Dorośli bardzo często czekają na dobry moment, aby coś zmienić w swoim życiu, aby zacząć coś robić. Niekiedy jest to początek roku, kiedy indziej jakiś wyjątkowy poniedziałek lub to magiczne „jutro”, które wszystko może zmienić. Z naszymi dziećmi jest znacznie łatwiej, bo każdy moment wydaje się dobry, aby zacząć robić coś ciekawego, ale z jakiegoś powodu, rodzice często szukają sposobu, aby zachęcić dzieci do tego, do czego wcale nie trzeba zachęcać…
Usiądź tu i posiedź
Kiedy nasze dzieci są maleńkie, z niecierpliwością czekamy na ich pierwsze uśmiechy, słowa i oczywiście kroki. Wszystkie te osiągnięcia sprawiają nam wiele radości… do czasu. Kiedy maluchy zaczynają się przemieszczać coraz szybciej i wykorzystując do tego nie tylko własne nogi, możemy zacząć czuć, że wszystko dzieje się bardzo szybko, a my tracimy kontrolę. Niejednokrotnie więc namawiamy, aby usiadły, odpoczęły, bo się zmęczą, zagrzeją, przewrócą. Dbamy o nasze maluchy, a jednocześnie staramy się dać sobie chwilę wytchnienia, chcąc w końcu odpocząć, bo przecież niekończące bieganie za dzieckiem kosztuje i nas sporo energii. Jest to moment, w którym zamiast zachęcać, niekiedy nieco za mocno hamujemy naturalne potrzeby naszych maluchów, szczególnie kiedy zamiast im towarzyszyć, wybieramy „odpoczynek” przed ekranem i niepostrzeżenie zamiast do aktywności fizycznej, znacznie bardziej zbliżamy dzieci do YoTube’a.
Kogo zachęcać
Choć chcemy wierzyć jako rodzice, że to właśnie my rozbudzamy w dzieciach zapał do uprawiania sportu, to nie zawsze jest to prawdą. Bardzo często to wcale nie nasz syn czy córka potrzebuje zachęty, ale przede wszystkim musimy do tego przekonać siebie. Dzieciaki na początku szkoły podstawowej bardzo szybko i chętnie angażują się w takie aktywności, ale sport wymaga poświęceń tak ze strony dziecka, jak i jego rodziców i to niestety nam jest ciężej to wytrzymać.
Oczywiście możemy podejść do aktywności fizycznej dzieci na luzie, wysyłając je na rower, ewentualnie zapisując na niezobowiązujące zajęcia raz w tygodniu, aby się poruszały. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy dziecku się spodoba i będzie chciało więcej. Sport bowiem jest uzależniający. Kkiedy się wciągniemy, to sam organizm będzie się domagał więcej i więcej, aby dobrze się czuć, aby znów poczuć ten przyjemny dreszczyk emocji, rywalizacji…
Dasz radę?
Wszystko zaczyna się od wspólnej decyzji, ale też ogromnej determinacji, bo przecież dziecko 8-10 letnie nie będzie dojeżdżało, chodziło samo na treningi kilka razy w tygodniu. To my – dorośli, potrzebujemy wygospodarować w tygodniu kilka-kilkanaście godzin, aby dziecko zawieźć, poczekać i przywieźć z treningu. Oczywiście, możemy w czasie oczekiwania pozałatwiać część innych rzeczy, ale wymaga to skoordynowania i samodyscypliny. Pytanie tylko, czy jesteśmy w stanie wytrwać, jeżeli na początku będą to dwa treningi w tygodniu, a z czasem trzy i więcej?
Na treningach jednak nie kończą się zobowiązania, ponieważ dzieci trenujące w klubie w pewnym momencie są zobowiązane do udziału w zawodach, które z kolei odbywają się najczęściej w weekend, co znów wymaga niekiedy potężnej gimnastyki w organizacji czasu i domu.
Dla naszych pociech wytrwanie w schemacie treningowym jest znacznie łatwiejsze, ponieważ napędza je atmosfera, jaka wytwarza się w klubie przy treningach, przed zawodami, towarzystwo mające podobne zainteresowania, a w końcu również pierwsze mniejsze czy większe sukcesy. Dorośli muszą mieć znacznie więcej samozaparcia i dlatego decyzja o rozwoju sportowym dziecka powinna być podejmowana z pełną świadomością i odpowiedzialnością.
Przygoda się rozpoczyna
Kiedy pełni chęci i determinacji zaczniemy wraz z dzieckiem sportową przygodę, która prawdopodobnie nie będzie lekka, łatwa i przyjemna, możemy być pewni, że na samych trudach to się nie skończy. Sport oprócz tego, że potrafi zmieniać nas fizycznie, bardzo mocno kształtuje charakter.
Kiedy być może dziecko usłyszy, że ma potencjał, który warto dalej rozwijać, będzie to niezwykłą motywacją do dalszej pracy i rozwoju również w sferze emocjonalnej, relacji w grupie, podejmowania nowych wyzwań, obowiązkowości, czy radzenia sobie z porażką. Są to umiejętności niezbędne w życiu, a jednocześnie niezwykle trudne do zdobycia w domowych pieleszach, przed ekranem.
Na sporcie zyskują zarówno dzieci, jak i ich rodzice, tym bardziej warto wejść w ten wyjątkowy świat!
Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
