Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:49
Reklama KD Market

Twórcy Essential Killing o szansach na Oscary

Nasz nowojorski korespondent Waldemar Piasecki rozmawiał z twórcami nagrodzonego w wenecji filmu "Essential Killing". Wszystko wskazuje na to, że obraz polskiego reżysera ma spore szanse na wyścig po Oscara. W paru kategoriach. Reżyser, współscenarzystka i autor efektów specjalnych opowiadają InformacjomUSA o kulisach powstania filmu...

Konieczność zabijania. Z Jerzym Skolimowskim, reżyserem „Essential Killing” rozmawia Waldemar Piasecki

Po naszej pierwszej rozmowie ze znakomitym filmowcem bardzo dobrze przyjętej przez spoleczność portalu InformacjeUSA otrzymaliśmy wiele pytań związanych z filmem. Skłoniło to nas do „dopytania” twórcy.  Oto efekt.

Waldemar Piasecki: Pański film „Essential Killing” stał się wydarzeniem na 67. Festiwalu Filmowym w Wenecji.  Zaczęło się od tego, że organizatorzy do końca czekali na jego zgłoszenie . Otrzymał dwie nagrody, co się praktycznie tam nie zdarza.  Nagrodę specjalną dla Pana i nagrodę za najlepszą kreację dla Vincenta Gallo. Podbił serca publiczności i jest powszechnie chwalony przez fachowców i recenzentów kina. Przewodniczący jury Quentin Tarantino wręczając Panu nagrodę powiedział, że to wielki film. Cieszy się Pan?

Jerzy Skolimowski: - Nie znam reżysera, który w takiej sytuacji udawałby, że go to nie obchodzi i nie cieszy. Zrobiłem zapewne swój najlepszy film.

Wraca Pan na ekrany po latach przerwy w wielkim stylu.  Jednak filmem innym niż te, do jakich przyzwyczaił Pan kinomanów. Obrazem bardzo wartkiej i widowiskowej akcji, nieco odległym od Pańskich podróży w obszary psychologii. Jak choćby „Cztery noce z Anną” sprzed dwóch lat. Co było motywem tego wielkiego „comeback’u”?

- Lenistwo. Chciałem zrobić jakiś film koło swego domu na Mazurach. Tak zresztą jak „Cztery noce z Anną”.  Nie chce mi się już zrywać się świtem bladym na zdjęcia z jakiegoś hotelu, gnać w poszukiwaniu planów zdjęciowych itd. Temat niejako znalazł się sam, bo niespełna 20 kilometrów od domu jest lotnisko w Szymanach, które zasłynęło tym, że lądowały na nim, można przypuszczać, amerykańskie samoloty  z  więźniami CIA.

Temat znalazł się w dość osobliwych okolicznościach, godnych filmowego scenariusza...

-  Kiedyś zimowej nocy, wracając do domu na leśnej drodze wpadłem w poślizg na zakręcie i omal nie stoczyłem sie w dół zbocza. Wtedy zdałem sobie sprawę, że jestem tuż obok lotniska Szymany i że to dokładnie ta droga, po której musiały jeździć konwoje z  wiezniami. Więc jeżeli mnie, który świetnie zna te drogę, jeździ ostrożnie, bo łażą po niej stada saren, dzików lub łosi, mimo to niemal zdarzyl mi się wypadek to ... Wówczas doznalem olśnienia. To jest mój temat! Samotna ucieczka więźnia. Jeden przeciwko wszystkim.  Tak powstał pomysł na scenariusz, który następnie napisaliśmy wspólnie z Ewą Piaskowską.

Bohater filmu, Mohhamad trafia w ręce Amerykanów, bo zabił trzech żołnierzy amerykańskich. Chcą wyciągnąć z niego jak najwięcej. Zostaje zabrany do Europy.  W drodze do celu, więźniarka wpada w poślizg ... Kiedy udaje mu się uciec, rusza za nim bezwględny pościg. Zaczyna się dla niego koszmar. Można odnieść wrażenie, że stawia Pan „naiwne” pytanie: Czy to jest uzasadnione? Wielu widzów w USA będzie sie dziwić, że to może być w ogóle jakąś kwestią....

- W filmie wykorzystuję pretekst aktualnej sytuacji politycznej, która gdzieś w świecie się dzieje, czyli jeden z konfliktów, w których bierze udział największa militarna siła świata - armia amerykańska. Ale pokazuję to w sposób wyabstrahowany, nie nazywając rzeczy po imieniu. Bo tematem mojego filmu nie jest wojna, tylko walka o przetrwanie konkretnej jednostki.

Ale Mohhamad uciekając i ratując się zabija innych ludzi. Czy to jest "uzasadnione"? Kolejne naiwne pytanie.

-  Skłonność do przemocy wynika ze zwierzęcej natury człowieka, jest elementem natury. Ma z nią o wiele więcej wspólnego niż z kulturą, polityką czy religią. Ma charakter podstawowy, esencjalny...

Dochodzimy zdaje się do źródła tytułu?

- Słowo "essential" w tytule znaczy tyle, że we współczesnym świecie możliwa jest sytuacja, w której jedynym wyjściem dla ratowania własnego życia jest zabijanie innych.

Już się mówi, że zrobił Pan film polityczny.

- Nic podobnego. To nie jest film polityczny. Rozwijając wątek dodam, że to jest współczesna baśń z przełomu XX i XXI wieku. O tym, jak jest możliwe w świecie naszej cywilizacji i naszych wartości, aby człowiek był ścigany jak zwierzę z zamiarem upolowania, aby używano do tego najnowocześniejszą technologię wojenną oraz zmuszano go do robienia rzeczy obrzydliwych i strasznych,uruchomienia jego zwierzęcego „essential killing”. Zabijania dla przetrwania. W filmie w ogóle nie odnoszę się do kwestii racji. Tego czy ścigany jest winny czy jest niewinny. Polityka mnie nie intersuje. Mnie interesuje sytuacja człowieka, który ma przeciw sobie ma dokładnie wszystko i może ocaleć tylko dzięki powrotowi do atawizmu.

Czyli Skolimowski nie zrobił filmu o tajnym więzieniu  CIA w Polsce?

- Powtórzę: ten film to czysta fantazja. Opowieść o tym, co się nam może przydarzyć we współczesnym świecie. Taki, moim zdaniem, prawdopodobny wariant naszej rzeczywistości. I skończmy na tym.

Akcja filmu toczy się nie tylko w zaśnieżonych pejzażach europejskich, ale także w afgańskich górach ... Nie brakuje zapierających dech efektów specjalnych. To jest produkcja po prostu hollywoodzka.

- Kiedy pokazałem scenariusz Jeremy’emu Thomasowi, producentowi m.in. Bertolucciego, ten uznał, że to jest materiał na większe kino niż tylko lokalna historia zbiega ściganego w obcym klimacie i otoczeniu. Udało się znaleźć kooproducentów także poza Polską i realizacja nabrała rozmachu. Kręciliśmy także w Norwegii, a sceny afgańskie, w Izraelu, nad Morzem Martwym. One zostały następnie odpowiednio wzbogacone wojennymi efektami specjalnymi.

Film praktycznie jest bezdialogowy.  Widz pozostaje obserwatorem ucieczki i pościgu z pozycji ścigających i ściganego.

- Taki był zamysł. Tu nie ma nic do opowiadania i interpretowania poprzez słowa. Jest sytuacja psychologiczna, z którą widz ma się zmierzyć.

Głośno mówi się, że „Essential killing” zostanie zgłoszony do konkurencji oskarowej jako film anglojęzyczny, bo jako taki powstał. Pozwoliłoby mu to na rywalizację w kilkunastu kategoriach, a nie tylko jednej „zagranicznej”.  Czy możliwe są Oscary dla filmu? Co może w tym pomagać, a co przeszkadzać?

-  Jak słyszę, jest takie zainteresowanie.  Staram się jednak podchodzić do tego racjonalnie. Film musiałby zostać wcześniej wprowadzony do dystrybucji w Stanach. Jakkolwiek producentami są Polska, Wegry, Norwegia i Irlandia, film nie jest na pewno produkcją traktujacą o sprawach peryferyjnych czy lokalnych ... Jest to formalnie film anglojęzyczny, a odtwórcą głównej roli jest znany amerykański aktor i artysta Vincent Gallo, który  stworzył znakomitą kreację. Można więc sobie wyobrazić, że miałby w Ameryce są widowni. Na razie nie ma co o tym mówić, to dosyć odległe.

Jaki może być odbiór filmu w Stanach?

- Zapewne niejednoznaczny.  Wielu ludziom może się podobać, ale znajdą się tacy, których może zdenerwować. Najważniejsze, aby nie pozostał nikomu obojętny.

Wróćmy jeszcze na koniec do Wenecji. Jeszcze dwa dni przed werdyktem jury mówił Pan, że film nie ma szans, bo na czele jury stoi bardzo typowy Amerykanin Quentin Tarantino, a główną rolę gra bardzo nietypowy Amerykanin Vincent Gallo, obaj zaś szczerze się nie cierpią.  I Pana nagrodzono i Gallo...

-  W Wenecji podniósł sie wokół tego filmu ogromny hałas, więc w miarę narastania tego hałasu mogłem się coraz bardziej spodziewać, że nie będzie on mógł być przez jury zignorowany. I mimo, iż Vincent Gallo nazwał Tarantino "dupkiem", to piękne, iż Quentin był w stanie wznieść się ponad to. Zaimponował mi brakiem małostkowości.

Film tworzą obrazy, a nie litery... Z Ewą Piaskowską, współscenarzystką i współproducentką filmu „Essential Killing” rozmawia Waldemar Piasecki

Waldemar Piasecki: Plac Czerwony, Moskwa. Facet rozrzuca ulotki. Łapie go milicja. Przesłuchujący kapitan pyta: „Po ch... rzucacie ulotki, jak nie ma na nich nic napisane?” Pada odpowiedź: „Na ch... litery, kiedy wszystko jasne...” . Takiego argumentu użył kiedyś słynny rosyjski reżyser zapytany czy w filmie ważniejszy jest obraz czy dialog.  I zaraz dodał, że film ma być sztuką przede wszystkim obrazu. Pasuje to, jak ulał, do „Essential Killing”, gdzie dialog nie występuje.

Ewa Piaskowska: - Podzielam to w pełni.  „Essential Killing”  jest właśnie z tej „bajki”. To rzeczywiście film dość wyjątkowy i to nie tylko na tle polskiej kinematografii. Główny bohater nie wypowiada nawet jednego słowa, ale też główna rola kobieca, grana przez Emmanuelle Seigner, jest - i to dosłownie - niema. Dialog w tym filmie pełni funkcję czysto utylitarną i jest  zarezerwowany dla drugo - i trzecioplanowych postaci. To się w kinie często nie zdarza. Sam bohater - a właściwie antybohater - to również postać raczej niecodzienna. Człowiek, o którym właściwie nic nie wiemy, oprócz tego, że znalazł się w niesłychanie przykrych dla siebie okolicznościach i popełnia zbrodnię za zbrodnią. I mimo to, co podkreśliło już wielu recenzentów filmu, widz - niejako wbrew sobie - jednak stoi po jego stronie. Pozostają jeszcze inne kwestie związane z filmem: religii i polityki, warstwy estetycznej, struktury finansowania, międzynarodowej ekipy ... Wszystko to wymagało, jakby tu powiedzieć, opowiedniej uwagi, staranności i sprawnego managementu.

Kto był właściwie producentem filmu?

- Producentem była Skopia Film, której jesteśmy właścicielami wraz z Jerzym Skolimowskim (od czego wzięła nazwę) w kooperacji z firmą HanWay znanego Jeremy’ego Thomasa. Uczestniczyli parnerzy z  Norwegii, Wegier i Irlandii. Muszę dodać, że autorem zdjęć jest Adam Sikora, muzykę skomponował Paweł Mykietyn, a efekty specjalne to dzieło polskiego studia Platige Image.

Czy bezdialogowość filmu jest jego atutem, bo pozbawia pułapek psychologizowania, co zwykle polskiemu kinu się nie udaje?

- Widziałam naprawdę niewiele filmów wyprodukowanych w Polsce w ostatnich latach, dlatego muszę uciekać od uogólnień dotyczących polskiego kina. Mnie po prostu dialog w filmie (a tego w polskim filmie nie brak!) często nudzi. W przypadku „Essential Killing” był absolutnie zbędny. Zdecydowanie opowiadam się po tej stronie mocy, która uważa, że film pozostanie przede wszystkim obrazem. Czy film ma szanse oscarowe? W jakich kategoriach? - Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, nie znając filmów potencjalnej konkurencji. Ale jestem dumna z wiary Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, który wspierał nasz projekt od początku i jego dyrektor pani Agnieszki Odorowicz, że „Esential Killing” ma szanse powodzenia w nadchodzącym rozdaniu oscarowym.

Agnieszka Odorowicz wymienia kategorie: filmu, reżyserii, scenariusza, roli męskiej. Oczywiście, aby film mógł wystartować w oscarowym „mainstreamie” musi wcześniej wejść na amerykańskie ekrany. Kiedy zobaczymy go w Polsce i pod jakim tytułem?

- Właśnie rozmawiamy na ten temat z naszym polskim dystrybutorem, Syrena Films.  Powinnismy dojść do jakichś konkluzji w tym tygodniu. Tytuł pozostanie w wersji anglojęzycznej  "Essential Killing". Nie ma sensu na siłę wymyślać jakieś kulawe tłumaczenia.

Rakieta w zbiega.  Rozmowa Jakubem Knapikiem ze studia Platige Image twórcą efektów specjalnych w filmie "Essential Killing"

Waldemar Piasecki: Jak produkcja efektów do filmu trafiła w Wasze ręce?

Jakub Knapik: - Przyznam, że to zasługa kontaktu jaki nawiązał Jarek Sawko z Ewą Piaskowską. Później spotkaliśmy się w Cannes przy okazji premiery "Antychrysta". Już podczas tych rozmów mówiliśmy o "Essential Killing", później trafił do nas scenariusz, który nas całkowicie oczarował i spowodował, że bardzo chcieliśmy przystąpić do projektu.

Co było w niej najtrudniejsze?

- Najtrudniejsze pierwotnie było zmieszczenie się w terminie 3-4 tygodni z wykonaniem sekwencji pościgu helikoptera za zbiegiem, zakończonego strzałem w niego rakietą, a wszystko miało sią dziać tuż przed kamerą...

Na ile mieliście swobody kreowania ostatecznego efektu?

- Mieliśmy naprawdę dużą swobodę. Pan Skolimowski opowiedział czego oczekuje od sekwencji - mniej więcej jak ją sobie wyobraża - a później dał nam ogrom swobody przy pracy. Miał to być nasz wkład kreatywny w projekt. Duża przyjemność.

Jak wyglądała współpraca z reżyserem Jerzy Skolimowskim i producentką Ewą Piaskowską?

- Wspaniale, to bardzo mili ludzie, którzy nie próbują narzucać swojego autorytetu na każdym polu. Słuchają a przy tym dodają swoje celne uwagi.

Jak przyjeliście sukces w Wenecji?

- To miłe, kiedy projekt, którego jest się częścią coś wygrywa. To oczywiste. Miło wiedzieć, że efekt pracy naszej nie rozczarowuje. Ale dla nas to również ważne, że ten film, niezależnie od tego, czy trafi do publiczności masowej, odbije się szerszym echem, a to oczywiście dla nas też ma duże znaczenie.

Zobacz zwaistun filmu Essential Killing...

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama