Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 09:08
Reklama KD Market

Pokazać karłowi drzwi (Korespondencja własna z Tel Awiwu)

Nie ulega wątpliwości, że dopuszczenie prezydenta Iranu do mównicy Zgromadzenia Ogólnego ONZ stanowi moralną porażkę zachodniej cywilizacji i demokracji.

Maj 1940 roku okazał się decydujący dla przebiegu II wojny światowej i dla losów Anglii. W tamtych dniach Gabinet Wojenny w Londynie podjął historyczną uchwałę odrzucającą jakiekolwiek negocjacje z Hitlerem i wyrażającą niezłomne przekonanie, że tylko zbrojna walka z nazistowskimi Niemcami przywróci światu wolność i pokój. Przemawiając 27 maja w Izbie Gmin, nowy premier Brytanii Winston Churchill obiecał Anglikom,“krew, pot i łzy”, ale również pełne i ostateczne zwycięstwo.

Nie mniej historyczne i dramatyczne decyzje zostały podjęte kilkadziesiąt lat później przez administrację prezydenta Ronalda Reagana. W słynnej mowie, wygłoszonej w 1983 roku, prezydent USA nazwał Sowiety “Imperium zła”, a pojęcie to zyskało sobie stałe miejsce w leksykonie międzynarodowej polityki i dyplomacji. Graniczący z fantazją program “Wojny Gwiezdnej” i narzucony Sowietom technologiczny wyścig zbrojeń w Kosmosie rozłożył Rosję Breżniewa na czynniki pierwsze i stał się ostatecznym przysłowiowym gwoździem do trumny morderstwa komunistycznego, które ani z punktu gospodarczego, ani wojskowego, czy naukowego, nie było w stanie dotrzymać kroku zdecydowanej i wizjonerskiej polityce Reagana.

Ronald Reagan, podobnie jak Winston Churchill, dzięki wyostrzonym i zdrowym instynktom rozumiał, że nic dobrego nie można osiągnąć z jałowych rozmów i pertraktacji z tyranią i dyktaturą. Próbował to robić, aczkolwiek w sposób mało przekonywujący, jego poprzednik Jimmy Carter, który w reakcji na sowiecką wojnę w Afganistanie doprowadził nawet do częściowego bojkotu Olimpiady w Moskwie w 1980 roku. Ale Moskwa mogła z tym żyć i dopiero kilka lat później zrozumiała, że z Reaganem to zupełnie inna sprawa.

Można wyrazić przekonanie, że gdyby świat zachodni wyciągnął właściwe wnioski z historii, zrozumiałby, że nie należy, wręcz nie wolno, rozmawiać z szalonym prezydentem Iranu Ahmadineżadem. Żadne kompromisy i żadne sztuczki, żadny wykręt i żaden pokątny handel irańską ropą naftową. Tylko totalny i hermetyczny bojkot na całej linii, również na forum ONZ, może skłonić fanatycznych ayatollachów do samokrytycznej refleksji, do rezygnacji z megalomańskich aspiracji zdobycia broni atomowej z popieraniem światowego terroru, z eksportu dżihadu i skrajnej ideologii Chomeiniego.

Izrael nie może obalić irańskiego reżymu w Teheranie, to nie jego sprawa – przynajmniej dopóki nie wchodzą w grę żywotne interesy związane z fizycznym bezpieczeństwem państwa. Również Obama nie może obalić władzy irańskich przywódców Osi Zła. Ale Stany Zjednoczone mogą i powinny przypomnieć sobie Reagana i Churchilla i uświadomić sobie, że każde ustępstwo wobec Teheranu zrodzi kolejne ustępstwo. I może się stać, że gdy Zachód przejrzy na oczy, będzie już za późno.

Tak więc Obama nie może obalić ayatollachów, ale US mogą stać na czele międzynarodowej koalicji, która zastosuje wobec Irańczyków ostre sankcje gospodarcze, handlowe, kulturalne – nawet sportowe. Wiemy, że irańscy piłkarze mają już dosyć szyickich mułłów i polityków i ryzykując własną głową demonstrowali na rzecz opozycji. Taka koalicja, w której Iran wziąłby dyskretny udział, wykluczy rzeczników Wielkiej Persji z międzynarodowej rodziny cywilizowanych narodów, sprowadzi Ahmadineżada do jego naturalnych rozmiarów (niedużych przecież) i sprawi, że Iran dążący do zdobycia bomby A, popierający dżihad przeciwko Żydom i współczesnym krzyżowcom i zaprzeczający Zagładzie, stanie się trędowatym całego świata.
Henryk Szafir
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama