Komisja Nadzoru Izby Reprezentantów USA (U.S. House Oversight Committee) w środę, 5 marca przesłuchiwała demokratycznych burmistrzów tzw. miast sanktuariów – Chicago Brandona Johnsona, Denver – Mike’a Johnstona, Bostonu – Michelle Wu i Nowego Jorku – Erica Adamsa. Cała czwórka to Demokraci. W przypadku burmistrza Adamsa Departament Sprawiedliwości obiecał oddalić zarzuty korupcji politycznej w zamian za współpracę z administracją Trumpa w przeprowadzaniu deportacji.
Burmistrz Johnson wielokrotnie powtarzał, że przestępczość w Chicago spadła, odkąd został burmistrzem, zachwalał uroki Wietrznego Miasta jako „najlepszego miasta na świecie” i zaprzeczał, jakoby mieszkający tam imigranci byli przyczyną przestępczości.
Mimo licznych prowokacji, stawiania Johnsona pod ścianą i konkretnych przykładów pojedynczych przestępstw popełnionych przez imigrantów w Chicago, Johnson trzymał się wyćwiczonego wcześniej scenariusza i odpowiadał ze spokojem.
„Każde brutalne przestępstwo jest druzgocące, ale szukanie kozła ofiarnego w całych społecznościach jest nie tylko mylące, ale także niesprawiedliwe i jest poniżej naszej godności” – powiedział w swojej mowie wstępnej.
Johnson podkreślał też, że „każde działanie, które zwiększa obawy przed deportacją, czyni Chicago bardziej niebezpiecznym”.
Przewodniczący komisji, republikański kongresman z Kentucky James Comer, oskarżał wszystkich czterech burmistrzów o to, że stawiają „kryminalnych nielegalnych przybyszów ponad Amerykanów”. Dopytywał każdego z nich, czy policja w ich miastach wydałaby przestępcę służbom imigracyjnym ICE.
Johnson odpowiedział, że tak, jeżeli agenci okazaliby „kryminalny nakaz (sądowy – red.)”.
Obowiązujące w Chicago od lat miejskie rozporządzeniu o mieście sanktuarium, Welcoming City Ordinance, zabrania policji oraz urzędnikom miejskim aktywnej współpracy z ICE, np. zgłaszania czy wydawania nieudokumentowanych osób. Burmistrz podkreślił, że rozporządzenie to zostało stworzone, aby zagwarantować, że wszyscy mieszkańcy Chicago, bez względu na swój status imigracyjny, mają dostęp do usług miejskich, opieki zdrowotnej, ochrony policji itd.
Dodatkowo w naszym stanie obowiązuje ustawa stanowa Illinois Trust Act, przyjęta w 2017 r. Ma ona na celu budowanie zaufania między stróżami prawa a lokalnymi społecznościami imigrantów i zapewnienie, że są oni bezpieczni podczas interakcji z policją. Ma to kluczowe znaczenie, gdy imigranci są świadkami lub ofiarami przestępstw.
Republikanie zarzucali burmistrzom, że nie honorują tzw. ICE detainers – czyli próśb agentów federalnych o przetrzymanie zwalnianego z więzienia przestępcy lub zwalnianego z aresztu podejrzanego do czasu odebrania ich przez służby ICE. Ta procedura odbywa się bez nakazu sądowego.
Burmistrz Johnson nie odpowiedział na powtarzane pytania, ile pieniędzy Chicago przeznaczyło na migrantów. Od sierpnia 2022 r. do Chicago zwieziono autobusami z Teksasu ponad 51 tys. przybyszów, głównie z Ameryki Południowej. Większość migrantów po przekroczeniu granicy i złożeniu wniosku o azyl nie zalicza się do osób przebywających w kraju nielegalnie.
Johnson powtarzał, że w ciągu ostatnich lat miasto przeznacza na pomoc migrantom 1 procent miejskiego budżetu. Pod presją republikańskiego kongresmena z Florydy Byrona Donaldsa odpowiedział, że nie ma szczegółowych liczb, ale prześle mu je do biura.
„Dlatego jesteś upadającym burmistrzem” – odpalił Donalds.
Według dostępnej publicznie miejskiej bazy danych, od sierpnia 2022 r. do stycznia br. na pomoc migrantom miasto wydało 638,5 mln dol. – 268 mln z pieniędzy podatników, a 370,5 mln z federalnych i stanowych grantów.
Kolejne ciosy wobec Johnsona to przypomnienie przez Republikanów jego niskich notowań, a nawet przywołanie dochodzenia głównego inspektora Chicago Deborahy Witzburg w sprawę prezentów przyjętych przez burmistrza w imieniu miasta.
Oprócz ataków były też przyjazne pytania, na przykład od demokratycznego kongresmena z Illinois Rajiego Krishnamoorthi, który dał Johnsonowi szansę na wychwalanie zalet Chicago.
Na początku lutego federalny Departament Sprawiedliwości zaskarżył władze Chicago (także powiatu Cook i stanu Illinois wraz z ich przywódcami) za posiadanie statusu imigracyjnych sanktuariów i przepisy utrudniające wdrażanie praw federalnych.
Administracja Trumpa grozi odebraniem funduszy federalnych tym miastom, a nawet zarzutami kryminalnymi wobec ich przywódców.
Prezydent Trump poprosił sędzię federalną Lindsay Jenkins (mianowaną przez Bidena) o unieważnienie miejskich, stanowych i powiatowych przepisów o miastach sanktuariach. Pierwsze przesłuchanie w tej sprawie ma odbyć się 15 kwietnia.
Od zaprzysiężenia prezydenta Trumpa pod koniec stycznia w Chicago i Illinois nasilają się niepokoje związane z możliwymi masowymi deportacjami. Choć do tej pory nic nie wskazuje na to, aby akcje aresztowań miały charakter masowy, strach przed łapankami odbił się szerokim echem w społecznościach imigranckich w całym Chicago.
Joanna Marszałek
j.marszalek@zwiazkowy.com