Zwariowane facetki, głupkowaci faceci
Sztuką tą zainteresowała redakcję Aleksandra Augustyńska, odtwarzająca w spektaklu rolę Hillary, przyjaciółki głównej bohaterki. Dzwoniąc do Dziennika Związkowego (a potem pisząc emaile) wykazała się perfekcyjną znajomością języka polskiego, chociaż, jak się potem okazało, urodziła się w Stanach Zjednoczonych i tutaj skończyła Wydział Teatralny na Northwestern University. Jak przyznała w rozmowie po spektaklu, zawdzięcza swoją polszczyznę i dumę z pochodzenia rodzicom. Sztuka Women are crazy because Men are A** Holes jest prezentowana do 25 września w Greenhouse Theatre Center (2257 N. Lincoln Ave. Chicago), a następnie Cyur Studios – agencja wystawiająca spektakl – przeniesie przedstawienie do Nowego Jorku. Naszej młodej i utalentowanej rodaczce życzymy udanej realizacji profesji i pasji życiowej. Tym bardziej że mieliśmy okazję ją podziwiać w niedawno prezentowanym w Chicago filmie "Wygrany". Udany koncert laureatki
Sala uniwersytecka zapełniła się paniami z polonijnej organizacji, przedstawicielami uczelni i fanami naszej sławnej jazzmanki. Łącznikiem wydarzenia jest fakt, że zarówno prezeska grupy Czesława Kolak, jak i skarbniczka Lidia Filus są profesorami na tym uniwersytecie. Grażyna Auguścik wystąpiła z zespołem muzyków, do których należą John McLean, gitara, Matt Ulery, kontrabas, Jon Deitemyer, perkusja, i Rob Clearfield, piano. Towarzyszył im na trąbce wykładowca wydziału muzycznego uniwersytetu, Travis Heath. Grupa zaprezentowała oryginalne kompozycje współczesnych amerykańskich jazzmanów, w tym własne. Oczywiście nie obeszło się bez preludium Chopina, które już na stałe weszło do repertuaru Grażyny. Był to specyficznie energetyzujący koncert, gdyż już w poniedziałek nasza wokalistka leciała do Warszawy, aby odebrać przyznaną jej przez ministra kultury doroczną nagrodę za wybitne osiągnięcia w dziedzinie muzyki. Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów! Czarownice i potwory
Bal balem, czary czarami, potwory potworami, ale takiej zabawy w Copernicusie dawno nie było. Bawili się widzowie i wykonawcy, a im straszniej było, tym radośniej. Wspaniałe kolorowe kostiumy Marii Pawliny, wyrazista charakteryzacja Ewy Moniek, kolumny zamku precyzyjnie wymalowane pędzelkiem przez Lidię i Krzysztofa Wylangowskich oraz niesamowita oprawa muzyczna od Beethovena poprzez przeboje zespołów Abba, Scorpions, Twisted Sisters do kompozycji Marka Lichoty i Janusza Pliwko spowodowały, że energia wytworzona zespołowo unosiła obecnych na sali w przestrzeń magii. I to bez mioteł! Czarownice śpiewały, tańczyły, recytowały a właściwie podawały teksty dialogów, jakby urodziły się na scenie i dla sceny. A przecież były to w większości matki dzieci uczestniczących w zajęciach "Little stars", zespołu stworzonego przez Agatę Paleczny prawie 8 lat temu. Żywiołowość, muzykalność i sprawność choreograficzna wykonawczyń jest dużą zasługą reżysera, czyli Agaty, która powróciła rolą znanej z innych sztuk męża Piotra Kukuły czarownicy Adelajdy. Lecz nie tylko, gdyż choreograf Marzena Pol ma również duży udział w sukcesie spektaklu. Ogromny zespół zapaleńców teatralnych, w tym spora grupa wolontariuszek pod przewodnictwem Ani Ejsmont, spowodował, że przedstawienie przebiegało sprawnie i profesjonalnie. Wpłynął na to również udział znakomitego aktora, jakim jest Stanisław Wojciech Malec, w roli Satanusa oraz profesjonalne nagłośnienie i oświetlenie, nad którym czuwali Czesław Mogiiliński i Zbigniew Habina. Fantastycznie wypadła grupa dzieciaków, biorących udział w sztuce obok dorosłych wykonawców. Para bohaterów szukających pomocy w świecie magii, upiorne baletniczki oraz potworki z grupy baletowej Schaumburg Music Studio wykazały się prawdziwym scenicznym talentem. Cieszy, że połączone siły profesjonalno-amatorskie potrafią wnieść w artystyczne życie polonijne tyle spontanicznej wesołości. A tych niewymienionych z nazwiska, a zaangażowanych w produkcję projektu, zapewniam, że ich wysiłek i talent zostały na pewno docenione. Tekst i zdjęcia: Bożena Jankowska