Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 08:59
Reklama KD Market

Jerzy Skolimowski idzie po Oscary…

Z reżyserem nagrodzonego w Wenecji filmu „Essential Killing”, specjalnie dla Informacji USA, rozmawia Waldemar Piasecki W.Pasecki: Pański film „Essential Killing” zdobył na 67. Festiwalu Filmowym w Wenecji nie tylko nagrodę specjalną, ale zrobił także prawdziwą furorę wśród publiczności, jest powszechnie komplementowany przez fachowców i recenzentów kina. Tarantino wręczając Panu nagrodę powiedział, że zrobił Pan wielki film. Co na to autor?
Z  reżyserem nagrodzonego w Wenecji filmu „Essential Killing”, specjalnie dla Informacji USA, rozmawia Waldemar Piasecki  W.Pasecki: Pański film „Essential Killing” zdobył na 67. Festiwalu Filmowym w Wenecji nie tylko nagrodę specjalną, ale zrobił także prawdziwą furorę wśród publiczności, jest powszechnie komplementowany przez fachowców i recenzentów kina. Tarantino wręczając Panu nagrodę powiedział, że zrobił Pan wielki film. Co na to autor? 
Jerzy Skolimowski: - Nie będę udawał, że mnie to  nie obchodzi. Nie będę ukrywał, że mnie to nie cieszy. Uważam, że zrobiłem zapewne  swój najlepszy film. Wraca Pan na ekrany po latach przerwy w wielkim stylu. Do tego thrillerem o bardzo wartkiej i widowiskowej akcji, co nieco odbiega od  Pańskich filmów sięgających raczej w obszary psychologii. Co było motywem tego „comeback’u”? Lenistwo.  Chciałem zrobić jakiś film koło swego domu na Mazurach. Żebym nie musiał zrywać się świtem bladym na zdjęcia z jakiegoś hotelu, gnać w poszukiwaniu planów zdjęciowych itd. Temat niejako znalazł się sam, bo niespełna 20 kilometrów od domu jest lotnisko w Szymanach, które zasłynęło tym, że lądowały na nim amerykańskie samoloty  z  więźniami, poddawanymi następnie specjalnym przesłuchaniom. Którejś zimowej nocy wracałam do domu samochodem i w odległości dwóch kilometrów od Szyman wpadłem w poślizg. Omal nie zakończyło się to katastrofą – wypadnięciem z drogi i stoczeniem ładnych parę metrów w dół.  Doznałem olśnienia. Skoro coś takiego mnie się przedarzyło, mogło  się zdarzyć także w czasie konwoju. Więźniowie mogli uciec i błąkać się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś ratunku.  Tak powstał pomysł na scenariusz, który następnie napisaliśmy wspólnie z Ewą Piaskowską.   Trafiając w aktualny i gorący temat polityczny, jakim jest dyskusja wokół tajnych więzień amerykańskich,  których ponoć nie było, w tym tego koło Pańskiego domu... - Nic podobnego. To nie jest film polityczny, ani nawet ocierający się o politykę, jak by chcieli niektórzy.  To jest współczesna baśń z przełomu XX i XXI wieku. O tym, jak jest możliwe w świecie naszej cywilizacji i naszych wartości, aby człowiek był ścigany jak zwierzę z zamiarem upolowania, aby używano do tego najnowocześniejszą technologię wojenną oraz zmuszano go do robienia rzeczy obrzydliwych i strasznych, w tym do zabijania. Po to tylko, aby jeszcze na jakiś czas udało mu się ujść z życiem.  W filmie w ogóle nie odnoszę się do kwestii racji. Tego czy ścigany jest winien czegokolwiek czy  jest niewinny. Polityka mnie nie intersuje. Mnie interesuje sytuacja człowieka, który z przeciw sobie ma  dokładnie  w s z y s t k o. Czyli Skolimowski nie zrobił filmu o tajnym więzieniu  CIA w Polsce? Powtórzę: ten film to czysta fantazja. Opowieść o tym, co się nam może przydarzyć we współczesnym świecie. Taki, moim zdaniem, prawdopodobny wariant naszej rzeczywistości. Temat uważam za wyczerpany. Akcja filmu toczy się nie tylko w zaśnieżonych pejzażach europejskich, ale także w afgańskich górach... Nie brakuje zapierających dech efektów specjalnych. To jest produkcja po prostu hollywoodzka. - Kiedy pokazałem  scenariusz Jeremy’emu Thomasowi, producentowi m.in. Bertolucciego, ten uznał, że to jest materiał na większe kino niż tylko lokalna historia zbiega ściganego  w obcym klimacie i otoczeniu. Udało się znaleźć kooproducentów  także poza Polską i realizacja nabrała rozmachu. Kręciliśmy także w Norwegii, a sceny afgańskie, w Izraelu,  nad Morzem Martwym. One zostały następnie odpowiednio wzbogacone wojennymi efektami specjalnymi.  Film praktycznie jest bezdialogowy.  Widz pozostaje obserwatorem ucieczki i pościgu z pozycji ścigających i ściganego. - Taki był zamysł. Tu nie ma nic do opowiadania i interpretowania dialogowego. Jest sytuacja psychologiczna, z którą widz ma się zmierzyć.  Głośno mówi się, że „Essential killing” zostanie zgłoszony do konkurencji oscarowej jako film anglojęzyczny, bo jako taki powstał. Pozwoliłoby mu to na rywalizację w kilkunastu kategoriach, a nie tylko jednej „zagranicznej”. – Jak słyszę, jest już takie zainteresowanie. Oczywiście film musiałby zostać wcześniej wprowadzony do dystrybucji w Stanach. Jakkolwiek prodcentami są Polska, Wegry,  Norwegia i Irlandia, film nie jest na pewno produkcją traktujacą o sprawach peryferyjnych czy lokalnych... Jest to formalnie film anglojęzyczny, a odtwórcą głównej roli jest znany  amerykański aktor i artysta Vincent Gallo, który  stworzył znakomitą kreację. Uznaną za najlepszą na festiwalu w Wenecji...  – W pełni zasłużenie.  Nie był obecny i nagrodę odbierałem w jego imieniu. Jaki może być odbiór filmu w Stanach? –  Zapewne niejednoznaczny.  Wielu ludziom może się podobać, ale znajdą się tacy, których może zdenerwować. Najważniejsze, aby nie pozostał nikomu obojętny.  
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama