamentowiec Dakota House u wlotu 72 Ulicy do Parku Centralnego. Wracał z żoną po kolacji ze znajomymi. Portier w liberii dostrzegł słynną parę na ekranie monitora i ruszył otworzyć im bramę. Nie widział, że w jej załomie czai się jakaś postać. Powracająca para też jej nie dostrzegła. Ona szła pierwsza, on parę kroków z tyłu. Nagle usłyszeli jak ktoś woła go po imieniu. Odwrócił się. „Tak, młody człowieku?” – rzucił pytanie. Odpowiedziały cztery strzały. Zdążył przeraźliwie krzyknąć. Żona najpierw zauważyła jego zakrwawione okulary. Potem ciało. Na ratunek był za późno. John Lennon, legenda swego czasu, założyciel „The Beatles” nie żył. Zabił go Mark David Chapman, 25-letni teksański psychopata, który postanowił zapisać się w historii świata poprzez pełną identyfikację z kimś wielkim, a następnie jego... eliminację. Szedł tą drogą kilka lat. Nawet, podobnie jak Lennon poślubił Japonkę Yoko Ono, Chapman ożenił się z jej rodaczką – Hiroko Abe. Kresem drogi była brama Dakota House.
Dakota House był domem Johna Lennona po rozwodzie w 1970 roku ze swą żoną Cynthią, którą muzyk zostawił wraz z jej synem Julianem, by poślubić siedem lat starszą Yoko Ono. Para uwielbiała to miejsce, podobnie jak Park Centralny, tuż obok. Tu, w 35. urodziny Johna, przyszedł na świat ich syn Sean. Ich okna wychodziły na urokliwą część parku. Chodzili tam często. Johnowi park przypominał czasy dzieciństwa w Woolton, biednym przedmieściu Liverpoolu i ogród pobliskiego domu dziecka o nazwie „Strawberry Field”, prowadzonego przez Armię Zbawienia. Ogród był miejscem codziennych zabaw Johna i jego najbliższych kumpli. Jak twierdził, bez tego miejsca na ziemi nie byłoby Lennona. Dlatego w 1966 roku napisał i nagrał z kolegami-Beatlesami piosenkę „Starwberry Fields Foreever”, hymn tęsknoty za czasami i marzeniami dzieciństwa.
W piątą rocznicę śmierci Johna Lennona, w Parku Centralnym koło jego domu uroczyście otwarto Pola Truskawkowe. Pomysłodawcą był ówczesny architekt parku Bruce Kelly, a projekt poparła Yoko Ono. Nie tylko zresztą entuzjazmem, ale także... milionem dolarów.
„Strawberry Fields” mają kształt trójkąta, którego jeden bok przylega do alei Central Park West, zaś dwa pozostałe opadają w dolinę parku. W centralnym punkcie znajduje się kamienna mozaika ze słowem „Imagine” („Wyobraź sobie”), tytułem słynnego hitu Beatlsów, którego słowom przypisuje się – zależnie od zapotrzebowania – symbolikę anarchistyczną, masońską i proroczo-wizjonerską. Jest to wezwanie do wyobrażenia sobie świata bez państw, religii i innych form kontroli jednostki, w zamian za wspólnotę budowaną na zrozumieniu, otwartości i miłości. Mozaika jest darem miasta Lizbony dla Nowego Jorku, wierną kopią takiej samej, odkrytej w Pompei. Dodano jedynie słowo: „Imagine”. W tworzeniu Pól uczestniczyło ponad sto państw. Partycypowały głównie nasadzeniami drzew, krzewów i roślin, choć także elementami architektury krajobrazu. Listę państw-uczestników można odnaleźć na specjalnej tablicy pamiątkowej.
Strawberry Fields od razu stały się miejscem kultu nie tylko Johna Lennona, ale całego zespołu. Fani Beatlesów zbierają się tu w ważne dla historii tej grupy rocznice oraz z okazji innych wydarzeń. Niestety także tragicznych, jak chociażby po śmierci George’a Harrisona, 29 listopada 2001 roku. Zawsze są to okazje do składania na mozaice „Imagine” kwiatów, w tym ulubionych przez Lennona słoneczników oraz owoców – najczęściej jabłek, symbolu Nowego Jorku czy truskawek związanych z tym miejscem w sposób oczywisty. Palone są znicze, układane kamyki. Nie brakuje zdjęć. Wizerunki Beatlsów przychodzący mają też na sobie. Przynoszą pamiątki z nimi związane: płyty, plakaty i bilety z koncertów, a nawet autografy. Także twórczość artystyczną poświęconą legendarnej grupie: olejne obrazy jej członków, poematy na ich temat. W różnych konfiguracjach króluje znak „Peace” czyli pacyfa. Dookoła rozkwita „beatlamania” pamiątkowa: znaczki, zdjęcia, koszulki, czapki, a nawet szaliki kibiców drużyny piłkarskiej FC Liverpool, której Lennon kibicował od dziecka po ostatni dzień swego życia.
Przede wszystkim jednak te spotkania to jedno wielkie wspólne śpiewanie piosenek Beatlsów w zgodnym akompaniamencie gitarowym, bywa że i kilkudziesięciu wykonawców na raz. Niekiedy ci wykonawcy to posiadacze wielkich nazwisk, jak (w przeszłości) George Harrison, Jerry Garcia czy Carlos Santana.
Pola Truskawkowe doczekały się swego... burmistrza. Nikt nie ma wątpliwości, iż jest to Ayrton „Gary” Ferreria dos Santos Jr. – brazylijski nowojorczyk, śpiewak i gitarzysta. Od dwudziestu lat opiekuje się mozaiką „Imagine” i jej otoczeniem. Dba, aby dookoła były stale świeże kwiaty, turystom prezentuje specjalny trzyminutowy monolog na temat Johna Lennona, jego więzi z Nowym Jorkiem i tego, jak pozostaje w pamięci miasta. O Garym pisały już wszystkie najważniejsze gazety amerykańskie. Zrealizowano także film dokumentalny „The Mayor od Strawberry Fields”. Gary swoją pasję realizuje tylko i wyłącznie z datków od turystów. Oferty wykonywania tej samej roboty na etacie miejskiej administracji parków – odmawia. Pozdrawiam, Gary! Jak widzisz napisałem o Tobie także po polsku...
Wszystko, co wyżej już zostało wymienione działo się oczywiście 9 października tego roku. Wielbiciele Johna przyjechali specjalnie z Anglii, Holandii, Niemiec. Nie zbrakło fanów z Argentyny, Brazylii, Meksyku, Australii, Nowej Zelandii i Japonii. Było nawet troje studentów z Moskwy: Rusłana Szewc, Katia Barannikowa i Mark Afanasjew.
Podobno gdy ubiegali się o wizy powiedzieli, że chcą lecieć na rocznicę Lennona. Konsul poprosił, aby wymienili trzy tytuły jego piosenek. Przy piętnastym, stwierdził, że sam chyba tylu nie pamięta. Wizy dostali. Oczywiście wracają. Na myśl, jak ich koledzy będą słuchać opowiadań o świętowaniu „godowszcziny Dżona Lienona w Niu Jorkie” już rosną im skrzydła.
Na Strawberry Fields młodzi Rosjanie przeżyli ponoć swój najpiękniejszy dzień. Był on na pewno ważny dla wszystkich pozostałych. Lennona fetowano zresztą w całym Nowym Jorku. Otwierano wystawy, grano koncerty, wyświetlano filmy. Na Polach nie pojawiła się Yoko Ono, bowiem wybrała świętowanie tej samej rocznicy w... Islandii. Nowojorczycy niekoniecznie będą skłonni to usprawiedliwić. Julian Lennon jest usprawiedliwiony, bo w Liverppol wraz ze swą matką odsłaniał pomnik ojca. Podobno Julian ma też inny sukces związany z PR rodziny na koncie. Mówi się, że to on zaaranżował pierwsze spotkanie obu żon swego ojca miesiąc temu w Nowym Jorku. Byli tez obaj synowie z obiema damami: Julian i Sean. Imagine?
John Lennon is forever. Gdziekolwiek jest. Ja przekonuję się o tym od lat na Strawberry Fields.
Waldemar Piasecki, Nowy Jork
Zdjęcia: Waldemar Piasecki
Reklama