Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 12:16
Reklama KD Market
Reklama

Ekwadorska zagrywka

Ameryka od środka





 


Rozgrywająca się od pewnego czasu w Londynie tragikomedia z Julianem Assangem w roli głównej teoretycznie dotyczy szefa serwisu WikiLeaks, czyli serwisu zajmującego się ujawnianiem pikantnych i często kłopotliwych sekretów z życia wyższych sfer dyplomatycznych. Assange, który skrył się w ambasadzie Ekwadoru w Londynie i dostał w tym kraju azyl, utrzymuje, że jeśli zostanie wydalony do Szwecji na mocy wyroku sądu brytyjskiego, zostanie stamtąd wydalony do USA, a tu osądzą go za szpiegostwo i skażą na śmierć. Jednak Ekwador wcale nie dlatego dał zbiegowi azyl. W gruncie rzeczy jest to zagrywka, której celem jest przekształcenie lewicowego prezydenta Ekwadoru, Rafaela Correi, we wpływowego przywódcę Południowej Ameryki, który mógłby skutecznie przeciwstawiać się USA na zachodniej półkuli. Tym samym dla ekwadorskiego przywódcy Assange to tylko pionek w znacznie większej grze politycznej.


 


Dla nikogo nie jest tajemnicą to, że Correa zdaje sobie sprawę z faktu, iż rządy wenezuelskiego prezydenta Hugo Chaveza dobiegają końca. Chciałby po nim przejąć “pałeczkę” antyamerykanizmu. Nie ma wprawdzie aż tak lewicowych poglądów jak Chavez, ale marzą mu się jego rola i jego wpływy w Ameryce Południowej. Przyznanie azylu Assange’owi było mistrzowskim posunięciem, szczególnie że Brytyjczycy zaczęli grozić szturmem na ekwadorską ambasadę w Londynie, co byłoby pogwałceniem prawa międzynarodowego. W obliczu tych pogróżek Correa stał się niemal natychmiast bohaterem na swoim kontynencie.


 


Gdy w roku 2007 Correa doszedł do władzy, a propos po zdobyciu doktoratu na University of Illinois, początkowo zdawał się być przyjaźnie nastawiony do USA. Gdy jednak w kwietniu ubiegłego roku w WikiLeaks ujawnione zostały telegramy ówczesnej pani ambasador w Ekwadorze, Heather M. Hodges, w których oskarżała ona Correę o mianowanie skorumpowanego szefa policji, prezydent wyrzucił dyplomatkę z kraju, a Waszyngton odpowiedział tym samym. Wprawdzie ten dyplomatyczny kryzys został dość szybko zażegnany, a ambasadorowie wrócili na swoje posterunki, Correa od tego czasu robi wszystko, by robić USA “koło nosa”.


 


Jego nagłe wsparcie dla Assange’a jest o tyle kuriozalne, że w każdej chwili może się okazać, iż serwis WikiLeaks ujawni różne mało pochlebne treści na jego temat. Są tacy, którzy spekulują, że azyl dla szefa serwisu to również pewnego rodzaju łapówka, dzięki której o Correi nie dowiemy się już nigdy niczego zdrożnego, a jest to dla niego o tyle ważne, że w przyszłym roku w Ekwadorze odbędą się wybory prezydenckie.


 


Jakby zatem na to nie patrzeć, udzielenie przez Correę schronienia Assange’owi jest i będzie dla niego bardzo korzystne. W gruncie rzeczy zapewne nic go nie obchodzi to, czy Australijczyk trafi do Szwecji i czy zostanie potem odesłany do USA. Jeśli Julian stanie przed amerykańskim sądem, Correa będzie mógł zawsze twierdzić, że próbował go bronić, ale mu się to nie udało. Jeśli natomiast Assange trafi jakimś cudem do Ekwadoru, będzie to dla niego wielki sukces dyplomatyczny i delikatny prztyczek w kierunku Waszyngtonu.


 


Andrzej Heyduk


 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama