Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 06:43
Reklama KD Market

Przytułek na Greenpoicie dzieli Polonię

Plany, aby na Greenpoincie utworzyć duże schronisko dla bezdomnych z całego miasta, budzą wśród mieszkańców dzielnicy skrajne emocje. Okolica wokół mostu Pułaskiego, który łączy Greenpoint i Long Island City, wieczorami jest wyludniona. Przejeżdża tamtędy co prawda sporo samochodów, ale przechodniów tu niewielu. Ta część Greenpointu ma charakter mocno przemysłowy, choć wzdłuż strumienia Newtown Creek ciągną się też nabrzeżne parki, gdzie mieszkańcy przychodzą czasami się zrelaksować.
Plany, aby na Greenpoincie utworzyć duże schronisko dla bezdomnych z całego miasta, budzą wśród mieszkańców dzielnicy skrajne emocje. Okolica wokół mostu Pułaskiego, który łączy Greenpoint i Long Island City, wieczorami jest wyludniona. Przejeżdża tamtędy co prawda sporo samochodów, ale przechodniów tu niewielu. Ta część Greenpointu ma charakter mocno przemysłowy, choć wzdłuż strumienia Newtown Creek ciągną się też nabrzeżne parki, gdzie mieszkańcy przychodzą czasami się zrelaksować.
Senna atmosfera tego miejsca może się jednak drastycznie zmienić, jeśli plany powstania nowego 200-łóżkowego przytułku dla bezdomnych przy 400 McGuinness Boulevard (na rogu Clay Street) wejdą w życie. Propozycję jego powstania złożyła miejskiemu Wydziałowi Bezdomnych (DHS) działająca od 24 lat organizacja non profit HELP USA, jedna z największych w kraju instytucji specjalizujących się w budowie i prowadzeniu przejściowych i stałych lokali dla osób o niskich dochodach. Mimo że projekt to jeszcze nic pewnego, już wywołuje on wiele emocji wśród mieszkańców, głównie negatywnych, choć nie brakuje też głosów pozytywnych (patrz dwugłos poniżej). Część rezydentów Greenpointu już organizuje grupę protestacyjną, twierdząc, że przytułek zdecydowanie zwiększy poziom przestępczości w dzielnicy, a jednocześnie obniży wartość nieruchomości. "Po okolicy będzie chodzić 200 bezdomnych osób. To nie może pozostać bez wpływu na bezpieczeństwo – denerwuje się Jacek Karczmarz, który od 12 lat prowadzi zakład samochodowy na rogu McGuinness Boulevard i Dupont Street, a obecnie wraz z ok. 30 okolicznymi biznesami planuje wystosować sprzeciw w sprawie planowanego przytułku. – W tej sprawie ktoś chyba powinien się skonsultować z mieszkańcami, zanim zostaną podjęte jakiekolwiek wiążące decyzje". Przeciwny powstaniu przytułku jest także radny dystryktu 33., obejmującego Greenpoint, Stephen Levin. "Według planów ci nowi bezdomni nie mieszkaliby tu na stałe. Mieliby tu tylko przebywać przez okres ok. 30 dni, podczas których oceniano by ich stan i kondycję. A potem przychodziliby tu następni, byłaby ciągła rotacja – mówi Rami Metal z biura radnego Levina. – Ale przede wszystkim Greenpoint już od dawna ma swój problem bezdomnych, o którym wielokrotnie rozmawialiśmy z DHS. Uważamy, że najpierw trzeba rozwiązać problem, który już istnieje, zamiast sprowadzać kolejnych 200 bezdomnych do dzielnicy". Osoby zaangażowane w pomoc greenpoinckim bezdomnym mają właśnie nadzieję, że nowy projekt by się do tego przyczynił. Bezdomni – jak przykry wyrzut sumienia – od lat rzeczywiście są częścią krajobrazu polskiej dzielnicy. Stoją w małych grupkach przy wejściach do metra, siedzą w parkach, nad kanałem. Większość z nich – ok. 40 – to Polacy, reszta – mniej więcej 20 – to Amerykanie, Irlandczycy czy Latynosi. Wielu z nich wiodło w przeszłości normalne życie. Niektórych wykończyła samotność, innych alkohol, jeszcze inni po prostu nie mogli się zaaklimatyzować. Może i próbowali pójść do schroniska, ale często uciekali stamtąd po kilku dniach. Jak 51-letni Stasiu Ławski o ksywce "Kanada" – w przeszłości mechanik samochodowy, którego zgubił alkohol. "Kanada", bezdomny od kilku lat, był od tego czasu w kilku schroniskach zarządzanych przez miasto, w tym Camp LaGuardia w powiecie Orange, na północ od Nowego Jorku. "Takiego pobytu można nawet nie przeżyć. Mało co nożem tam nie dostałem od innych bezdomnych... Latynosów i czarnoskórych. Mówią ci: – dawaj pieniądze, a jak nie dasz, to na przykład obcinają kieszenie. W nocy strach było zasnąć, bo nie wiadomo było, co się może stać". Ławski twierdzi, że uciekł stamtąd, bo "szybko miał dosyć tego bandyctwa". Właśnie z powodu wzrostu przestępczości, jaką przytułek spowodował w okolicy, miejsce to zostało w 2006 roku zamknięte. "Bez znajomości języka, towarzystwa swoich i zaszczuci przez innych bezdomnych Polacy po prostu nie chcą już wracać do takich schronisk. A ci ludzie zasługują na to, żeby im dać szansę" – podkreśla Janusz Pukianiec z grupy Wincentego a Paulo i ProLifeHomeless, który od lat pomaga bezdomnym. Twierdzi on, że wyjątkiem jest przytułek na Skillman Avenue w okolicy Greenpointu, gdzie część łóżek (10% z 200 łóżek) jest przeznaczona dla polskiej grupy etnicznej i gdzie Polacy mogą znaleźć wsparcie w swoich kolegach. Jest tam jednak za mało miejsca, by pomieścić wszystkich potrzebujących. Działacze społeczni mają nadzieję, że nowe schronisko mogłoby zapewnić więcej łóżek właśnie dla Polaków, którzy w takiej sytuacji może daliby się przekonać do tego, by zamieszkać w "shelterze". "Do schroniska na Greenpoincie i z innymi Polakami to bym poszedł" – potwierdza Ławski. Jednak przeciwnicy projektu obawiają się, że nie ma gwarancji, iż w schronisku będzie miejsce specjalnie dla Polaków. Wielu mieszkańców denerwuje się też, że na północnym Brooklynie są już przynajmniej trzy schroniska lub miejsca udzielające pomocy bezdomnym. "Dlaczego miałoby powstać kolejne, skoro nawet nie można rozwiązać istniejącego już tu problemu bezdomnych. Co innego, gdyby to było dla naszych polskich bezdomnych. To im przede wszystkim trzeba pomóc – mówi Krystyna Hołowacz, aktywistka z Greenpointu. – Ale tu znowu przychodzi ktoś z zewnątrz i ma pomysł na to, jak wykorzystać Greenpoint dla dobra miasta. A nasza dzielnica już dużo robi dla dobra miasta – mamy tu największą oczyszczalnię ścieków i różne stacje transferu śmieci. Niech inne dzielnice też się poświęcą". Wcześniej w dzielnicy umieszczano już wiele takich niepopularnych projektów, w tym m.in. zajezdnię autobusową czy właśnie oczyszczalnię. "Greenpoint dopiero od kilku lat zaczął się zmieniać na lepsze, a wręcz stawać się dzielnicą modną – podkreśla Hołowacz. – Niech tak pozostanie". Przypomina ona też, że w pobliżu planowanego przytułku znajdują się parki nabrzeżne, w tym Nature Walk. "Do takich miejsc ludzie chcą przychodzić, żeby wypocząć i się zrelaksować. Jeśli obok powstanie takie duże schronisko, cała ta okolica się zmieni". Oprócz wzrostu przestępczości wiele osób boi się też powstania innego rodzaju zagrożeń. "Już na tym skrzyżowaniu McGuinness Boulevard przy moście, gdzie projekt miałby powstać, zrobiłoby się niebezpiecznie. Samym bezdomnym, którzy by tam przechodzili przez ulicę, mogłoby się coś stać" – mówi Rami Metal. Niektórzy obawiają się, że ponieważ na czele HELP USA stoi Maria Cuomo Cole – siostra Andrew Cuomo, demokratycznego kandydata na gubernatora – projektowi może być trudno przeciwdziałać. Jednak klamka w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Jak powiedziała "Nowemu Dziennikowi" Heather Janik z DHS, "wydział nie może udzielać żadnych informacji na temat kontraktów, które są w fazie negocjacji". Sprawy nie chcieli dyskutować także przedstawiciele HELP USA. Wiadomo jednak, że budynek został niedawno sprzedany w pośpiechu przez Marka G. Windheusera z The Windheuser Group, LLC. Windheuser nie chciał powiedzieć naszej gazecie, kto jest nabywcą, przyznał jednak, że sprzedał go za mniej, niż chciał. Cena wywoławcza wynosiła 5,5 miliona dolarów. Dodał też, że nie interesuje go, jakie będą przyszłe losy obiektu przy 400 McGuinness Boulevard. Rami Metal podkreśla jednak, że budynek ten, wcześniej magazyn przemysłowy, został jakiś czas temu przerobiony na nielegalne lofty. "Tam mieszkają wciąż ludzie. Niedawno z kolei przeszło prawo, które chroni takich lokatorów – podkreśla Metal. – Z tego, co się orientuję, ci ludzie już wystąpili o ochronę, więc nawet nie wiemy, czy coś takiego można zrobić w budynku, gdy wciąż są tam lokatorzy". Członkowie rady mieszkańców dzielnicy (Community Board nr 1 – CB1), którzy otrzymali list od HELP USA informujący o projekcie, zaprosili przedstawicieli organizacji na swoje zebranie, aby przedstawili jego szczegóły. Ci jednak odpisali, że na to jeszcze za wcześnie, projekt jest bowiem zaledwie w fazie początkowej i DHS nawet nie zakończyło procesu zapoznawania się ze szczegółami ich propozycji. Mimo to grupa protestujących zamierza wziąć udział w zbliżającym się zebraniu CB1 i wyrazić tam swoje zdanie w sprawie (Public Hearing and Board Meeting odbędzie się 15 września o 6:30 ppoł. przy 211 Ainslie Street). (Nowy Dziennik)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama